[ Pobierz całość w formacie PDF ]
meble.
- Z czymś takim Janusowie mogliby zakasować każdy z domów Mozarta - zauważył
Dan, przyglądając się zajmującym całą ścianę szklanym gablotom, w których znajdowały się
ręcznie pisane partytury. Na widok grubego tomu na dolnej półce zmarszczył brwi. - A to co?
Wygląda jak książka autorstwa taty Mozarta.
- Metoda gry na skrzypcach. W siedemnastym wieku był to numer jeden wśród
podręczników dla skrzypków. - Amy gwałtownie zaczerpnęła powietrza. - Dan, tu jest
klawesyn, na którym Mozart zaczął grać jako trzylatek! Pomyśl tylko: ty w tym wieku ciągle
jeszcze chodziłeś w pieluchach, a ten berbeć już naciskał klawisze i wyszukiwał pasujące do
siebie nuty.
- Może Mozart też używał wtedy pieluch - odparł na swoją obronę Dan. - To, że ktoś
rodzi się geniuszem, nie znaczy jeszcze, że od razu potrafi korzystać z nocnika.
Amy błądziła wzrokiem po rozlicznych eksponatach i wreszcie zatrzymała uwagę na
szklanej gablocie w samym środku sali. Znajdowały się w niej trzy pożółkłe strony pokryte
wykaligrafowanym tekstem.
Tekstem, który wyglądał bardzo znajomo...
- Brakujące kartki! Te, które wyrwano z pamiętnika Nannerl!
Dan natychmiast pojawił się u jej boku.
- Co tam jest napisane?
Amy spojrzała na niego z irytacją.
- Są po niemiecku, lamusie. Musimy je stąd wydostać i pokazać Nellie.
- To będzie nie lada sztuka - powiedział niepewnie Dan, gdy nagle dostrzegł dziwny
mechanizm połączony z gablotą. Składał się z niewielkiej podstawki, wykonanej z białej
porcelany, nad którą znajdowało się zródło jaskrawego światła. - Widziałem coś takiego na
zdjęciach. To jest skaner tęczówki oka. Kładziesz brodę na podstawce, a światło sprawdza
twoją gałkę oczną.
Amy zamyśliła się przez chwilę.
- Może nasze gałki oczne przejdą ten test. Nasza rodzina składa się z czterech gałęzi.
Istnieje dwadzieścia pięć procent szans na to, że mamy janusowe tęczówki.
- I siedemdziesiąt pięć na to, że wpadniemy jak śliwki w kompot - skwitował Dan. -
Amy, ci ludzie powiesili na ścianach obrazy warte miliony dolarów, a my chcemy im zwędzić
to, czego tak pilnie chronią. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale to jasne, że jeśli
spróbujemy ukraść te kartki i zostaniemy złapani, czeka nas potworna kara.
Amy odsunęła się od skanera. Nie miała wątpliwości co do tego, że Cahillowie nie
lubią się patyczkować. Czy skoro gra toczyła się o nieograniczoną władzę, będą musieli
ryzykować w niej własnym życiem?
Jej niespokojne myśli przerwał znany głos dobiegający z korytarza prowadzącego do
sali Mozarta:
- To miejsce powala na kolana, joł! Mama nigdy mi nie mówiła, że ci wszyscy
wymiatacze byli Cahillami...
Dan w jednej chwili zbladł jak ściana. Odwrócił się do siostry i bezgłośnie ruszył
ustami: Jonah . Amy wciągnęła go za rodzinny klawesyn Mozartów. Przyczaili się, ledwie
ośmielając się oddychać.
- To naprawdę imponujące - zgodził się inny głos, tym razem z włoskim akcentem. -
Najwyrazniej Janusowie mieli większy wkład w sztukę niż jakakolwiek rodzina w dziejach
ludzkości.
- Mamy w sobie to coś - przechwalał się Jonah.
- To powinno was szczególnie zainteresować jako Amerykanów. - Znów zabrzmiał
głos mężczyzny. - Możliwe, że jest to najczęściej kopiowany obraz wszechczasów - portret
waszego pierwszego prezydenta, Georgea Washingtona, drukowany na każdym
amerykańskim banknocie jednodolarowym od ponad wieku. Namalował go Gilbert Stuart w
1796 roku. Jego prababka, Gertrude, nosiła panieńskie nazwisko Cahill.
- Grubo! - odparł Jonah. - Chociaż wydawało mi się, że ten obraz znajduje się w
muzeum sztuk pięknych w Bostonie.
Przewodnik odezwał się z głębokim niesmakiem:
- Tamto to tylko nieobrobiony szkic. Większość płótna pozostała niezamalowana,
podczas gdy ten obraz... jak wy to mówicie?
- To dopiero coś? - podpowiedział Jonah.
- Esattamente. Większość zajmujących się sztuką Janusów zostawia dla nas to, co
najlepsze. Przypomnijcie mi, żebym pokazał wam pózniej skończone Rozgwieżdżone niebo
Van Gogha. Namalowane na nim zaćmienie księżyca jest naprawdę spektakularne. A teraz
chodzcie za mną...
Amy wyjrzała zza klawesynu i zobaczyła Jonaha i jego ojca. Prowadził ich wysoki,
szczupły mężczyzna o kruczoczarnych włosach związanych w kitkę. Zatrzymali się przed
szklaną gablotą zawierającą brakujące kartki z pamiętnika Nannerl.
- Oto, jak sądzę, cel waszej wizyty - oznajmił facet z kucykiem. - Fragment
pamiętnika Marii Anny Mozart.
Amy i Dan wymienili przerażone spojrzenia. Czy to możliwe, że przebyli tak długą
drogę wyłącznie po to, by patrzeć, jak Jonah Wizard sprząta im nagrodę sprzed nosa?
Jonah skinął głową w stronę skanera tęczówki.
- Niezłe zabezpieczenie. Te świstki to chyba nie byle co.
Gospodarz posłał mu skruszone spojrzenie.
- Szczerze mówiąc, nie jesteśmy pewni, dlaczego właśnie te strony są tak cenne.
Jednak na przestrzeni stuleci gałęzie rodu zaciekle o nie walczyły. Rozsądek wymagał więc
zastosowania szczególnych środków ostrożności.
Do rozmowy włączył się ojciec Jonaha.
- Jonah nie podda się skanowaniu tęczówki. Jego oczy są ubezpieczone na jedenaście
milionów dolarów. - Uderzył ze złością w klawisze swojego BlackBerry. - Dlaczego tu nie
ma sygnału?!
- Wyluzuj, tatku. Od jednego razu nic mi się nie stanie. - Jonah oparł podbródek o
podstawkę i utkwił spojrzenie w zródle światła. Rozległo się piknięcie, po którym
komputerowy głos oznajmił: Tożsamość potwierdzona - Wizard, Jonah, matka: Cora
Wizard, członkini, rada najwyższa Janusów; ojciec: Broderick T. Wizard, nie-Cahill,
ograniczona autoryzacja .
Pan Wizard zrobił kwaśną minę. Najwyrazniej nie było mu w smak, że w krainie
Janusów jest obywatelem drugiej kategorii.
Facet z kucykiem założył lateksowe rękawiczki, drugą parę wręczając Jonahowi.
Pózniej otworzył drzwi z kuloodpornego szkła, wyjął z gabloty fragment pamiętnika Nannerl
i podał go młodemu gwiazdorowi.
- Będziesz mógł przejrzeć te materiały w naszym biurze. Rzecz jasna nie możemy
pozwolić, by opuściły one twierdzę.
- Moja żona na pewno będzie zdumiona tym, że prowadzicie to miejsce jak jakiś obóz
wojskowy - warknął pan Wizard. - Nawet gdy chodzi o jej syna.
- Pańska żona - prychnął wyniośle przewodnik - sama opracowała nasze procedury
bezpieczeństwa.
- W porządku, tato - załagodził Jonah. - Mama się na to zgadza. I ja też.
Gdy cała trójka opuściła salę Mozarta, Amy zerwała się, by pobiec za nimi, lecz Dan
zamknął jej ramię w żelaznym uścisku.
- Co chcesz zrobić? - syknął. - Okraść Jonaha Wizarda w samym środku siedziby
Janusów?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]