Indeks IndeksCourths Mahler Jadwiga Tajemnicza miłość Marleny (Tajemnica siostry Marleny)Dynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley BarbaraBaxter Mary Lynn Prezent dla Joni Gwiazdka miłościCraven Sara Wakacyjna miłość Wieża mrokówChristopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości495. Iding Laura Miłość to za małoCartland Barbara Miłość w hotelu Ritz131. Wilkins Gina Miłość czy zauroczenieAgata Christie Detektywi w służbie miłościCartland Barbara Drogowskaz ku miłości
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Paradise. A jeśli chodzi o Maksa, to faktycznie
    grałem w kilku jego sztukach. Gdy go po-
    znałem, był dopiero na starcie, starał się zainte-
    resować kogokolwiek z branży swoimi sztuka-
    mi. Mogę tylko podziwiać jego upór i deter-
    minację, naprawdę ciężko zapracował na swoją
    pozycję. Wiem, że Mike dwadzieścia lat temu
    zbił majątek na jakimś hiszpańskim galeonie,
    który wiózł złoto Inków i zatonął, lecz Max
    nigdy nie wziął od niego złamanego dolara,
    choć dziadek chciał sponsorować wystawienie
    jego sztuki. Więc nie myśl, że przyjechał tutaj,
    żeby zadbać o swój spadek, bo nie ma w tym
    ziarna prawdy. A jak było w łóżku?
     Wspaniale...  bezwiednie przyznała roz-
    marzonym tonem.  Ty draniu!
     To doskonała wiadomość.  Roześmiał się.
     Wcale nie, bo nic się tak naprawdę nie
    zmieniło. Odkąd się tu zjawił, ciągle mnie nabie-
    rał, a teraz jeszcze twierdzi, że mam wobec niego
    dług wdzięczności. Bo zgodził się zagrać w za-
    stępstwie za ciebie.
    266 Heather Graham
     Przykro mi  stwierdził obłudnie.  Ale
    skończył też za ciebie tekst.
     Wielka mi zasługa! Myślisz, że sama bym nie
    dała rady?  powiedziała ze złością.
     Jak długo jeszcze będziesz wszystkim wokół
    udowadniać, jak wiele jesteś warta? Pochowałaś
    męża, wychowałaś córkę, spełniłaś swoje marze-
    nie o teatrze. Jesteś twarda jak skała, nikt nie ma
    co do tego wątpliwości. A jednak czegoś ci brak.
    Czegoś, co jest najważniejsze w życiu. Kogoś
    naprawdę bliskiego. Kogoś, kogo naprawdę byś
    potrzebowała, a on ciebie. Piszesz świetne sztuki
    na różne tematy, ale jeden wykorzystaj nie na
    scenie, ale w realnym świecie. Sztuka miłości. Nie
    graj jej, po prostu przeżyj.
    Urwał, bo podszedł Scott, gotowy do próby
    światła i nagłośnienia.
     Kiedyś już pozwoliłam sobie na ten luksus
    i jak się to skończyło? Kevin wsiadł do samolotu
    i zostałam wdową. Nie chcę drugi raz przeżywać
    tego samego.  Podniosła się i cmoknęła go
    w policzek.  Co ja bym bez ciebie zrobiła? Tak się
    cieszę, że nie dostałeś tamtej roli. Wiem, że
    egoistka ze mnie, ale nic na to nie poradzę.
    Nie dała mu szansy na odpowiedz, bo zniknęła
    w łazience, by się przebrać w kostium czaro-
    dziejki.
    Było to bez wątpienia najlepsze przedstawie-
    nie, jakie kiedykolwiek zagrali w ośrodku opieki
    w Paradise.
    Sztuka miłości 267
    Max wprawdzie nie lubił występować, ale
    aktorem był świetnym. Ogr uzyskał najwięcej
    braw i wywołał najwięcej salw śmiechu, a gdy
    schodził ze sceny ramię w ramię z piękną czaro-
    dziejką, niektórzy widzowie ocierali ukradkiem
    łzy wzruszenia.
    Przed opuszczeniem ośrodka Aurora zajrzała
    do pokoju zajmowanego przez Mary i Mike a.
    Zastała tam Maksa, który zmył z twarzy charak-
    teryzację ogra i znów wyglądał zatrważająco
    przystojnie. Cała trójka pochłonięta była roz-
    mową na temat nowego domu, który świeżo
    upieczeni małżonkowie zamierzali wybudować.
    Lekarz prowadzący Mary zdecydował, że po
    upływie tygodnia będzie mogła opuścić ośrodek,
    Mike zaś miał pozostać w nim parę tygodni
    dłużej. Aurora weszła w samą porę, by usłyszeć
    deklarację Maksa, że przed powrotem do Nowego
    Jorkurozejrzysięzagodnązaufaniafirmąbudow-
    laną.
     Wspaniałe przedstawienie, kochanie  po-
    chwaliła babcia.  Chyba najlepsze jak do tej pory.
     Tak jest. Najlepsze  potwierdził jej mąż.
     A teraz zmykajcie, dzieciaki. Jako nowożeńcy
    potrzebujemy odrobiny prywatności, zanim za-
    padniemy w drzemkę, co się może zdarzyć w każ-
    dej chwili.
     Tak, tak, idzcie już. Słyszałam, że będziecie
    razem pracować?
     Słucham?!
     Max pomógł tobie, więc ty pomagasz jemu.
    268 Heather Graham
    Wiesz chyba, że na poniedziałek musi skończyć
    tekst. Na pewno wiesz, skoro zgodziłaś się po-
    móc. Idzcie, macie mało czasu.
     Na pewno sobie poradzicie?  upewniła się
    Aurora.
     Oczywiście. Sio.  Mike machnął na nich
    ręką.
     W takim razie uciekamy.  Max podniósł się,
    pocałował dziadka w czoło, a nową babcię w po-
    liczek.
    Aurora niechętnie poszła w jego ślady, ucało-
    wała Mike a, poprawiła babci włosy i zatrzymała
    się na środku pokoju, wyraznie nie spiesząc się do
    wyjścia. Max, który czekał już na korytarzu,
    zajrzał przez uchylone drzwi.
     Do roboty!  Chwycił ją za łokieć.  Raz, raz,
    nie mamy czasu.
    Nawet gdy znalezli się już na zewnątrz, nie
    zwolnił uścisku.
     Nie ma mowy!  sprzeciwił się, gdy za-
    proponowała, że pojedzie swoim autem.  Nie
    jesteś zbyt chętna do spłacania długu, jeszcze byś
    mi uciekła w siną dal. Jak skończymy, odwiozę
    cię, obiecuję.
    Nie widząc innego wyjścia, zacisnęła usta
    i wsiadła do sportowego auta Maksa. Przez całą
    drogę nie odezwała się ani słowem, dodatkowo
    poirytowana tym, że perfekcyjnie prowadził.
    Gdy znalezli się w motelu, Max od razu
    włączył komputer i sięgnął po oprawiony tekst.
     Najpierw go przeczytaj, potem wyjaśnię,
    Sztuka miłości 269
    czemu nie mogę z niego skorzystać. Na końcu
    pokażę ci, co do tej pory zrobiłem.
    Rzucił jej sztukę i zabrał się do pracy. Aurora
    wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę,
    wreszcie usiadła na fotelu i otworzyła skrypt. Nie
    minęło pięć minut, a już nie pamiętała o bożym
    świecie, tak bardzo wciągnęła ją akcja. Raz po raz
    wybuchała śmiechem, ponieważ tekst nasycony
    był inteligentnymi, uszczypliwymi bon motami.
    Pod koniec pierwszego aktu przeniosła się na
    podłogę przy łóżku, w połowie drugiego usadowi-
    ła się wygodnie na łóżku, z poduszką za plecami.
    Gdy po raz kolejny zaśmiała się sama do siebie,
    Max odwrócił się od komputera i spojrzał na nią
    przyjaznie.
     Masz ochotę na kawę? Albo coś do jedzenia?
     Poproszę o kawę.  Podniosła na niego
    rozbawione spojrzenie.  Tylko że tu nie ma
    hotelowego serwisu, więc coś przyniosę z baru.
     Nie, sam się przejdę, przyda mi się chwila
    oddechu. Wezmę też pizzę.
     Max!  zawołała, gdy był już przy drzwiach.
     Co takiego? Nie lubisz pizzy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •