[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śnieżycy. Białe smugi ograniczały widoczność równie skutecznie jak burza piaskowa na Mojave, ale
surowe geometryczne linie stworów powinny na zasadzie kontrastu przyciągnąć oko w tym stosun-
kowo miękkim śnieżnym krajobrazie.
Poza terenówkami i tym, co niósł wiatr, nic się nie poruszało. Nawet wielkie drzewa wzdłuż drogi,
sosny i świerki, były tak mocno obciążone śniegiem, że konary ledwo drżały z szacunku do
zawieruchy.
Elvis zmienił kolor włosów na blond, a arabski strój na robocze buty, dżinsy z podwiniętymi
nogawkami i kraciastą koszulę z Kochających się kuzynów. W tym filmie grał dwie role:
ciemnowłosego oficera lotnictwa i jasnowłosego prostaka.
W prawdziwym życiu nie widziałeś wielu jasnowłosych prostaków powiedziałem zwłaszcza
z idealnymi zębami, czarnymi brwiami i tapirowanymi włosami.
Udał, że ma wystające siekacze i zrobił zeza, żeby zwiększyć wiarygodność roli.
Zaśmiałem się. - Synu, ostatnio zaszły w tobie jakieś zmiany. Dotąd nie śmiałeś się tak beztrosko ze
swoich złych decyzji.
Przez chwilę rozmyślał nad moimi słowami, a potem wskazał na mnie.
Co?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i pokiwał głową.
Myślisz, że jestem zabawny?
Znowu skinął, potem przecząco pokręcił głową, jakby mówiąc, że jestem zabawny, ale nie o to mu
chodziło. Zrobił szereg min i znowu wskazał mnie, potem siebie.
Jeśli chodziło mu o to, co myślałem, to mi pochlebiło.
Osobą, która nauczyła mnie śmiać się z własnej głupoty, była Stormy.
Popatrzył na blond włosy w lusterku wstecznym, pokręcił głową i roześmiał się milcząco.
Kiedy śmiejesz się z siebie, nabierasz perspektywy. Zaczynasz rozumieć, że błędy, które popełniłeś,
dopóki nic szkodzą nikomu prócz ciebie... cóż, możesz je sobie wybaczyć.
Po chwili namysłu podniósł kciuk na znak, że się ze mną zgadza.
Wiesz co? Każdy, kto przechodzi na Drugą Stronę, jeśli nie wiedział tego przed odejściem, nagle
uświadamia sobie, że na tym świecie był głupcem na tysiące sposobów. Tam wszyscy rozumieją jeden
drugiego lepiej, niż my rozumiemy siebie, i wybaczają nam naszą głupotę.
Wiedział, że chodzi mi o to, iż jego ukochana matka powita go radosnym śmiechem, nie płaczem
rozczarowania i na pewno nie wstydu. Azy wezbrały mu w oczach. Pomyśl o tym poradziłem.
Zagryzł dolną wargę i pokiwał głową. Kątem oka dostrzegłem szybki ruch w śnieżycy. Serce mi
zamarło i odwróciłem się w tamtą stronę, ale to był tylko Boo.
Z psią żywiołowością gnał, niemal szybował w górę stoku, upajając się zimowym spektaklem, ani nie
zakłócając wrogiego pejzażu, ani przezeń niezakłócany, biały pies pędzący
przez biały świat.
Objechaliśmy kościół i skręciliśmy ku wejściu do domu gościnnego, gdzie mieli czekać na nas bracia.
Elvis przeobraził się ze starannie ufryzowanego prostaka w lekarza. Miał biały kitel i stetoskop na
szyi.
Hej, zgadza się. Występowałeś z zakonnicami. Grałeś doktora. Złamane reguły. Mary Tyler Moore
była siostrą zakonną. Film może nie wiekopomny, nie dorównuje dziełom wszystkim Bena Afflecka i
Jennifer Lopez, ale przynajmniej nie żenująco głupawy.
Położył prawą rękę na sercu i poklepał szybko, sugerując kołatanie.
Kochałeś Mary Tyler Moore? Kiedy skinął głową, powiedziałem: Wszyscy kochali Mary
Tyler Moore. Ale w prawdziwym życiu byliście tylko przyjaciółmi, prawda?
Skinął głową. Znów zatrzepotał ręką. Tylko przyjaciółmi, ale ją kochał.
Rodion Romanovich zahamował przed wejściem domu gościnnego.
Gdy powoli zatrzymałem wóz za Rosjaninem, Elvis wsunął do uszu końcówki stetoskopu i przycisnął
głowicę do mojej piersi, jakby słuchał bicia serca. Jego spojrzenie było wymowne i zabarwione
smutkiem.
Zaparkowałem, zaciągnąłem hamulec ręczny i powiedziałem:
Synu, nie martw się o mnie. Słyszysz? Niezależnie, co się stanie, dam sobie radę. Kiedy wybije
moja godzina, będę jeszcze lepszy, a tymczasem będzie ze mną wszystko w porządku. Zrób, co trzeba,
i nie martw się o mnie.
Przykładał stetoskop do mojej piersi.
Byłeś dla mnie błogosławieństwem w ciężkich chwilach dodałem i nic nie sprawi mi
większej przyjemności, gdy ja stanę się błogosławieństwem dla ciebie.
Położył mi rękę na karku i ścisnął jak brat, któremu brak odpowiednich słów.
Otworzyłem drzwi i wysiadłem z terenówki. Wiatr był okropnie zimny.
ROZDZIAA 36
Spieczony przez palące zimno, padający śnieg wysychał na popiół. Płatki były prawie ziarniste i
piekły mnie w twarz, gdy brnąłem przez prawie półmetrową warstwę śniegu na spotkanie z Rodionem
Romanovichem. Wysiadł ze swojej terenówki, zostawiając włączony silnik i światła, jak ja.
Podniosłem głos, żeby przekrzyczeć wiatr: Bracia będą potrzebowali pomocy przy zapakowaniu
sprzętu. Niech da im pan znać, że jesteśmy. Tylne siedzenia w mojej terenówce są złożone. Przyjdę,
gdy tylko je
rozłożę.
W szkolnym garażu ten syn zabójczyni sprawiał nieco teatralne wrażenie, ubrany w niedzwiedzią
czapę i lamowany futrem skórzany płaszcz, ale w burzy wyglądał iście monarszo i w swoim żywiole,
jakby był królem zimy i mógł ruchem ręki powstrzymać padający śnieg, gdyby mu przyszła ochota.
Nie kulił się i nie chował głowy przed kąsającym wiatrem. Wyprostowany jak struna ruszył do domu
gościnnego dumnym krokiem, jakiego można się spodziewać po człowieku, który kiedyś
przygotowywał ludzi na śmierć.
W chwili, gdy zniknął w budynku, otworzyłem drzwi jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]