Indeks IndeksJack Whyte The Singing SwordAnne Ireland Trial By Fire (v5.0) (pdf)01 Wieczny kawaler 3 (Hoffmann Kate )Do kośÂ„ca wierniÂŚwiety Mikołaj Ruchome obrazki Kozłowska UrszulaDynastia z Bostonu 05 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jak ogieśÂ„ McCauley BarbaraHarold Coward Yoga and Psychology Language, Memory and MysticismDiaana Palmer AniośÂ‚ekComte, Auguste The Positive Philosophy of Auguste Comte251. Green Abby W
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    kach szeroką a płytką złotą misę z wonną wodą różaną, przeznaczoną do umywania ust i pal-
    ców. Lord Dziedziczny Podkomorzy czekał w pobliżu z ręcznikiem, którym książę Walii miał
    się posłużyć. Przez chwilę chłopiec spoglądał niepewnie na misę, następnie zaś podniósł ją do
    ust i z należytą godnością pociągnął długi łyk.
     Nie smakuje mi ten napitek, szlachetny panie  rzekł potem usługującemu dworzanino-
    wi.  Pachnie wprawdzie pięknie, lecz zbywa mu na mocy.
    Serca całego otoczenia ścisnęły się na ten nowy wybryk schorzałego mózgu, lecz smutny
    widok nie wzbudził w nikim wesołości.
    Wnet Tom popełnił następny niezawiniony błąd, bo wstał i oddalił się od stołu w chwili,
    gdy kapelan zajął stanowisko za jego krzesłem i wzniósłszy ku niebu ręce i przymknięte oczy
    zamierzał właśnie rozpocząć modlitwę. I tym razem jednak nikt, zda się, nie zauważył, by
    książę Walii uczynił coś osobliwego.
    Na własne żądanie naszego małego przyjaciela odprowadzono teraz do jego prywatnego
    gabinetu i pozostawiono samemu sobie. Na hakach wbitych w dębową boazerię wisiały tam
    rozmaite części lśniącej stalowej zbroi po mistrzowsku inkrustowanej złotem we wzory nie-
    zwykłej piękności. Ten rycerski strój należał do prawdziwego księcia Walii, a był niedawnym
    darem miłościwej królowej  pani Parr. Tom wdział nagolenniki, rękawice, szyszak zdobny
    pióropuszem i kilka innych części zbroi, w które ubrać się można samodzielnie. Przez chwilę
    chciał nawet zawołać o pomoc i dokończyć rozpoczętego dzieła, pomyślał jednak o przynie-
    sionych z obiadu orzechach i o przyjemności, jaką będzie zjedzenie ich bez asysty obserwują-
    cej zgrai oraz rozmaitych  wielkich dziedzicznych naprzykrzających się zbędnymi usługami.
    Powiesił więc część ślicznej zbroi na dawnych miejscach i tłukąc orzechy poczuł się wnet
    szczęśliwy, po raz pierwszy od chwili, gdy za jego grzechy Bóg uczynił zeń królewicza. Upo-
    rawszy się z orzechami Tom znalazł w jakimś schowku kilka interesujących ksiąg, z których
    jedna traktowała o etykiecie angielskiego dworu. Cenna to była zdobycz! Chłopiec legł na
    ozdobnej sofie i ze szczerym zapałem rozpoczął się kształcić.
    Pozostawmy go tymczasem przy tym zajęciu.
    25
    ROZDZIAA VIII
    SPRAWA PIECZCI
    Około piątej po południu Henryk VIII przebudził się z męczącej drzemki i szepnął do sie-
    bie:
     Niedobre sny, bardzo niedobre! Koniec mój bliski. Tak wróżą sny, a potwierdza puls
    słabnący.
    Wnet jednak złe błyski zaigrały mu w oczach i król dodał:
     Ale nie opuszczę tego świata, dopóki on go nie opuści!
    Pokojowcy spostrzegli, że ich pan już nie śpi; jeden z nich zapytał więc, czy król zechce
    przyjąć Lorda Kanclerza, który czeka w przyległej komnacie.
     Wpuśćcie go, wpuśćcie!  zawołał monarcha żywo.
    Kanclerz wszedł i klęknąwszy przy łożu władcy przemówił:
     Wydałem już rozkazy i stosownie do woli miłościwego pana parowie królestwa w uro-
    czystych szatach zebrani są w Wysokiej Izbie, gdzie potwierdziwszy wyrok na księcia Nor-
    folka, pokornie oczekują dalszych życzeń w tej materii, jakie miłościwy pan wyrazić raczy.
    Twarz króla zapłonęła niepohamowaną radością.
     Podnieście mnie!  powiedział.  We własnej osobie stanę przed swym parlamentem i tą
    własną ręką przyłożę pieczęć na dokumencie, który uwolni mnie od...
    Głos mu się załamał, a trupia bladość spędziła rumieniec z policzków. Pokojowcy podparli
    króla poduszkami. Spiesznie podali mu leki wzmacniające.
    Niebawem chory począł mówić żałosnym tonem:
     Jakże tęskniłem do tej szczęsnej chwili, która, niestety, przychodzi zbyt pózno i ograbia
    mnie z tak pożądanej radości. Ale spieszcie się, spieszcie! Niechaj ktoś inny dokona chwa-
    lebnego dzieła, którego mnie dokonać nie dano. Oddaję moją wielką pieczęć we władanie
    komisji, wybierzcie więc, Kanclerzu, lordów, którzy w skład jej wejdą, i przystąpcie do dzie-
    ła. Spiesz się, spiesz, człeku. Nim słońce wzejdzie i zajdzie po raz wtóry, przynieś mi jego
    głowę, abym mógł ją ujrzeć.
     Stanie się według woli miłościwego pana. Może Wasza Królewska Mość zechce teraz
    rozkazać, aby zwrócono mi pieczęć, a przystąpię wnet do sprawy.
     Pieczęć! A w czyim ręku ma być pieczęć, jeśli nie w waszym?
     Miłościwy pan raczył odebrać mi pieczęć przed dwoma zaledwie dniami mówiąc, iż bę-
    dzie potrzebna wówczas dopiero, gdy własna królewska ręka przypieczętuje wyrok na lorda
    Norfolka.
     Tak! To zaiste prawda!... Pamiętam... Cóż uczyniłem z pieczęcią?.. Taki jestem słaby...
    Często pamięć zawodzi mnie ostatnimi dniami... To dziwne, dziwne...
    Mowa jego zmieniła się w bełkot. Król słabo potrząsał od czasu do czasu siwą głową i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •