[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ryta i rozlewała się tak szeroko na wszystkie strony, że Prosiaczek zaczynał się zastanawiać, czy
nie zaleje ona niedługo jego własnego korytka.
- To jest trochę Niemiłe - mówił do siebie - być Bardzo Małym Zwierzątkiem Zewsząd Otoczo-
nym Wodą. Krzyś z Puchatkiem mogliby się ratować Włażeniem na Drzewa, Kangurzyca mo-
głaby się ratować Skakaniem, Sowa - Fruwaniem, Królik - Zaryciem się w Norę, Kłapouchy
mógłby się ratować, dajmy na to, Wydawaniem Dzikiego Ryku, aż nadeszłaby jakaś Pomoc.
A ja co? Siedzę bezradny, zewsząd otoczony wodą i nic nie mogę zrobić.
Deszcz padał dalej i dalej, a woda każdego dnia wznosiła się coraz wyżej i wyżej, aż dosięgła
prawie do okna Prosiaczka. A on, biedaczek, nic...
"Wezmy takiego Puchatka - rozmyślał. - Nie ma on wiele Rozumu, a nigdy mu się nic złego nie
przytrafia. Robi rozmaite głupstwa i zawsze się z nich jakoś wykaraska. Albo wezmy Sowę.
Sowa właściwie też nie ma wiele Rozumu, ale za to jest Uczona. Wiedziałaby, co robić, gdy jest
się zewsząd otoczonym wodą. Albo na przykład Królik. Ten znów nie Uczył się z Książek, ale
mimo to zawsze potrafi coś Mądrego Wymyślić. Albo Kangurzyca. Kangurzyca nie jest
49
wprawdzie Mądra, nie można tego o niej powiedzieć. Ale w tym wypadku tak bardzo troszczy-
łaby się o swoje Maleństwo, że bez namysłu zrobiłaby to, co należy. Albo wezmy jeszcze takie-
go Kłapouchego. Kłapouchy jest zawsze tak nieszczęśliwy, że wcale nie zwróciłby na to uwagi.
Ale ciekaw jestem, co by zrobił Krzyś".
Wtem przypomniał sobie, co Krzyś opowiadał mu o pewnym człowieku na bezludnej wyspie
i jak ten człowiek napisał karteczkę, włożył ją do butelki i butelkę wrzucił do morza. I Prosia-
czek pomyślał, że gdyby i on napisał coś podobnego i w butelce wrzucił do wody, to może ktoś
by się zjawił i przyszedł mu z pomocą.
Odszedł od okna i zaczął przetrząsać cale mieszkanie, wszystko, czego jeszcze woda nie za-
lała. W końcu znalazł ołówek, kawałek suchego papieru i butelkę z korkiem. I napisał z jednej
strony:
POMOCY!
PROSIACEK (JA)
a z drugiej:
TO JA, PROSIACEK. POMOCY, POMOCY!
Potem włożył kartkę do butelki, zakorkował ją tak mocno, jak tylko mógł, wychylił się przez
okno tak daleko, jak tylko mógł, aby nie wypaść, i rzucił butelkę tak daleko, jak tylko mógł.
Chlup! i po krótkiej chwili butelka zakołysała się na wodzie, a Prosiaczek patrzył, patrzył, jak
ona sobie płynie, aż go oczy rozbolały od patrzenia. Chwilami zdawało mu się, że to naprawdę
butelka, a chwilami - że to tylko zmarszczka na powierzchni wody, na którą spoglądał, a potem
nagle uprzytomnił sobie, że już jej nigdy nie zobaczy i że zrobił wszystko, co mógł, aby się
uratować.
"Więc teraz - pomyślał - kto inny będzie musiał coś zrobić i spodziewam się, że zrobi to prędko,
bo jeśli nie, będę musiał pływać, a ja tego nie potrafię". Potem westchnął głęboko i powiedział:
- Chciałbym, żeby tu był Puchatek. Byłoby nam razniej we dwóch.
Gdy deszcz zaczął padać, Puchatek spał. Deszcz padał, padał bez końca, a Puchatek spał, spał
i spał. Miał strasznie męczący dzień. Pamiętał, że odkrył Biegun Północny I tak był z tego dum-
ny, że zapytał Krzysia, czy są na świecie jeszcze inne bieguny, które Miś o Bardzo Małym Ro-
zumku mógłby jeszcze odkryć.
- Jest Biegun Południowy - odparł Krzyś - i jest chyba jeszcze Biegun Wschodni i Zachodni,
choć ludzie nie lubią o nich mówić.
Puchatek był poruszony do głębi, gdy się o tym dowiedział, i oświadczył Krzysiowi, że oni
obydwaj powinni wyruszyć na odkrycie Wschodniego Bieguna. Ale Krzyś miał całkiem co in-
nego w głowie. Myślał o tym, co zrobić z Kangurzycą. Wobec tego Puchatek wyruszył sam na
odkrycie Wschodniego Bieguna. Czy odkrył go, czy nie, tego już nic pamiętam. Wiem tylko, że
gdy wrócił do domu, był tak zmęczony, że wśród kolacji, którą jadł trochę więcej niż pół godzi-
50
ny, zapadł w głęboki sen na swym krzesełku i spał, spał i spał. I przyśnił mu się sen. Zniło mu
się, że był na Biegunie Wschodnim. Był to bardzo zimny biegun, otoczony ze wszystkich stron
najzimniejszym śniegiem i lodem, jaki tylko można sobie wyobrazić. Znalazł tam ul i wlazł do
niego, żeby się w nim przespać. Ale ul był za mały i nie mieściły mu się w nim łapki. Wobec
tego musiał je trzymać na zewnątrz. I przyszły Dzikie Aasiczki, takie jakie zamieszkują Biegun
Wschodni, i wyskubały mu całe futerko z łapek, żeby zrobić gniazdko dla swoich młodych. Im
bardziej go obskubywały, tym robiło mu się zimniej w łapki, aż nagle zbudził się i krzyknął: -
Ojej, ratunku! - Bo oto siedział na krzesełku z nogami w wodzie, otoczony wodą dokoła.
Z pluskiem skoczył do drzwi i wyjrzał na dwór...
- O, to Poważna Sprawa - powiedział - muszę się jakoś Ratować.
Wziął więc największy garnek miodu, jaki miał, i wgramolił się z nim na najwyższą gałąz
drzewa, tak aby woda nie mogła go dosięgnąć. A potem zlazł na dół i wrócił na swoją gałąz
z drugim garnkiem miodu... i tak chodził parę razy, tam i z powrotem. A gdy wreszcie skończył
swoje Wędrówki, usiadł sobie na gałęzi, dyndając nogami, a obok niego stało dziesięć garnków
miodu...
Nazajutrz siedział Puchatek na gałęzi dyndając nogami, a obok niego stały cztery garnczki mio-
du...
W dwa dni potem siedział sobie
Puchatek na drzewie dyndając
nogami, a obok niego stał jeden
garnczek miodu...
W trzy dni potem siedział sobie
Puchatek na drzewie... I właśnie
trzeciego dnia rano przypłynęła do
niego butelka Prosiaczka. I z radosnym okrzykiem: - Miód! - Puchatek skoczył do wody, złapał
butelkę i wlazł z powrotem na drzewo.
- Masz ci los! - zawołał, gdy odkorkował butelkę. - Tyle chlapaniny na nic! Ale co tu robi ten
skrawek papieru?
Wydobył go z butelki i obejrzał na wszystkie strony.
- Tu jest chyba jakaś wiadomość - mruknął do siebie - to pewne. A ta litera to jest P i t a też i ta
też, a P to pewnie znaczy Puchatek, czyli że jest to bardzo ważna wiadomość dla mnie, a ja nie,
mogę jej odczytać. Muszę pójść do Krzysia albo do Sowy, albo do Prosiaczka, bo oni są Uczeni
i umieją wyczytać to, co tu jest napisane, to mi powiedzą, co ta wiadomość oznacza. Ale jak się
do nich dostać? Nie umiem przecież pływać. Masz ci los!
I nagle przyszła mu do głowy pewna myśl i sądzę, że jak na Misia o Bardzo Małym Rozumku
była to bardzo Mądra myśl. Powiedział sobie w duchu:
51
"Jeśli butelka potrafi pływać, to i garnek potrafi pływać i jeśli będzie
to bardzo duży garnek, będę mógł na nim usiąść".
Więc wziął swój największy garnek i umocował na nim pokrywkę.
- Każdy statek jakoś się nazywa - powiedział. - Więc mój statek
będzie się nazywał "Pływający Miś" - To mówiąc, puścił swój statek
na wodę i sam wskoczył na niego.
Przez krótką chwilę Puchatek i "Pływający Miś" nie wiedzieli
całkiem na pewno, który z nich ma być na wierzchu, a który pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]