[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co powiedziałby ksiądz, gdyby się dowiedział, że całe to wykształcenie przyczyniło
się niemal do śmierci pod kołami samochodu w samym centrum stolicy?
Citto uśmiechnął się do siebie na myśl o księdzu. Fundusze kościelne były też
zainwestowane w budowę lotniska. Wśród członków konsorcjum znajdował się
człowiek, który manipulował kościelnymi funduszami równie dyskretnie i anonimowo,
co pieniędzmi mafii. Citto nie wiedział, czy o tych sprawach myśleć z ironią, czy też z
modlitwą na ustach.
Facet w czerwonym swetrze czekał już w barze dworcowym. Przed nim na stoliku
stała butelka grappy i dwie szklanki. Przywitał Citta ironicznym skrzywieniem ust.
Napili się i wyszli. Przeszli przez plac, przez garbaty mostek i weszli w plątaninę
wąskich uliczek i zaułków. Citto z ciekawością i zachwytem rozglądał się po tym
dziwnym mieście.
- To pańska pierwsza wizyta w Wenecji - uśmiechnął się Preuss. - Niech pan ją
wykorzysta. Pańskie wnuki nie będą już miały tej okazji. Socjalizm przychodzi za
pózno.
Po chwili dodał:
- Szybko znalazł pan moje nazwisko.
- Miałem pomoc.
- Czy już wiadomo, jakie były przyczyny katastrofy?
Citto skrzywił się.
- Ja mam koncepcję.
- Czy to wina lotniska?
- Samolot próbował na nim lądować.
- Niech pan mówi otwarcie. Nie występowałem w tej sprawie jako adwokat.
Próbowałem po prostu poddać racjonalnej analizie to przedsięwzięcie. A pan dobrze
wie, jak wysoko ceni się racjonalizm i obiektywizm w naszym biednym kraju?
- Pańskie nazwisko zostało usunięte z raportu.
- Nie tylko moje nazwisko. Usunięto znacznie ważniejsze rzeczy.
- Pan był przeciwny budowie lotniska w tym miejscu?
- Pan je zna i orientuje się pan w przyczynach katastrofy. Proszę z tego wyciągnąć
wnioski.
- Taormina-Peloritana nie leży bliżej gór niż lotnisko w Katanii.
- Co pan chce przez to udowodnić? Fontanarossa jest waszym lokalnym
lotniskiem. Ale to nie znaczy, że jest ono dobrze położone i bezpieczne.
Citto wskazał szerokim gestem w kierunku niewidocznych Alp.
- W Szwajcarii i Austrii znajdują się lotniska położone w samym sercu gór.
- Ale nie wulkanów, drogi chłopcze. Wulkany mają specjalne cechy. Wy,
Sycylijczycy, kojarzycie je sobie tylko z niebezpieczeństwem wybuchu i trzęsieniem
ziemi. Ale dla samolotów ważne są przede wszystkim związane z nimi zaburzenia
atmosferyczne.
- Czy pan wspomina o tym w raporcie?
- Wysunąłem dwa ogólne argumenty przeciwko budowie lotniska w tym miejscu.
Poważnie skrytykowałem również przedstawione mi plany. Czy interesują pana
szczegóły?
- Przecież dlatego tu jestem. Od dwóch dni nie zajmuję się niczym innym.
Człowiek w czerwonym swetrze chwycił Citta za rękę.
- Przepraszam pana. Arogancja jest rzeczą niewybaczalną. Jestem niepoprawny.
Przechodzili kolejnym garbatym mostkiem nad czarną wodą kanału. Panowała cisza,
przerywana tylko pluskiem wody omywającej mury kanałów.
- Budowa nowego lotniska miałaby sens tylko wówczas, gdyby miało zastąpić
Fontanarossę i być znacznie lepsze od niej. Musiałoby być usytuowane na południe
od Katanii, dalej od wulkanu.
- Jednym słowem, napisał pan w raporcie, że to lotnisko nie powinno być
budowane?
- Nie było po temu ani ekonomicznego, ani praktycznego uzasadnienia. Zostało
usytuowane w najgorszym z możliwych miejsc.
- Więc co pan sądzi? Dlaczego je zbudowano?
- Chyba pan się domyśla. Wiele osób zarobiło na tej budowie grube pieniądze.
Wykupiono ziemię, położono pasy startowe, wzniesiono budynki, rozbudowano drogi
i rozwinięto yarsztaty pomocnicze. Finansowano też budowę lotniska z zewnątrz.
- Dlaczego inni członkowie komisji nie podzielili pańskiego poglądu?
Preuss wzruszył ramionami.
- Różne były powody, jedne prawdziwe, inne nie. Wśród członków komisji
znajdowało się tylko pięciu ekspertów technicznych. Pozostali - to politycy.
- Czy uważa pan, że komisja była przekupiona?
- Tego nie wiem.
- Pańska opinia wzbudziła zaniepokojenie, mimo że nikt pana nie popierał.
- Raport był jawny, moje wnioski mogły wzburzyć opinię publiczną. Bo była
przecież opozycja w stosunku
do tego projektu, zwłaszcza wśród miejscowej ludności.
- Czy ma pan na myśli zwolenników ochrony środowiska naturalnego w
Taorminie?
| Między innymi. Ale to wszystko beznadziejne! - uśmiechnął się smutno Preuss.
Zatrzymali się na moście. Nad kanąłem, na ciemnym niebie, wisiał księżyc. Cały
świat wydawał się biało- czarny. Z daleka dochodziło bicie zegara. Citto spojrzał na
rękę. Miał nadzieję, że zegar śpieszy się o pięć minut.
- Kiedy pana odsunięto... czy nie złożył pan żadnego publicznego oświadczenia?
- Nie jestem aż takim śmiałkiem.
- Czy grożono panu?
- Nie było mowy o użyciu siły fizycznej.
- A szantażowali pana?
- Chyba tak.
- Nie chcę znać szczegółów. Ale jeżeli stanie pan przed angielsko-amerykańską
komisją śledczą, to tam zadadzą panu takie pytanie.
Znowu ten przelotny, smutny uśmiech. Szli w milczeniu, stracili z oczu wodę, księżyc
i nawet niebo zniknęły z wąskiej uliczki pomiędzy dwoma pałacami.
- Czy może mi pan podać kilka punktów zawartych w pańskim opracowaniu?
- Domagałem się przede wszystkim pierwszorzędnego ekwipunku. Lotnisko jest
tak usytuowane, że musi być wyposażone we wszystkie dostępne nowoczesne
przyrządy wizualne i radarowe, takie jak system podejścia na przyrządach, optyczny
wskaznik lądowania i precyzyjny radar do podejścia. Nie są to instrumenty strasznie
kosztowne, a w każdym razie mniej niż reklama i propaganda na rzecz lotniska. Ale
był to mało efektowny składnik budżetu.
- Oni mają system lądowania na przyrządy.
- Z latarnią radiokompasu. To bardzo nieprecyzyjny
przyrząd. - Preuss odwrócił się gwałtownie do Citta: - Czy tej nocy była burza? Citto
skinął głową.
- Radiokompas w czasie burzy zachowuje się jak liść jesienny niesiony wiatrem.
Znowu odezwało się bicie zegara z wieży i Citto spojrzał na zegarek. Jego pociąg
odchodził za pól godziny.
Preuss wziął go pod rękę, jak gdyby chciał zatrzymać gościa.
- Niech pan zostanie. Jutro pokażę panu nasze piękne i skazane na
zagładę miasto.
Miał znowu na ustach ten ironiczny uśmieszek, świadczący o wewnętrznej rozterce.
- Pan powinien złożyć zeznania przed komisją śledczą. Niech pan ze mną
jedzie.
- Teraz? Skądże! Nie mogę wyjeżdżać tak nagle.
- Jestem pewien, że komisja zwróci panu koszty.
- Nie chodzi o koszty, drogi chłopcze. Muszę się przygotować psychicznie.
- Ale przyjedzie pan?
- Jeszcze nie wiem. Jutro. Może pojutrze. Zledztwo potrwa jeszcze jakiś
czas.
Preuss zaprowadził Citta krótszą drogą na dworzec.
- Pański pociąg odjeżdża z Mestre. Musimy znalezć taksówkę.
- Miał mi pan jeszcze opowiedzieć pewne szczegóły.
- Znowu to lotnisko! Jest tam niedaleko fabryka przy drodze, z gęsto
ustawionymi latarniami, prawda?
> - Znam ją.
- W pewnych okolicznościach te latarnie mogą być wzięte za światła pasa
startowego.
- W jakich okolicznościach?
- Kiedy samolot wychodzi z niskiego pułapu chmur i pilot widzi teren w
ostatniej chwili, tuż przed lądowaniem. Zwłaszcza kiedy jest mokro i światła lamp
odbijają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]