Indeks IndeksGerber Michael Barry Trotter. Tom 2 Barry Trotter I Niepotrzebna KontynuacjaAntologia Barbarzyńcy [Rebis] 01 Barbarzyńcy_ Tom 1 (1991)25. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 25 Skarby wikingów (2)Gordon Dickson Dragon 08 The Dragon in LyonesseŚw. Tomasz z Akwinu 25. Suma Teologiczna Tom XXVMoorcock_Michael_ _Zwiastun_Burzy_ _Sagi_o_Elryku_Tom_VIIIGordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)Liu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 Wołanie z MrokuCo Polska dała światu Jerzy Robert Nowak tom 1Anne Rice Godzina Czarownic TOM 4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • raju.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    meble.
    - Z czymś takim Janusowie mogliby zakasować każdy z domów Mozarta - zauważył
    Dan, przyglądając się zajmującym całą ścianę szklanym gablotom, w których znajdowały się
    ręcznie pisane partytury. Na widok grubego tomu na dolnej półce zmarszczył brwi. - A to co?
    Wygląda jak książka autorstwa taty Mozarta.
    - Metoda gry na skrzypcach. W siedemnastym wieku był to numer jeden wśród
    podręczników dla skrzypków. - Amy gwałtownie zaczerpnęła powietrza. - Dan, tu jest
    klawesyn, na którym Mozart zaczął grać jako trzylatek! Pomyśl tylko: ty w tym wieku ciągle
    jeszcze chodziłeś w pieluchach, a ten berbeć już naciskał klawisze i wyszukiwał pasujące do
    siebie nuty.
    - Może Mozart też używał wtedy pieluch - odparł na swoją obronę Dan. - To, że ktoś
    rodzi się geniuszem, nie znaczy jeszcze, że od razu potrafi korzystać z nocnika.
    Amy błądziła wzrokiem po rozlicznych eksponatach i wreszcie zatrzymała uwagę na
    szklanej gablocie w samym środku sali. Znajdowały się w niej trzy pożółkłe strony pokryte
    wykaligrafowanym tekstem.
    Tekstem, który wyglądał bardzo znajomo...
    - Brakujące kartki! Te, które wyrwano z pamiętnika Nannerl!
    Dan natychmiast pojawił się u jej boku.
    - Co tam jest napisane?
    Amy spojrzała na niego z irytacją.
    - Są po niemiecku, lamusie. Musimy je stąd wydostać i pokazać Nellie.
    - To będzie nie lada sztuka - powiedział niepewnie Dan, gdy nagle dostrzegł dziwny
    mechanizm połączony z gablotą. Składał się z niewielkiej podstawki, wykonanej z białej
    porcelany, nad którą znajdowało się zródło jaskrawego światła. - Widziałem coś takiego na
    zdjęciach. To jest skaner tęczówki oka. Kładziesz brodę na podstawce, a światło sprawdza
    twoją gałkę oczną.
    Amy zamyśliła się przez chwilę.
    - Może nasze gałki oczne przejdą ten test. Nasza rodzina składa się z czterech gałęzi.
    Istnieje dwadzieścia pięć procent szans na to, że mamy janusowe tęczówki.
    - I siedemdziesiąt pięć na to, że wpadniemy jak śliwki w kompot - skwitował Dan. -
    Amy, ci ludzie powiesili na ścianach obrazy warte miliony dolarów, a my chcemy im zwędzić
    to, czego tak pilnie chronią. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale to jasne, że jeśli
    spróbujemy ukraść te kartki i zostaniemy złapani, czeka nas potworna kara.
    Amy odsunęła się od skanera. Nie miała wątpliwości co do tego, że Cahillowie nie
    lubią się patyczkować. Czy skoro gra toczyła się o nieograniczoną władzę, będą musieli
    ryzykować w niej własnym życiem?
    Jej niespokojne myśli przerwał znany głos dobiegający z korytarza prowadzącego do
    sali Mozarta:
    - To miejsce powala na kolana, joł! Mama nigdy mi nie mówiła, że ci wszyscy
    wymiatacze byli Cahillami...
    Dan w jednej chwili zbladł jak ściana. Odwrócił się do siostry i bezgłośnie ruszył
    ustami:  Jonah . Amy wciągnęła go za rodzinny klawesyn Mozartów. Przyczaili się, ledwie
    ośmielając się oddychać.
    - To naprawdę imponujące - zgodził się inny głos, tym razem z włoskim akcentem. -
    Najwyrazniej Janusowie mieli większy wkład w sztukę niż jakakolwiek rodzina w dziejach
    ludzkości.
    - Mamy w sobie to coś - przechwalał się Jonah.
    - To powinno was szczególnie zainteresować jako Amerykanów. - Znów zabrzmiał
    głos mężczyzny. - Możliwe, że jest to najczęściej kopiowany obraz wszechczasów - portret
    waszego pierwszego prezydenta, Georgea Washingtona, drukowany na każdym
    amerykańskim banknocie jednodolarowym od ponad wieku. Namalował go Gilbert Stuart w
    1796 roku. Jego prababka, Gertrude, nosiła panieńskie nazwisko Cahill.
    - Grubo! - odparł Jonah. - Chociaż wydawało mi się, że ten obraz znajduje się w
    muzeum sztuk pięknych w Bostonie.
    Przewodnik odezwał się z głębokim niesmakiem:
    - Tamto to tylko nieobrobiony szkic. Większość płótna pozostała niezamalowana,
    podczas gdy ten obraz... jak wy to mówicie?
    - To dopiero coś? - podpowiedział Jonah.
    - Esattamente. Większość zajmujących się sztuką Janusów zostawia dla nas to, co
    najlepsze. Przypomnijcie mi, żebym pokazał wam pózniej skończone Rozgwieżdżone niebo
    Van Gogha. Namalowane na nim zaćmienie księżyca jest naprawdę spektakularne. A teraz
    chodzcie za mną...
    Amy wyjrzała zza klawesynu i zobaczyła Jonaha i jego ojca. Prowadził ich wysoki,
    szczupły mężczyzna o kruczoczarnych włosach związanych w kitkę. Zatrzymali się przed
    szklaną gablotą zawierającą brakujące kartki z pamiętnika Nannerl.
    - Oto, jak sądzę, cel waszej wizyty - oznajmił facet z kucykiem. - Fragment
    pamiętnika Marii Anny Mozart.
    Amy i Dan wymienili przerażone spojrzenia. Czy to możliwe, że przebyli tak długą
    drogę wyłącznie po to, by patrzeć, jak Jonah Wizard sprząta im nagrodę sprzed nosa?
    Jonah skinął głową w stronę skanera tęczówki.
    - Niezłe zabezpieczenie. Te świstki to chyba nie byle co.
    Gospodarz posłał mu skruszone spojrzenie.
    - Szczerze mówiąc, nie jesteśmy pewni, dlaczego właśnie te strony są tak cenne.
    Jednak na przestrzeni stuleci gałęzie rodu zaciekle o nie walczyły. Rozsądek wymagał więc
    zastosowania szczególnych środków ostrożności.
    Do rozmowy włączył się ojciec Jonaha.
    - Jonah nie podda się skanowaniu tęczówki. Jego oczy są ubezpieczone na jedenaście
    milionów dolarów. - Uderzył ze złością w klawisze swojego BlackBerry. - Dlaczego tu nie
    ma sygnału?!
    - Wyluzuj, tatku. Od jednego razu nic mi się nie stanie. - Jonah oparł podbródek o
    podstawkę i utkwił spojrzenie w zródle światła. Rozległo się piknięcie, po którym
    komputerowy głos oznajmił:  Tożsamość potwierdzona - Wizard, Jonah, matka: Cora
    Wizard, członkini, rada najwyższa Janusów; ojciec: Broderick T. Wizard, nie-Cahill,
    ograniczona autoryzacja .
    Pan Wizard zrobił kwaśną minę. Najwyrazniej nie było mu w smak, że w krainie
    Janusów jest obywatelem drugiej kategorii.
    Facet z kucykiem założył lateksowe rękawiczki, drugą parę wręczając Jonahowi.
    Pózniej otworzył drzwi z kuloodpornego szkła, wyjął z gabloty fragment pamiętnika Nannerl
    i podał go młodemu gwiazdorowi.
    - Będziesz mógł przejrzeć te materiały w naszym biurze. Rzecz jasna nie możemy
    pozwolić, by opuściły one twierdzę.
    - Moja żona na pewno będzie zdumiona tym, że prowadzicie to miejsce jak jakiś obóz
    wojskowy - warknął pan Wizard. - Nawet gdy chodzi o jej syna.
    - Pańska żona - prychnął wyniośle przewodnik - sama opracowała nasze procedury
    bezpieczeństwa.
    - W porządku, tato - załagodził Jonah. - Mama się na to zgadza. I ja też.
    Gdy cała trójka opuściła salę Mozarta, Amy zerwała się, by pobiec za nimi, lecz Dan
    zamknął jej ramię w żelaznym uścisku.
    - Co chcesz zrobić? - syknął. - Okraść Jonaha Wizarda w samym środku siedziby
    Janusów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •