Indeks IndeksBaxter Mary Lynn Prezent dla Joni Gwiazdka miłościZ2.02 Prezentowanie walorów turystycznych środowiska165. Worth Susan W labiryncie uczuć4 Susan Stephens Najbogatszy HiszpanMarketing terytorialny. Miasto i region na rynkuJack L. Chalker Downtiming the Night SVan Hail Victoria To gupie serceJack L. Chalker QM 3 Ninety Trillion FaustsFootfallHunter Jillian Misja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    82
    R
    L
    T
    ROZDZIAA ÓSMY
    Następnego rana wchodził do Raleigh s z niemiłym uczuciem, że
    cokolwiek on i Shannon dzielili w czasie weekendu, teraz należało już do
    przeszłości.
    Był ogromnie rozczarowany. Miał wprawdzie córkę, która była dla
    niego najważniejsza na świecie. To stanowiło prawdziwe pocieszenie. No i
    zamierzał kupić kolejny sklep. Ale od dwóch lat Shannon była pierwszą
    kobietą, która zrobiła na nim wrażenie. I bardzo żałowały że bez
    wzajemności. Niestety, nie miał innego wyjścia, jak przyjąć to do
    wiadomości.
    Oboje z Finley weszli do gabinetu i Shannon zerwała się od biurka.
     Finley! Zapanowałam dla nas fantastyczny dzień.
    Byłby zachwycony, że tak chętnie zajmie się jego córką, podczas gdy on
    będzie pracował, gdyby nie wrażenie, że sytuacja zupełnie się odwróciła i
    Shannon okazywała teraz dużo więcej ciepła Finley niż jemu. Z jednej strony
    było to bardzo miłe, ale on sam czuł się w tej sytuacji raczej kiepsko.
    Finley podskoczyła radośnie.
     Co będziemy dziś robić?
     Najpierw popracuję jeszcze godzinkę, ale potem pójdziemy do
    parku i pokażę ci miasteczko. Może być?  Popatrzyła pytająco na
    Rory'ego.
    Błysk w oczach ewidentnie był efektem nadziei na spędzenie miłych
    chwil z dzieckiem. Nie miał nic wspólnego z radością na jego widok ani z ich
    wzajemnÄ… fascynacjÄ….
     Tak, jasne  odpowiedział nieskładnie.
    83
    R
    L
    T
    Nie mógł mieć już żadnych wątpliwości. Jeżeli Shannon w ogóle czuła
    do niego cokolwiek, zdołała to w sobie stłumić. Zdjął płaszcz, powiesił go na
    wieszaku i przyklęknął przed Finley.
     Bądz grzeczna i słuchaj się Shannnon.
     Dobrze.  Kiwnęła głową.
    Shannon obeszła biurko.
     Na pewno świetnie damy sobie radę.
    Rory zerknął na nią. Lśniące czarne włosy rozsypały się na ramionach,
    niebieskie oczy błyszczały szczęściem. Niewątpliwie należała do
    najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek spotkał. I była taka słodka. Miła.
    Bystra. Zabawna.
    Serce ścisnęło mu się żalem. Stracił ją, zanim jeszcze miał szansę
    podjąć jakąkolwiek decyzję. Może tak było lepiej, pomyślał. Jeszcze raz
    przypomniał Finley o dobrym zachowaniu i ruszył do działu księgowości.
    Przegląd ksiąg potwierdził jego wcześniejsze przypuszczenia. Już za rządów
    jej ojca Raleigh s prosperował bardzo dobrze, ale zyski wyraznie wzrosły,
    gdy ster rządów przejęła córka.
    O dwunastej wrócił do gabinetu Shannon. Wendy nie było w
    sekretariacie, nie było też Shannon. Westchnął i wyjrzał przez okno.
    Miasteczko wokoło tętniło życiem. Srebrzyste dzwonki i świąteczne
    przybranie lamp ulicznych połyskiwały poruszane wiatrem. Altana w
    miejskim parku wyglądała jak ubrana w śnieżną czapę. To było miłe,
    przyjazne miejsce, dobre, by wychowywać dziecko. Jeżeli kupi sklep,
    mógłby tu zamieszkać.
     Robi wrażenie szczęśliwszej niż kiedykolwiek, wiesz?
    Na ten niespodziewany komentarz Wendy błyskawicznie odwrócił się
    od okna.
    84
    R
    L
    T
     SÅ‚ucham?
     Shannon. Przez te kilka ostatnich dni wprost rozkwitła. Wróciła z
    Karoliny Południowej całkowicie załamana.
     Wendy zamilkła na chwilę i w zdumieniu potrząsnęła głową.  Nie
    wiem, co zrobił jej mąż, ale to ją zniszczyło. Nie mówiła o tym, ale nie
    musiała. To było wyraznie widać.
    Wyobraznia Rory'ego podsunęła usłużnie różne, w większości
    makabryczne obrazy. Chętnie spotkałby się z tym łajdakiem i niezle nim
    potrzÄ…snÄ…Å‚.
     I nagle pojawiłeś się ty. Po waszym wspólnym śnieżnym
    weekendzie wróciła w poniedziałek odmieniona uśmiechnęła się
    zachęcająco.  Cokolwiek zrobiłeś, tak trzymaj.
    ParsknÄ…Å‚ z powÄ…tpiewaniem.
     Może i na początku cieszyła się moim towarzystwem, ale ostatnio
    jakby mniej. W dodatku zrobiła się okropnie nieprzystępna...
    Wendy oparła się i framugę i wzruszyła ramionami.
     Mówiłam. Jej były naprawdę ją zranił. Nic dziwnego, że teraz
    dmucha na zimne. Cóż...  Spojrzała mu prosto w oczy.  Musiałaby być
    szalona, żeby nie zwrócić na ciebie uwagi, a skoro nawet ja widzę, że jesteś
    nią zainteresowany...  Wzięła głęboki oddech.  Po prostu się nie
    poddawaj, dobrze?
    Rezygnacja była ostatnim, na co miałby ochotę. Zwłaszcza skoro już
    wiedział, że z jej strony to. tylko ostrożność, a nie niechęć czy brak
    zainteresowania. %7łe też sam na to nie wpadł. Kto jak kto, ale on powinien
    wiedzieć, jak mogą na człowieka wpłynąć złe doświadczenia.
    W drzwiach gabinetu pojawia się Finley. Przepchnęła się obok Wendy i
    skoczyła mu na szyję.
    85
    R
    L
    T
     Hej, wiesz, jakie tu majÄ… fajne sklepy z cukierkami i z zabawkami?
    Spotkał się wzrokiem z Shannon, która weszła za Finley.
     Zachęcasz ją do bywania u konkurencji?
    Roześmiała się beztrosko.
     To bardzo sympatyczne i ciekawe sklepy.
     Nie wÄ…tpiÄ™.
    Rozpięła długi biały płaszcz.
     Naprawdę. Te sklepy ściągają do miasta masę ludzi. Stali klienci
    kupujÄ… tam jeden wyjÄ…tkowy prezent, a po resztÄ™ przychodzÄ… do nas.
    Rory postawił Finley na podłodze.
    Całe ciało mrowiło go od czegoś, czego nie umiał nazwać. Nie był to
    lęk, przynajmniej tak mu się wydawało. Nie podniecenie, chociaż musiał
    przyznać, że Shannon robiła na nim ogromne wrażenie. I nie oczekiwanie,
    chociaż cieszył się, że nie jest mu niechętna. Była tylko ostrożna, a skoro
    Wendy w jakimś sensie dała im zielone światło, nie bardzo wiedział, jak się
    teraz zachować. Jak się zabiega o względy kogoś, kto po ciężkich przeżyciach
    jest tak kruchy i delikatny?
    Finley złapała go za rękę.
     Shannon mówi, że jeżeli chcemy, możemy z nią pójść po zakupy
    dziÅ› wieczorem.
     Zakupy?  roześmiał się cicho, niepewny, jak zareagować na tę
    propozycjÄ™.
    Rozumiał, co czuje Shannon. To był ból odrzucenia. Poczucie bycia
    niechcianym, nie dość dobrym w oczach osoby, która przysięgała nas kochać.
    Wiedział, jakie to przykre, bo sam miał podobne odczucia. Niestety, nie
    wiedział, jak jej pomóc.
     Dlaczego właścicielka domu towarowego miałaby chodzić po
    86
    R
    L
    T
    zakupy?
     Choinka  wyjaśniła Finley.
    Rory mógł być tylko wdzięczny i szczęśliwy. Jego ponure obawy, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •