[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siedzeniu. Teraz weszła na krzesło. Sięgnęła do otworu i ostrożnie przesuwając kratę zamknęła
nią wlot. Magnetycznym wkrętakiem przykręciła śruby.
Nagle wstrzymała oddech. Usłyszała rozmowę wartowników. Jeden z nich twierdził, że
coś słyszał. Przełożyła śrubokręt do lewej ręki, prawą sięgnęła po nóż do kieszeni na biodrze. Z
przygotowanym do ciosu nożem, spięta do skoku, czekała nasłuchując. Nie chciała zabijać
niewinnego Rosjanina, ale jeśli będzie musiała, zrobi to.
Nikt nie nadszedł.
Wsunęła nóż do kieszeni i dokręciła śruby. Ostrożnie zeszła z krzesła. Schowała szalik i
wkrętak. Przeniosła krzesło pod drzwi. Musiała je odstawić, żeby cicho otworzyć drzwi i
wnieść krzesło do pokoju. Postawiła je dokładnie w tym samym miejscu, gdzie stało. To
podstawowa zasada - pomyślała.
Przeszła przez pokój do drzwi gabinetu. Drzwi nie powinny być zamknięte. Otworzyła
je i wyjęła latarkę. Obejrzała w strumieniu światła podłogę i ściany. Zamknęła oczy,
przypominając sobie rozmieszczenie płyt naciskowych. Tą drogą często wychodziła z
Karamazowem, gdy wieczorami opuszczali jego biuro. Teraz musiała odwrócić kolejność
kroków.
Odważyła się na pierwszy długi krok. Musiała stanąć na chwilę tylko na lewej nodze.
Nasłuchiwała. Alarm był cichy, mogli go usłyszeć tylko wartownicy. Zrobiła następny krok,
także w lewo. Znów stanęła na jednej nodze i czekała. Jedną trzecią drogi miała za sobą. Teraz
krok w prawo. Zamachała rękoma, by utrzymać równowagę. W porę przyszła do siebie, na
szczęście nie oparła się o dywan w miejscu alarmu. Wstrzymała oddech. Jeszcze jeden krok, a
potem następny i jeszcze jeden. Pamiętała, jak głupio wyglądał Władimir siedząc na biurku i
przesuwając nogi w powietrzu, aby uniknąć stąpnięcia na płyty naciskowe umieszczone po obu
stronach. Natalia wychyliła się do przodu, aby rzucić torbę na biurko. Latarkę i pożyczony
pistolet miała zatknięte za pas. Nie mogła wziąć swoich rewolwerów, tych od Chambersa.
Gdyby zgubiła tu któryś z nich, natychmiast by ją zidentyfikowano. Oparła ręce o biurko,
odbiła się i wskoczyła na blat, podpierając się kolanami. Stała teraz na blacie biurka. Sejf był z
tyłu na prawo. Odwracając się dostrzegła siebie w lustrze. Była przebrana jak na amerykańską
Wigilię Wszystkich Zwiętych. Musiała teraz, z torbą założoną jak plecak, skoczyć tak, aby nie
nadepnąć na płyty. Skoczyła. Wylądowała na małym sejfie, ale straciła równowagę i byłaby
upadła w tył, gdyby nie pochyliła się do przodu.
Odetchnęła z ulgą.
Uklękła. Strumień światła latarki skierowała na zamek cyfrowy. Spróbowała go
otworzyć, ale jak się spodziewała, kombinacja została zmieniona. Zaklęła po angielsku.
Sięgnęła do torby po specjalny, czuły stetoskop. Przyłożyła słuchawkę do blachy obok
zamka Pokręciła gałką w prawo, cały czas nasłuchując. Usłyszała cichutki trzask zapadki w
mechanizmie i zatrzymała gałkę. Przekręciła palcami tarczę w lewo, aż do momentu, gdy
usłyszała w słuchawkach następny trzask. Ostatni trzask był najcichszy. Usłyszała go, ale
minęła.
- Cholera! - zaklęła znowu.
Wyzerowała tarczę i ustawiła od nowa według zapamiętanych numerów, tym razem już
bez pomocy stetoskopu. Pociągnęła za rączkę. Odblokowany mechanizm zgrzytnął. Sejf był
otwarty. Sięgnęła do środka na dolną półkę. Stało tam sześć skrzynek z dokumentami
poukładanymi według nieznanego jej klucza. Rożdiestwieński musiał mieć tu streszczenie lub
kopię. Znalazła ją.
Kucnęła na sejfie jak Indianin i wyjęła z torby aparat fotograficzny. Oświetlając latarką
dokumenty i naciskając migawkę, wychwytywała poszczególne słowa.
Projekt Eden ... w wypadku wojny nuklearnej na wielką skalę pomiędzy naszym
państwem a Związkiem Sowieckim... ostatnim słowem zachodnich demokracji... użycie
Kosmicznej Floty Wahadłowców...proces produkcji...
Przewróciła stronę i fotografowała dalej.
W wypadku prawie całkowitej zagłady życia na planecie...
Poczuła, jak jej serce mocniej zabiło. Była podekscytowana.
...Bevington, Kentucky, mało uczęszczane miasteczko... dziwne zachwiania
klimatyczne...
Trzecia strona streszczenia to lista nazwisk tych, którzy, jak przypuszczała, zgromadzili
raporty. Sfotografowała następny dokument, zwykłą mapę samochodową, jaką kiedyś można
było kupić na stacji benzynowej. Była to mapa stanu Kentucky. Bevington, małe miasteczko w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]