[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kach szeroką a płytką złotą misę z wonną wodą różaną, przeznaczoną do umywania ust i pal-
ców. Lord Dziedziczny Podkomorzy czekał w pobliżu z ręcznikiem, którym książę Walii miał
się posłużyć. Przez chwilę chłopiec spoglądał niepewnie na misę, następnie zaś podniósł ją do
ust i z należytą godnością pociągnął długi łyk.
Nie smakuje mi ten napitek, szlachetny panie rzekł potem usługującemu dworzanino-
wi. Pachnie wprawdzie pięknie, lecz zbywa mu na mocy.
Serca całego otoczenia ścisnęły się na ten nowy wybryk schorzałego mózgu, lecz smutny
widok nie wzbudził w nikim wesołości.
Wnet Tom popełnił następny niezawiniony błąd, bo wstał i oddalił się od stołu w chwili,
gdy kapelan zajął stanowisko za jego krzesłem i wzniósłszy ku niebu ręce i przymknięte oczy
zamierzał właśnie rozpocząć modlitwę. I tym razem jednak nikt, zda się, nie zauważył, by
książę Walii uczynił coś osobliwego.
Na własne żądanie naszego małego przyjaciela odprowadzono teraz do jego prywatnego
gabinetu i pozostawiono samemu sobie. Na hakach wbitych w dębową boazerię wisiały tam
rozmaite części lśniącej stalowej zbroi po mistrzowsku inkrustowanej złotem we wzory nie-
zwykłej piękności. Ten rycerski strój należał do prawdziwego księcia Walii, a był niedawnym
darem miłościwej królowej pani Parr. Tom wdział nagolenniki, rękawice, szyszak zdobny
pióropuszem i kilka innych części zbroi, w które ubrać się można samodzielnie. Przez chwilę
chciał nawet zawołać o pomoc i dokończyć rozpoczętego dzieła, pomyślał jednak o przynie-
sionych z obiadu orzechach i o przyjemności, jaką będzie zjedzenie ich bez asysty obserwują-
cej zgrai oraz rozmaitych wielkich dziedzicznych naprzykrzających się zbędnymi usługami.
Powiesił więc część ślicznej zbroi na dawnych miejscach i tłukąc orzechy poczuł się wnet
szczęśliwy, po raz pierwszy od chwili, gdy za jego grzechy Bóg uczynił zeń królewicza. Upo-
rawszy się z orzechami Tom znalazł w jakimś schowku kilka interesujących ksiąg, z których
jedna traktowała o etykiecie angielskiego dworu. Cenna to była zdobycz! Chłopiec legł na
ozdobnej sofie i ze szczerym zapałem rozpoczął się kształcić.
Pozostawmy go tymczasem przy tym zajęciu.
25
ROZDZIAA VIII
SPRAWA PIECZCI
Około piątej po południu Henryk VIII przebudził się z męczącej drzemki i szepnął do sie-
bie:
Niedobre sny, bardzo niedobre! Koniec mój bliski. Tak wróżą sny, a potwierdza puls
słabnący.
Wnet jednak złe błyski zaigrały mu w oczach i król dodał:
Ale nie opuszczę tego świata, dopóki on go nie opuści!
Pokojowcy spostrzegli, że ich pan już nie śpi; jeden z nich zapytał więc, czy król zechce
przyjąć Lorda Kanclerza, który czeka w przyległej komnacie.
Wpuśćcie go, wpuśćcie! zawołał monarcha żywo.
Kanclerz wszedł i klęknąwszy przy łożu władcy przemówił:
Wydałem już rozkazy i stosownie do woli miłościwego pana parowie królestwa w uro-
czystych szatach zebrani są w Wysokiej Izbie, gdzie potwierdziwszy wyrok na księcia Nor-
folka, pokornie oczekują dalszych życzeń w tej materii, jakie miłościwy pan wyrazić raczy.
Twarz króla zapłonęła niepohamowaną radością.
Podnieście mnie! powiedział. We własnej osobie stanę przed swym parlamentem i tą
własną ręką przyłożę pieczęć na dokumencie, który uwolni mnie od...
Głos mu się załamał, a trupia bladość spędziła rumieniec z policzków. Pokojowcy podparli
króla poduszkami. Spiesznie podali mu leki wzmacniające.
Niebawem chory począł mówić żałosnym tonem:
Jakże tęskniłem do tej szczęsnej chwili, która, niestety, przychodzi zbyt pózno i ograbia
mnie z tak pożądanej radości. Ale spieszcie się, spieszcie! Niechaj ktoś inny dokona chwa-
lebnego dzieła, którego mnie dokonać nie dano. Oddaję moją wielką pieczęć we władanie
komisji, wybierzcie więc, Kanclerzu, lordów, którzy w skład jej wejdą, i przystąpcie do dzie-
ła. Spiesz się, spiesz, człeku. Nim słońce wzejdzie i zajdzie po raz wtóry, przynieś mi jego
głowę, abym mógł ją ujrzeć.
Stanie się według woli miłościwego pana. Może Wasza Królewska Mość zechce teraz
rozkazać, aby zwrócono mi pieczęć, a przystąpię wnet do sprawy.
Pieczęć! A w czyim ręku ma być pieczęć, jeśli nie w waszym?
Miłościwy pan raczył odebrać mi pieczęć przed dwoma zaledwie dniami mówiąc, iż bę-
dzie potrzebna wówczas dopiero, gdy własna królewska ręka przypieczętuje wyrok na lorda
Norfolka.
Tak! To zaiste prawda!... Pamiętam... Cóż uczyniłem z pieczęcią?.. Taki jestem słaby...
Często pamięć zawodzi mnie ostatnimi dniami... To dziwne, dziwne...
Mowa jego zmieniła się w bełkot. Król słabo potrząsał od czasu do czasu siwą głową i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]