[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- odparła, walcząc z nadciągającą falą bólu.
- Ożeniłbym się z tobą, nawet gdyby nie było dziecka
- wtrącił. - Ze względu na nie chcę wziąć ślub właśnie teraz.
Nie był nawet pewien, czy to usłyszała, ponieważ była
w trakcie wykonywania oddechów.
- Ożeniłbyś się ze mną, gdyby nie było dziecka? - po-
wtórzyła.
- Oczywiście. Przecież cię kocham.
- Kocha mnie - wyszeptała, uśmiechając się promiennie.
- Tak, kochanie. - Pani Monroe odgarnęła jej włosy
z czoła. - Na pewno cię kocha.
158
S
R
- I ja go kocham. - Zwróciła spojrzenie na Parkera. -I ja
cię kocham.
Zcisnęła mocno jego dłoń, gdy rozpoczął się kolejny
skurcz.
- Zawołam sędziego - powiedział Parker, gdy poczuła się
lepiej.
W poczekalni, oprócz sędziego siedział również ojciec
Abby, więc Parker poprosił ich obydwu do środka.
- Jest i doktor - poinformowała pani Monroe, gdy do sali
wszedł ubrany na zielono mężczyzna,
Parker ponownie ujął dłoń Abby.
- Moi drodzy, zebraliśmy się tutaj...
- Jak często następują skurcze?
- ...by połączyć Abigail i Parkera...
- Czy może mi pani dać znać, kiedy zacznie się następny?
- ...węzłem małżeńskim.
- Rozwarcie na dziewięć centymetrów. Zawiadomcie salę
porodową, że już jedziemy.
Pielęgniarka uniosła wezgłowie łóżka Abby. Parker ge-
stem dał do zrozumienia sędziemu, żeby się pospieszył.
- Czy ty, Parkerze...
- Tak.
- Czy ty, Abigail...
- Taaak!
- Nie przyj, Abby. Jeśli zamierza pan uczestniczyć w po-
rodzie, proszę włożyć fartuch.
- W takim razie ogłaszam was mężem i żoną.
Parker pocałował Abby w czoło i pobiegł, by włożyć
fartuch. Dwadzieścia pięć minut pózniej maleńka Elizabeth
159
S
R
Jayne Laird głośnym krzykiem powitała swych rodziców.
EPILOG
- Czyż ona nie jest śliczna? - zapytała Abby, tuląc w ra-
mionach swą córeczkę.
- Nie tak piękna, jak jej mama - stwierdził Parker. - Jesz-
cze - dodał szybko, gdy uniosła brwi.
- Naprawdę ożeniłbyś się ze mną, gdyby jej nie było?
- Oczywiście - zapewnił, przysuwając sobie krzesło do
łóżka. - Ale cieszę się, że jest. Poczęła się na Colombe,
zupełnie jak moja miłość do ciebie. - Spojrzał w pełne łez
oczy Abby. - Przewróciłem ci życie do góry nogami, prawda?
- mruknął.
- Jak możesz tak w ogóle mówić? - obruszyła się.
- A twoje studia?
- Przecież nadal będę mogła chodzić na zajęcia. Ty bę-
dziesz wtedy zajmował się dzieckiem.
- Będę miał na to czas? - Uśmiechnął się. - Oczywiście!
Jay całkiem niezle sobie poradził pod moją nieobecność.
- Niezle? Raczej doskonale!
- Na tyle dobrze, że mogę przekazać mu część obowiąz-
ków związanych z zarządzaniem firmą - przyznał.
- Powiedziałeś mu to?
- Jeśli chodzi o ścisłość, on powiedział to mnie. Miał
rację. Może nie zgadzamy się co do metod, ale mamy prze-
160
S
R
cież wspólny cel. Aha, byłbym zapomniał. Moja żona uwiel-
bia podróże, czyż nie?
- Obawiam się, że twoja żona będzie w najbliższym cza-
sie trochę zajęta - stwierdziła Abby, spoglądając czule na
trzymane w ramionach zawiniątko.
- Moja żona pojedzie w podróż poślubną - zadecydował.
-Do... Włoch. Zabierzemy Elizabeth ze sobą.
Spojrzał na nią, wyraznie spodziewając się, że powie mu,
jaki jest wspaniały.
- A czy zapytałeś mnie, czy chcę dokądkolwiek jechać?
- odparowała. - Czy zapytałeś, czy mam ochotę zabierać
niemowlę w tak daleką podróż?
Parker wyglądał na szczerze zaskoczonego.
- Nie, ale sądziłem, że chciałabyś mieć miesiąc miodowy.
- Chcę - zgodziła się. - Chcę pojechać na Colombe.
Na jego twarzy zagościł tajemniczy wyraz.
- Co się stało? - zaniepokoiła się. - Czyżbyś pokłócił się
z panem Ramsdellem? Nie możemy już zatrzymać się na jego
wyspie?
- Możemy tam jechać, gdy tylko będziemy mieli na to
ochotę - oznajmił Parker z pełnym samozadowolenia uśmie-
chem. - Kupiłem ten dom. Dla ciebie.
- I wyspę też?
- Też. - Skinął głową.
- Jeszcze nikt nigdy nie podarował mi wyspy - wyszeptała
wzruszona.
161
S
R
- A mnie nikt do tej pory nie dał dziecka! - odparł Parker,
z uśmiechem gładząc maleństwo po policzku.
162
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]