[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powinieneś wrócić do sióstr. Czy... czy mogłabym tu chwilę zostać? Nie chcę
schodzić na dół.
- Zostanę z tobą.
- Nie, musisz...
Nie wytrzymał. Pchnął ją na łóżko, a sam się do niej przytulił.
- Muszę cię pocałować. To moja ostatnia szansa.
W odpowiedzi zamruczała cicho i przyciągnęła go do siebie. Wsunął ręce w jej
włosy, uwalniając je ze spinek. Jej usta miały słony smak łez i słodki smak kobiecości.
Przeszył go żar. Ona również płonęła.
- Pragnę cię. Pragnę się z tobą kochać.
R
L
T
- Ja też tego chcę.
Całował jej usta, powieki, brodę. Pieścił szyję. Kiedy przytknął wargi do jej ucha,
wciągnęła powietrze. Powoli rozwiązał fartuszek i rozpiął sukienkę. Obsypywał jej ciało
pocałunkami, gładził dłońmi żebra, dekolt, brzuch.
Nagle Darcy wstrzymała oddech.
- Przepraszam - szepnęła. - Miejsce, gdzie doznałam urazu, jest bardzo wrażliwe.
Tam przebiega granica między czuciem a brakiem czucia i kiedy mnie tam dotykasz...
Dotknął jej ponownie. Wygiąwszy plecy w łuk, pociągnęła za koszulę Patricka, na-
stępnie za pasek u jego spodni. Pozbył się obu rzeczy. W którymś momencie wspólnie
pozbyli się sukienki Darcy.
Obserwował jej twarz, słuchał westchnień i jęków.
- Możemy się kochać. Chcę tego...
- Ja też - szepnął. - Ale nie będziemy się spieszyć. Jeśli to ma być nasza jedyna
wspólna noc, niech trwa jak najdłużej.
Gładził ją delikatnie i całował. Odwzajemniała jego pieszczoty. A potem ostrożnie
się z nią połączył. Nie spieszył się. Ogień narastał. A on, Patrick, powoli tracił kontrolę.
- Patrick, ja... - Darcy nie była w stanie dokończyć zdania.
- Tak, dobrze.
Z całej siły zaciskając wokół niego ramiona, krzyknęła i przeniosła się do krainy
rozkoszy. Po chwili dołączył do niej. Kiedy wrócił z powrotem na ziemię, wciąż był
zdezorientowany. Rozejrzał się dookoła. Leżał na łóżku w sypialni, tuląc do siebie Dar-
cy. Nigdy dotąd mu się to nie zdarzyło: taka pełna utrata świadomości. Całe szczęście, że
nie połamał Darcy kości. Opuszkiem palca potarła jego wargi.
- Dziękuję...
- To powinna być moja kwestia.
Zaczerwieniła się.
- Obiecaj mi, że będziesz się wspaniale bawił. I nie martwił o mnie. Nie jestem
niepoprawną marzycielką... - Wsparła się na łokciu. - Chcę, żebyś znalazł sobie drugą
Angelise i szusował z nią po zboczach.
- Naprawdę?
R
L
T
- Mówię serio. Będę zła, jeśli zaczniesz się o mnie zamartwiać.
- Nie zacznę - skłamał. - Masz mnóstwo przyjaciół i powiększające się grono klien-
tów. - Akurat to było prawdą.
- No właśnie. - Uśmiechając się błogo, pocałowała go w usta. - Dziękuję - powtó-
rzyła szeptem. - Za to, że potraktowałeś mnie jak normalną kobietę. Było cudownie. Je-
steś moim pierwszym mężczyzną.
Pózniej, kiedy odprowadziwszy ją do ośrodka, siedział sam w ciemnościach, zasta-
nawiał się nad jej słowami. Nie, nie był pierwszym kochankiem Darcy. Był pierwszym
od czasu wypadku. Chciała jednak, żeby znalazł sobie kobietę, ożenił się...
Zatem może był pierwszym, ale nie będzie ostatnim. Przeszył go ból. Co miał ro-
bić? Chciał, aby Darcy znalazła szczęście. Może znajdzie je u boku Jareda?
Ale przynajmniej ja byłem pierwszy po wypadku, próbował się pocieszyć.
Kiepsko mu to szło, bo już za nią tęsknił.
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Dwa tygodnie pózniej Darcy siedziała w kuchni, z miską na kolanach.
- Długo będziesz tak mieszać? - spytała Olivia. - Czy w końcu coś z tego zrobimy?
Darcy popatrzyła na przyjaciółkę, potem na miskę.
- Zrobimy - odparła. - Ciasto. Dla Lane.
- Od tygodnia trwa jej pożegnalny maraton. To jakie dziś upieczemy?
Darcy ponownie zerknęła na miskę. Skup się, nakazała sobie.
- Czekoladowe. Chyba. Tak, czekoladowe. No co? - spytała, napotkawszy wzrok
Olivii.
- Nigdy nie mówisz czekoladowe. Zawsze to jest czekoladowa niespodzianka"
dzika rozkosz" albo karmelowe marzenie". Jesteś w kiepskiej formie. Musimy coś z
tym zrobić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]