[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotka ich mała niespodzianka. Uśmiechnął się krzywo na tę myśl.
Ostatnim przedmiotem w torbie był kłębek mocnego szpagatu. Billy wrócił na środek
belki i zawiązał węzły na rączkach obu wiader. Potem przeciągnął szpagat przez pętlę
i przez bloczek. Przerzucił resztę sznurka na strych, przeszedł na drugą stronę i
przeciągnął go przez drugi bloczek. Pewnie nie byłby zachwycony, gdyby ktoś mu
powiedział, \e w tej ponurej, ciemnej auli, gdzie miękkie, szare kłaczki kurzu
nagromadzonego od dziesięcioleci czepiały się leniwie jego rozczochranych włosów,
wyglądał jak garbaty, na wpół szalony Rube Goldberg, konstruujący ulepszoną
pułapkę na myszy.
Przerzucił luzny koniec sznurka przez szczeble drabinki obok szczeliny wywietrznika.
Zszedł na dół po raz ostatni i otrzepał ręce z kurzu. Gotowe.
Wyjrzał przez okno, następnie wyśliznął się na zewnątrz i zeskoczył na ziemię.
Opuścił szybę, wyciągnął swój złodziejski łom i zamknął okno najlepiej, jak potrafił,
a potem wrócił do samochodu.
Chris powiedziała, \e istnieją spore szansę, \e na tronach zasiądą Tommy Ross i ta
dziwka White; od pewnego czasu przeprowadzała dyskretną akcję propagandową
wśród przyjaciół. Cieszyłby się, gdyby tak się stało. Ale gdyby ktoś inny znalazł się na
ich miejscu, równie\ byłby zadowolony.
Chwilami zaczynał myśleć, \e niezle by było, gdyby znalazła się tam sama Chris.
Odjechał.
"Nazywam się Susan Snell" (s. 48):
Carrie spotkała się z Tommym na dzień przed balem. Czekała na niego przed klasą.
Tommy powiedział mi potem, \e miała tak przera\oną minę, jakby się bała, \e na nią
wrzaśnie, \eby się przestała go czepiać.
Poinformowała go, \e musi być w domu najpózniej o wpół do dwunastej, bo jej mama
będzie się niepokoić. Powiedziała, \e nie chce mu psuć zabawy ani nic takiego, ale \e
równie\ nie chce denerwować mamy.
Tommy zaproponował, \eby wracając wstąpili do Kelly Fruit na ciemne piwo i
hamburgera. Wszyscy wybierają się do Westover albo do Lewiston, więc będą mieli
całą knajpę dla siebie. Opowiadał, \e twarz Carrie a\ się rozjaśniła na tę propozycję.
Zapewniła go, \e to byłoby wspaniale. Po prostu wspaniale.
Taka była dziewczyna, którą teraz wszyscy nazywają potworem. Chciałabym,
\ebyście dobrze to sobie zapamiętali. Oto dziewczyna, która zadowala się
hamburgerem i szklanką piwa za dziesiątkę. Dziewczyna, która ze swojej pierwszej
szkolnej zabawy chciała wrócić wcześniej, \eby nie niepokoić mamy...
Pierwszą rzeczą, która uderzyła Carrie, kiedy weszli do środka, był przepych. Nie
przepych, ale Przepych. Szelest kosztownych materiałów, szyfonu, jedwabiu,
koronek, satyny. Powietrze było cię\kie od zapachu kwiatów, upajająca woń dra\niła
powonienie. Dziewczęta w sukniach bez pleców, przymarszczonych w talii, z
głębokimi dekoltami odsłaniającymi piersi. Długie spódnice, wieczorowe pantofelki.
Oślepiająco białe smokingi, czarne spodnie, czarne lakierki błyszczące jak lustra.
Na parkiecie znajdowało się jeszcze niewiele osób. Wirujące w nastrojowym
półmroku pary wyglądały jak bezcielesne zjawy. Carrie nie chciała w nich widzieć
kolegów i kole\anek z klasy. Wolała myśleć o nich jak o pięknych nieznajomych.
Tommy trzymał ją mocno za łokieć.
- Aadna dekoracja - zauwa\ył.
- Tak - zgodziła się słabym głosem.
Miękkie światło wydobywało z malowidła pomarańczowe tony, podkreślało postać
gondoliera pochylonego nad sterem i zastygłego w odwiecznym dolce far niente,
podczas gdy zachodzące słońce otaczało go aureolą, a wąskie kamieniczki, odbijające
się w wodach kanału, wydawały się szeptać coś do siebie. Z nagłą, przedziwną
jasnością Carrie zrozumiała, \e ta chwila pozostanie w niej na zawsze, głęboko
wyryta w pamięci.
Nie wiedziała, czy inni czują to samo - w końcu jezdzili przecie\ po świecie i z
pewnością podziwiali piękniejsze widoki - ale nawet George nie odzywał się przez
całą minutę, kiedy tak stali i patrzyli - a cała sceneria, zapach, nawet dzwięki orkiestry
grającej jakiś niejasno znajomy temat z filmu - wszystko to odciskało się w niej
niezatartym wra\eniem. Spokój. Jej dusza przez chwilę doznała ukojenia, jakby
wszystkie zmarszczki zostały wyprasowane gorącym \elazkiem.
- Wiiibracje! - wrzasnął nagle George i pociągnął Frie-dę na parkiet. Zaczął
wykonywać \artobliwego jitterburga do starej, dawno zapomnianej melodii granej
przez big-bandową kapelę. Ktoś go wygwizdał. George odwrzasnął coś w
odpowiedzi, łypnął spode łba złym spojrzeniem i zało\ywszy ręce na piersi puścił się
w szybkiego trepaka, przy czym omal nie wylądował na tyłku.
Carrie uśmiechnęła się.
- George jest zabawny - powiedziała.
- No pewnie. To fajny chłopak. Du\o jest tutaj fajnych ludzi. Chcesz usiąść?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]