[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niesprawiedliwy. A co będzie, kiedy jednak się pomylę, kiedy
zrobię coś nie tak? Co się wtedy stanie z twoją wielką miłością?
RS
96
- Przestań, Mia...
- Jeśli naprawdę mnie kochasz, to wróć do domu - poprosiła,
choć było to chyba najtrudniejsze, co kiedykolwiek w życiu
zrobiła. Nie mogła go do siebie dopuszczać tylko po to, by
czekać z niepokojem, kiedy znów ją odepchnie. - Jeżeli
szanujesz moją wolę, po prostu odejdz.
- Dobrze - zgodzi! się Ethan. - Zostawię cię samą, ale ze
szpitala się nie ruszę. Nie wejdę do ciebie, nawet się nie
odezwę, ale gdybyś zmieniła zdanie, jeżeli...
Nie dokończył, tylko zawołał Gartha i odsunął się od wózka,
robiąc miejsce ludziom, których Mia potrzebowała teraz
bardziej niż jego.
RS
97
ROZDZIAA JEDENASTY
Ethan też odczuwał ból. Każdy krzyk wbijał się w jego serce
jak ostry nóż i przypominał o tym. co po raz drugi odrzucił, co
utracił na zawsze.
Bardzo chciał być przy Mia, przynajmniej trzymać ją za rękę,
lecz ona go nie chciała. Dlatego trzymał się od niej z daleka.
Tym razem nie własna pycha trzymała go na dystans, lecz
szacunek dla woli Mia.
Chodził tam i z powrotem po maleńkiej poczekalni i czuł, że
zaraz wybuchnie. Przychodziły mu do głowy różne mniej lub
bardziej prawdziwe wyjaśnienia własnego skandalicznego
zachowania, ale odrzucał je wszystkie po kolei. %7ładne nie
pasowało, żadne z nich nie było wystarczające i wszystkie były
spóznione.
Nie mógł znieść własnego towarzystwa, tego idioty, który
narobił tyle szkód. Mia, ufna jak dziecko, przyjęła go z
powrotem, wszystko wybaczyła i przez cały ten czas go kochała.
A on czym jej odpłacił?
- Ethan! - Głuchy jęk poruszył jego stargane nerwy.
Nasłuchiwał. Był pewien, że się przesłyszał.
- Ethan! -Tym razem na pewno dobrze usłyszał. Zerwał się
na równe nogi. Chciał biec, ale stal jak wrośnięty w ziemię. Nie
śmiał, nie był pewien, czy naprawdę go potrzebowała, czy
chciała go zobaczyć. Bał się naruszyć jej zakaz. Stał więc i
zaciskał pięści tak mocno, że aż bolało.
- Jesteś potrzebny - odezwał się Garth, który w tej chwili
wszedł do poczekalni.
- Nie wiedziałem, czy ona mnie nie przeklina -
usprawiedliwiał swą opieszałość Ethan. Przesunął dłonią po
włosach, odetchnął głęboko. - Naprawdę mogę tam wejść? -
zapytał.
RS
98
- W tej chwili możesz - odparł ponuro Garth, ale nie od razu
wypuścił Ethana z poczekalni. - Ale jak Mia powie, że masz
wyjść, to wyjdz.
Ethan skinął głową.
- Jeśli ja cię poproszę, żebyś wyszedł, też wyjdz - ciągnął
Garth, ani myśląc przepuścić Ethana przez drzwi, za którymi tak
bardzo chciał się znalezć.
- Nie można jej teraz zawracać głowy drobiazgami.
Mało brakowało, a zgodziłby się. Był w takim stanie, że
zgodziłby się na wszystko, byle już być z Mią. Na szczęście
przypomniał sobie, że posłuszeństwo należy się tylko Mia, że
tylko ona ma prawo go wygonić lub zatrzymać przy sobie.
- Wyjdę, jeśli Mia mi każe - oznajmił hardo. A potem spojrzał
z niesmakiem na dżinsy i zwykłą koszulkę, jakie Garth miał na
sobie. - Nie powinieneś być w jakimś fartuchu, czy w czymś
takim? No i w masce, oczywiście?
- To naturalny poród - odparł szorstko lekarz. - Mamy tu
zasadę, że cale otoczenie jest na tyle zwyczajne, na ile to tylko
możliwe. Sprzęt i obyczaje szpitalne ograniczamy do minimum.
- Niezle! - prychnął Ethan. - I ja płacę tyle pieniędzy za te
hippisowskie bzdury? A jeśli coś pójdzie nie tak?
- Poród jest zjawiskiem naturalnym - powtórzył Garth.
Ethan nie miał teraz czasu na dyskusję, a tym bardziej na
sprzeczki. Spieszył się do Mia.
- Niech ci będzie - zgodził się łaskawie. - Rób, co do ciebie
należy. W końcu znasz się na tym lepiej niż ja.
Wpadł do sali porodowej. Musiał się zatrzymać, żeby się
przyzwyczaić do panującego tam półmroku, duszącego zapachu
kadzidła i wwiercającego się w uszy nawoływania tropikalnych
ptaków. Do tego jeszcze podejrzliwe spojrzenia dwóch
położnych. Gołym okiem było widać, że nienawidzą mężczyzn.
Na szczęście troskliwie zajmowały się Mią: masowały jej
plecy i odgarniały włosy z oblanego potem czoła. Dawały jej
RS
99
namiastkę wsparcia, jakiego - Ethan był tego absolutnie pewny -
tylko on mógł jej udzielić.
- Boli ją - jęknął, patrząc wojowniczo na lekarza, który wszedł
do sali tuż za nim.
- Mia świetnie sobie radzi - pochwalił Garth. Jego
protekcjonalny ton doprowadzał Ethana do szału.
- Zrób coś - zażądał, ale lekarz nie zdążył zareagować.
- Chciałam, żeby poród był naturalny - wystękala Mia.
- Mam gdzieś naturę - warknął Ethan i zaraz w duchu
zwymyślał samego siebie. Zapomniał o wszystkim, co chciał jej
powiedzieć i co zamierzał zrobić. Nigdy w życiu nie bał się tak
bardzo, jeszcze nigdy nie był aż tak bardzo bezradny. Każda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]