[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Już od wschodu słońca, to jest od momentu, kiedy rozpoczęto zdjęcia
manewrującego okrętu, lawirowali po zatoce, to wciągając, to spuszczając na
dół wielki, prostokątny żagiel. Bęben kołowrotu drgnął, nasycone tłuszczem
liny ze skór morsa skrzypnęły w otworze na szczycie masztu i dzwignęły
masywny, wełniany żagiel. Jego i tak niemały ciężar zwiększały dodatkowo
pasy z foczej skóry, którymi był obszyty w celu nadania mu właściwego
kształtu. Obiektyw kamery Gina podążał uważnie w ślad za wznoszącym się
takielunkiem.
103
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
- Jest pózno - stwierdził Ottar - jeśli mamy płynąć dziś, płyńmy zaraz.
- Już kończymy. Chciałbym tylko mieć dobre ujęcie momentu, w którym
opuszczasz zatokę - i na tym koniec.
- Nakręciłeś to rano. Płynęliśmy w stronę zorzy porannej - tak mówiłeś.
- Tak, ale to było z brzegu. Teraz chciałbym zrobić zdjęcie twoje i Slithey,
jak oboje wsparci o rumpel wypływacie z rodzinnego domu w nieznane.
- %7ładna kobieta nie śmie dotknąć steru na moim statku!
- Przecież nie musi! Po prostu stanie obok ciebie, może wezmie cię za rękę
i tyle.
Wciągnięto już żagiel i Ottar grzmiącym głosem wydał kilka poleceń. Od
bębna kołowrotu odczepiono koniec fału, który umocowano potem jako jedną z
want, a jego miejsce zajęła lina kotwiczna. Kilka nastopnych obrotów -
sfilmowanych skwapliwie przez Gina - i wydobyta z dna kotwica, czyli
zamknięty w czymś w rodzaju wiklinowej klatki, obrośnięty długimi pasmami
wodorostów kamień, znalazła się na pokładzie. Wiatr wydął żagiel i statek
ruszył powoli. Barney w pośpiechu ustawił kamero we właściwym miejscu:
- Slithey - krzyknął. - Na plan! Pospiesz się!
Dostać się z dziobu na mostek naładowanego po brzegi knorra nie było
sprawą prostą. Ponieważ na statku nie było żadnych innych pomieszczeń
poza dwiema, służącymi jako sypialnie niewielkimi kabinami, na pokładzie
spoczywał nie tylko ładunek. Kręciło się po nim ze czterdziestu mężczyzn,
sześć wynędzniałych krów, spętany byk, niewielkie stadko owiec i dwie kozy,
stojące dumnie na szczycie przykrytej płótnem góry zapasów. Ryk bydła i
beczenie owiec zmieszane z okrzykami ludzi, zlewały się w jedną,
uniemożliwiającą jakiekolwiek intelektualne operacje całość. Slithey z trudem
torowała sobie drogo w tym rozgardiaszu. Na koniec Barney pomógł jej wspiąć
się na wąski pokład rufowy. Slithey, ze swymi jasnymi, splecionymi w
warkocze włosami i zaróżowionymi od wiatru policzkami, ubrana w długą białą
tunikę i króciutki kubraczek, wyglądała doprawdy prześlicznie.
- Stań obok Ottara. Kamera! - Barney usunął się spoza zasięgu obiektywu.
- Byłoby lepiej, gdyby stanęli tyłem do mnie - powiedział Gino.
- Ottar, na litość Thora! Odwróć się, patrzysz w złą stronę - zawołał Barney.
- Stoję z prawej strony. Do sterowania - odparł nieustępliwie Ottar dzierżąc
w dłoni rumpel i patrząc wprost przez rufę na oddalający się ląd. - Kiedy
104
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
opuszcza się brzeg, zawsze patrzy się na niego, by ustalić właściwy kurs. Tak
to trzeba robić.
Po licznych błaganiach i pochlebstwach popartych obietnicą łapówki
Barneyowi udało się ulokować Ottara i Slithey z drugiej strony rudla, skąd
Ottar zmuszony był sterować oglądając się przez ramie. Slithey stanęła obok
niego, wsparłszy ręko na wiośle, tuż obok dłoni Ottara i w rezultacie nakręcono
wreszcie te sceno w sposób zadowalający.
- Stop! - zarządził Barney, a Ottar z uczuciem ulgi zajął natychmiast
właściwe miejsce przy sterze. - Wysadzę was na brzeg w tym miejscu -
oznajmił.
- Dobrze. Przywołam przez radio jedną z ciężarówek.
Wyładowanie kamery ze statku było nie lada sztuką. Mimo iż wszyscy zeszli
już na ląd, Barney pozostał na pokładzie dopóki nie ustawiono jej bezpiecznie
na brzegu.
- Do zobaczenia w Winlandzie - powiedział wyciągając rękę na pożegnanie.
- Szczęśliwej podróży.
- Jasne - odparł Ottar miażdżąc jego dłoń w swojej. - Znajdz dla mnie dobre
miejsce. Woda, trawa dla zwierząt i dużo, długo twardego drewna.
- Zrobię, co będę mógł - Barney potrząsał ręką, usiłując przywrócić dopływ
krwi do zmartwiałych palców.
Wiking nie tracił czasu. Gdy tylko Barney wyskoczył na brzeg, ustawiono,
przy akompaniamencie głośnych przekleństw i okrzyków zadowolenia, beity.
Jeden koniec długiego masztu został umocowany w specjalnym otworze w
pokładzie, drugi sięgał brzegu żagla, który natychmiast wypełnił się wiatrem.
Po raz ostatni tego dnia okręt odbił od brzegu i skierował się w stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]