Indeks IndeksBaniecka Ewa Joska pamietnik maturzystkiJackson Lilian Braun Kot, który...18 Kot, który lubiśÂ‚ seryBain, Darrell Crazy ShipsCartland Barbara MiśÂ‚ośÂ›ć‡ w hotelu RitzCindy Spencer Pape Wrong SFoucault Technologies of the SelfSmith Lisa Jane Pamić™tniki wampirów 01 PrzebudzenieÂŚwiety Mikołaj Ruchome obrazki Kozłowska UrszulaShalvis Jill Na wyłącznoÂśćJana Downs His Guardian Angels 04 Angel Wed
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Przeszukała hotel, lecz nie znalazła Minette. Pobiegła
    do stróżówki, ale i to okazało się daremne.
    Szła właśnie do Blaira, by mu o tym powiedzieć i
    uprzedzić ewentualne skargi ze strony goÅ›ci, gdy uj­
    rzała Claudię, nadciągającą jak burza od strony hallu.
    - Gdzie byłaś, do diabła?! - rzuciła się na Sarah,
    ignorując gości znajdujących się w zasięgu głosu. - Ta
    twoja cholerna dziwka zdemolowaÅ‚a hotel! Takie rze­
    czy nie mogÄ… siÄ™ tu zdarzać! ProszÄ™ za mnÄ…! - rozkaza­
    ła gniewnie i ruszyła sztywno do swego biura. - Spójrz
    na to! I na te zadrapnia!
    Na dywanie widniała ciemna plama, a u podstawy
    drzwi zauważyÅ‚a Å›lady pazurów. Minette jednak nig­
    dzie nie było.
    - Bardzo mi przykro - powiedziała Sarah - ale w jaki
    sposób ona została zamknięta?
    - SkÄ…d mogÄ™ wiedzieć? ZnalazÅ‚am jÄ… tutaj. Ma zre­
    sztą cieczkę i powinna być zamykana.
    92
    "O, Boże - pomyślała Sarah, pełna poczucia winy. -
    Ona może mieć rację. O tym akurat nie pomyślałam."
    - Gdzie teraz jest?
    - Zamknięta w schowku na miotły, gdzie nie może
    już wyrządzić żadnych szkód. Nie chcę jej więcej
    widzieć w hotelu, zrozumiano? Ani żadnych innych
    napalonych dziwek - dodała.
    Napotkawszy jej jadowite spojrzenie, Sarah nie
    mrugnęła nawet okiem.
    - Jeżeli masz mnie na myśli, to jesteś w błędzie -
    powiedziaÅ‚a spokojnie. - Nie jestem ani trochÄ™ zain­
    teresowana panem Ravenem.
    - Oszczędz mi dalszych opowieści o przypadkach.
    Uwierzę ci, jeśli już nie pojawisz się tu po jego
    przyjezdzie.
    - Kiedy to będzie?
    - Nie udawaj, że ci nie powiedział. Nie uwierzę w
    ani jedno twoje słowo. Nie przypuszczam jednak, by
    ci powiedziaÅ‚, że ma tylko maÅ‚y udziaÅ‚ w tym przed­
    siębiorstwie. Właścicielem jest mój ojciec i, między
    nami mówiąc, my posiadamy większość akcji.
    - Dlaczego wiÄ™c spółka nazywa siÄ™ Avenger? - spy­
    tała Sarah.
    - Ponieważ podczas mojego pobytu w Stanach udało
    mu siÄ™ zmusić mojego ojca, by zgodziÅ‚ siÄ™ na tÄ™ gÅ‚upo­
    tę i mianował go dyrektorem.
    "To do niego podobne" - pomyślała Sarah.
    Claudia tymczasem ciągnęła:
    - Lecz ten hotel bÄ™dzie prowadzony tak, jak ja zech­
    cę, i nikt nie będzie mi się do tego wtrącał. Nawet
    Garry. Zwalniam ciÄ™. Jestem jednak wielkoduszna i
    93
    jeśli chcesz uratować twarz, możesz powiedzieć An-
    drew, że odchodzisz dobrowolnie z powodów osobis­
    tych.
    Usłyszawszy to, Sarah poczuła, że ziemia usuwa się
    jej spod stóp. Zdołała tylko zapytać:
    - A co ze zniszczeniami w twoim biurze?
    - Zostaw to mnie. Powiedz tylko Blairowi, że od­
    chodzisz.
    Po tym pokazie zÅ‚oÅ›ci Sarah pobiegÅ‚a szybko spraw­
    dzić, czy spaniel jest bezpieczny. Otworzywszy scho­
    wek, znalazÅ‚a drżącÄ… Minete i choć pies byÅ‚ przerażo­
    ny, Sarah nie zauważyła śladów skrobania na drzwiach.
    Jałowym jednak wydało się jej rozmyślanie nad tym,
    czy zniszczenia w biurze Claudii były prawdziwe.
    Wściekła była na siebie za to, że dała jej taką okazję.
    Wiedziała przecież, że ta czyha tylko na sposobność,
    by zaszkodzić. Zresztą znalazłaby ją, tak czy inaczej.
    Pamiętała, że niedzielne popołudnia Blair na wolne,
    więc do poniedziałku nic nie mogła zrobić.
    Powróciwszy do stróżówki, zajrzała do kalendarza,
    ale uświadomiła sobie, że nawet dom rodzinny jest
    zamkniÄ™ty, gdyż rodzice przebywali na urlopie. Pa­
    trząc na daty, zorientowała się nagle, że następnego
    dnia przypadajÄ… jej dwudzieste trzecie urodziny. Jedy­
    nym prezentem, jaki spodziewała się otrzymać, była
    nieprzyjemna rozmowa z Blairem, a potem prespekty-
    wa utraty mieszkania.
    Następnego ranka obudziła się bardzo wcześnie,
    mimo iż przez wiÄ™kszość nocy przysÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ pa­
    dajÄ…cemu nieprzerwanie deszczowi i coraz gÅ‚oÅ›niej­
    szemu szumowi wzbierającej rzeki. Zeszła na dół, by
    94
    sprawdzić, czy jest jakaś poczta. Skrzynka była pusta.
    Po raz pierwszy nie dostaÅ‚a nawet życzeÅ„ urodzino­
    wych. OczywiÅ›cie można to byÅ‚o bez trudu wytÅ‚uma­
    czyć (nikt nie miał jej obecnego adresu, a rodzice byli
    za granicÄ…), ale tego ranka nie potrafiÅ‚a myÅ›leć racjo­
    nalnie, było jej poprostu żal samej siebie i czuła, że coś
    ją ściska za gardło.
    - Przestań - powiedziała jednak w końcu i żwawo
    wróciła na górę, by się umyć i ubrać.
    Jadła właśnie śniadanie, gdy zadzwonił Blair.
    - ZastanawiaÅ‚em siÄ™, jakie ma pani plany na dzisiej­
    sze zajęcia.
    Nie wiedziaÅ‚a, czy Claudia zdążyÅ‚a już porozma­
    wiać z nim.
    - Cóż, zgłosiły się tylko trzy osoby i ze względu na
    pogodę nie moglibyśmy opuścić hotelu - odparła. "A
    Min nie może służyć jako model" - pomyślała.
    - To oczywiste. Czy mam odwołać zajęcia?
    ZgodziÅ‚a siÄ™, a potem pomyÅ›laÅ‚a, że Blair zna sytu­
    ację i próbuje uczynić ją dla niej łatwiejszą. Po tym
    jednak, jak została wmanewrowana w tę pracę, nie
    przejmowała się wymówieniem i "utratą twarzy", jak
    to nazwała Claudia.
    Z jakiegoÅ› powodu sugestia Garricka, by namalo­
    wała autoportret, zapadła jej w pamięć. Tak, zrobi
    sobie taki prezent na urodziny. Poszła do swej małej
    pracowni na wieżyczce i pracowała tam do pózna.
    Potem poczuła głód i postanowiła przygotować sobie
    urodzinowy obiad. RobiÄ…c czekoladowy suflet, pomy­
    ślała gniewnie, że nie zaszkodzi jej nabranie wprawy
    w gotowaniu. Przygotowywanie jedzenia może się
    95
    okazać ceną, jaką będzie musiała zapłacić za dalszą
    niezależność.
    Robiła sałatkę, gdy ktoś zadzownił do drzwi.
    W drzwiach stał Tristram z przylepionymi do czoła
    mokrymi wÅ‚osami i trzymaÅ‚ niezgrabnie bukiet kwia­
    tów.
    - Och, wspaniale, że cię zastałem, Sal. Wszystkiego
    najlepszego z okazji urodzin.
    Podziękowała mu zaskoczona jego pamięcią. Został
    na obiad i Sarah znalazła nawet butelkę wina,która
    wzięła się nie wiadomo skąd. Może alkohol sprawił, że
    opowiedziała mu o upartym wtrącaniu się Garricka w
    jej życie.
    - Jesteś pewna, że ten suflet nie był przeznaczony
    dla niego? - spytał. - Nie mogłaś przecież przygotować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •