[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strzegł tylko w jej oczach błysk, świadczący o tym, że
nie zamierza się poddawać, a potem już wisiała na jego
szyi. Xavier przyjął wyzwanie i przytulił ją z triumfal-
nym pomrukiem.
Przez jedną krótką chwilę czuła ciepły dotyk jego ust.
Nie! krzyknęła, przestraszona własną odwagą.
W jej głosie zabrzmiała tak głęboka panika, że Xavier
się cofnął i podniósł ręce do góry; nie chciał jej zrobić
krzywdy.
Uświadomił sobie ponuro, że ponownie go zaskoczy-
ła. Potrafił pogodzić się ze swoimi rozlicznymi wadami,
ale dotąd nigdy nie miał problemu z trafną oceną intencji
kobiety.
Przepraszam bąknęła. To przez wstrząs spowo-
dowany upadkiem wyjaśniła niezręcznie.
Pomóż mi pozbierać drewno polecił i odwrócił
się do niej plecami. Musimy podgrzać jedzenie i zapa-
rzyć kawę.
Sophie z ulgą przekonała się, że w jego głosie nie ma
cienia emocji, i ochoczo przystąpiła do pracy. Kiedy
jednak w końcu zasiedli do posiłku, jedzenie stawało jej
w gardle.
Nieprędko zjemy kolację mruknął, nie podno-
sząc na nią wzroku.
Sophie ponownie spróbowała coś przełknąć, ale nie
czuła żadnego smaku. Równie dobrze mogłaby gryzć
trociny.
Wypij coś. Podał jej kubek.
54 SUSAN STEPHENS
Sophie wzięła naczynie tak, aby nie dotknąć Xaviera.
Wypiła gorący napój i znów zabrała się do jedzenia, ale
myślała wyłącznie o swoim towarzyszu i o muśnięciu
jego warg. Jak to możliwe, że tak bardzo ją pociągał
i jednocześnie czuła przed nim tak silny strach? Na
domiar złego nie był to lęk wynikający z jej własnych
przeżyć, a raczej wspomnienie z dzieciństwa, pamięć
o ojcu przystojnym, lecz zarazem samolubnym i okrut-
nym. Jej umysł po prostu nie potrafił zaakceptować faktu,
że Xavier mógłby być inny. Tak więc z jednej strony
pragnęła jego dotyku, który z pewnością sprawiłby jej
rozkosz, a z drugiej wiedziała, żeswoją sprawność Xavier
musiał jakoś zdobyć na pewno nie wzięła się znikąd.
Aco będzie, kiedy się nią znudzi? Doskonale znała
odpowiedz na to pytanie: kolejne kochanki, złamane
obietnice, alkohol, przemoc. Zadrżała na samo wspo-
mnienie. Pamiętała, jak jej matka bez słowa skargi
znosiła kolejne etapy rozpadu związku z ojcem i nawet
nie czuła się upokorzona. Po prostu zatraciła poczucie
własnej wartości.
Kiedy Xavier zabrał talerz oraz kubek i oznajmił, że
pora ruszać w drogę, Sophie była tak bardzo pochłonięta
rozmyślaniami o przeszłości, że z początku nawet nie
drgnęła. Xavier zignorował jej niezdarny sprzeciw
i chwycił ją za ręce, żeby wstała.
Wyglądasz na kompletnie rozbitą zauważył.
W takim stanie nie nadajesz się do pracy. Możesz
przespać się w samochodzie, kiedy będę prowadził.
Pamiętaj, że jestem twoim szefem, i to ja ustalam
zasady. Do kliniki dotrzemy przed zmrokiem; na miejs-
cu od razu położysz się spać.
NAJBOGATSZY HISZPAN 55
Sophie nie usłyszała nic więcej. Nie była nawet
świadoma, że pisnęła bezradnie niczym kotek, któremu
łapka utkwiła w drzwiach.
Nie interesują mnie twoje wymówki, więc się nie
kłopocz burknął ponuro i ruszył z nią do samochodu.
Sama dam sobie radę zapewniła go i przyspieszy-
ła kroku.
Pewnie tak! krzyknął zirytowany. Tylko po co?
Jego wybuch zdumiał ich oboje. Przez chwilę stali
przy zamkniętych drzwiach od strony pasażera, aż wresz-
cie Xavier pochylił się i je otworzył. Potem ruchem
głowy wskazał, żeby wsiadła do środka.
Od czasu do czasu mogę otwierać ci drzwi wyjaś-
nił, kiedy go mijała. To naprawdę nie znaczy, że
traktuję cię jak słabą istotę.
Kiedy dotarli do kliniki, wszędzie panowała cisza
i kompletna pustka; jedyne zródło światła stanowił
częściowo ukryty za chmurami księżyc. Xavier otwo-
rzył zamknięte na klucz drzwi i wpuścił Sophie do
środka.
Jutro pokażę ci, gdzie co jest wyjaśnił, prowa-
dząc ją prosto do sypialni. Przywiozłaś piżamę?
Zabrałam nowe ubrania z rancza.
Doskonale mruknął do siebie Xavier. Jedwabne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]