Indeks IndeksForester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik HornblowerMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (03) Zaklęty lasAnne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyłoCykl Pan Samochodzik (54) Stara księga Arkadiusz NiemirskiUrsula K.Le Guin Cykl Ziemiomorze (1) Czarnoksiężnik z ArchipelaguDeveraux Jude Cykl Dama 03 KłamcaHarry Turtledove Crosstime Traffic 02 Curious NotionsHarry Turtledove VMetcalfe_Josie_WedrowcyAshleigh Raine [Hollywood Heat] Driven to Distraction
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    odparował cios i zatopił ostrze w podbrzuszu
    mężczyzny. Trysnęła krew; wróg upadł wyjąc.
    Jason musiał zepchnąć z siebie jego ciało, by
    cokolwiek zobaczyć. Zanim to zrobił, los
    krótkiej bitwy był już przesądzony.
    Pędząc na łeb na szyję w kierunku bramy, wpadł
    pierwszy wojownik Temuchina. Musiał nadjechać
    w pełnym galopie i zeskoczyć z siodła, gdy
    bestia wchodziła w zakręt. Był to wódz we
    własnej osobie. Jason rozpoznał go, gdyż z
    rykiem, jednym ciosem położył dwóch
    napastników. Reszta była już tylko rzezią
    niedobitków. Gdy tylko minęło bezpośrednie
    niebezpieczeństwo, Jason odgrzebał się spod
    trupów. Na chwiejnych nogach podszedł do
    ściany i oparł się o nią plecami. Dzwonienie w
    głowie zamieniło się w uporczywy szum. Zdjął
    hełm i zobaczył wielkie wgniecenie na jego
    powierzchni. Dobrze, że przynajmniej w czaszce
    nie miał takiego dołka. Dotknął palcami
    bolącego miejsca, a potem uważnie obejrzał
    rękę. Nie było krwi. Za to ciekło jej
    dostatecznie dużo z nogi i z boku. Płytkie
    draśnięcie, tuż poniżej półpancerza broczyło
    obficie, chociaż rana, podobnie jak na
    ramieniu, była powierzchowna. Mniej krwawiła
    noga, zraniona poważnie głębokim pchnięciem w
    udo. Bolało, ale mógł chodzić; nie miał
    najmniejszej ochoty by go uznano za kalekę i
    Planeta Zmierci III
    -
    123
    potraktowano jak żołnierza na farmie. W
    sakwach przy siodle miał parę kawałków
    sterylizowanej irchy, którymi mógłby
    zabandażować rany, ale nim się tam dostanie...
    Po chwili, gdy Temuchin dał nura przez bramę,
    nie było najmniejszych wątpliwości co do
    wyniku bitwy. %7łołnierze z garnizonu nigdy
    przedtem nie spotkali wroga mogącego się
    równać tym barbarzyńskim demonom, które na
    nich napadły. Muszkiety bardziej zawadzały niż
    pomagały. Z łuków można było strzelać szybciej
    i celniej. Część żołnierzy uciekła, część
    została by walczyć, jednak w obu przypadkach
    rezultat był taki sam. Byli wyrzynani. Krzyki
    oddalały się i cichły, w miarę jak ci , co
    przeżyli, chronili się w budynku.
    Krew zmieszana z deszczem pokryła dziedziniec.
    Wszędzie walały się ciała poległych. Samotny
    koczownik leżał przy bramie - tam, gdzie go
    zatrzymała kula. Był chyba jedyną ofiarą po
    stronie najezdzców.
    Jason kątem oka uchwycił jakiś ruch. Zobaczył,
    jak jeden ze strażników wychylił głowę znad
    szczytu wieży, gdzie się ukrywał. Coś krótko
    brzęknęło w powietrzu i w oku żołnierza
    utkwiła strzała. Przewrócił się na plecy,
    znikając z pola widzenia - tym razem na dobre.
    Nie było już słychać jęków, ani błagania o
    litość - twierdza została zdobyta. Koczownicy
    w ciszy snuli się między trupami, co chwila
    schylając się by dokonać ohydnej, rytualnej
    amputacji. Temuchin wyszedł z budynku,
    trzymając w ręku okrwawiony miecz. Przywołał
    jednego ze swych ludzi do stosu ciał przy
    bramie.
    - Trzej należą do minstrala - powiedział -
    Reszta kciuków jest moja.
    %7łołnierz pochylił się i wyjął sztylet.
    Temuchin zwrócił się do Jasona.
    - Są tam sale z różnymi rzeczami. Znajdziesz
    proch. Jason podniósł się, znacznie szybciej
    niż miał zamiar. Nagle stwierdził, że wciąż
    Planeta Zmierci III
    -
    124
    jeszcze trzyma zakrwawiony nóż. Wytarł go w
    ubranie najbliższego trupa i podał Temuchino-
    wi. Ten przyjął go bez słowa, po czym odwrócił
    się i wszedł do budynku. Jason poszedł za nim,
    starając się nie powłóczyć nogą.
    Ahankk i jakiś drugi oficer stali na straży
    przy wejściu do niskiej piwnicy. Jason pchnął
    drzwi i zatrzymał się na progu. Wewnątrz
    znajdowały się kosze ołowianych kuł, pociski
    armatnie, zapasowe miecze i muszkiety, a także
    pewna ilość pękatych beczułek, zatkanych
    drewnianymi szpuntami.
    - To chyba to - powiedział Jason, wskazując na
    beczki. Zatrzymał ramieniem Temuchina, gdy ten
    ruszył do przodu.
    - Nie wchodz tu. Spójrz na te szare ziarenka
    na podłodze. Tam, przy otwartej beczce. Bardzo
    przypominają rozsypany proch. Idąc po tym
    możesz spowodować wybuch. Pozwól, że to
    sprzątnę, nim ktokolwiek wejdzie.
    Schylając się, poczuł przeszywający ból w boku
    i w nodze. Zrobił wszystko, by nie dać tego po
    sobie poznać.
    Kawałkiem zwiniętego sukna zrobił ścieżkę
    przez piwnicę. Otwarta beczułka rzeczywiście
    zawierała proch. Delikatnie wsypał do środka
    nieregularne ziarenka i zaczopował otwór.
    Ostrożnie podnosząc baryłkę, podał ją
    Ahankkowi.
    - Nie upuść, nie uderz, nie zaprósz ognia i
    nie pozwól, by zmokła. I przyślij - policzył
    szybko - dziewięciu ludzi po resztę. Przekaż
    im, co ci powiedziałem.
    Ahankk odwrócił się i w tym momencie budynkiem
    wstrząsnął huk eksplozji. Jason skoczył do
    okna. Wybuch zmiótł wielki fragment wieży.
    Odpryski kamieni lądowały w błocie a chmura
    pyłu znikała w padającym deszczu. Po chwili
    ściany zadrżały od nowego wstrząsu. Przez
    bramę wpadł koczownik, krzycząc głośno w swym
    narzeczu.
    - Co on mówi? - zapytał Jason.
    Planeta Zmierci III
    -
    125
    Temuchin zacisnął pięści. - Idzie wielu
    żołnierzy. Strzela ją z wielkiego muszkietu.
    Stąd ten hałas. Wiele dłoni żołnierzy. Więcej
    niż zdołał policzyć.
    Rozdział XI
    Nie było żadnej paniki, zaledwie lekkie
    ożywienie. Wojna to wojna. Obce środowisko,
    deszcz, nowe bronie - nic nie mogło naruszyć
    spokoju barbarzyńców, czy też ich zdolności
    bojowej. Ludzie, którzy zaatakowali statek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •