[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wargę.
Może wydaje ci się, że to szybko, ale kiedy nie odbierałaś moich telefonów, nawet do
mnie, tępego, dotarto, że nie jesteś gotowa na związek. A kiedy pojechałem na święta do domu i
spotkałem Laurę, znów między nami zaiskrzyło. Miałaś rację, wcale się nie odkochałem. Ale
wierz mi, że gdybym nie był pewien, że mnie nie kochasz, nie zaprosiłbym jej na wesele.
Przepraszam, że unikałam cię przez ten miesiąc. Potrzebowałam czasu dla siebie.
Jednak nadal uważam, że głupio robisz.
Pokręciła głową, widząc wściekłe spojrzenie Laury.
Westchnął.
Wiem, że mamy wiele do wyjaśnienia i że nie możemy się spieszyć, ale tak jak
powiedziałaś, miłość nie umiera.
Holly wzniosła ręce do nieba.
Przestań mnie cytować. Roześmiała się. Bylebyś był szczęśliwy. Chociaż trudno mi
to sobie wyobrazić.
Westchnęła dramatycznie, teraz Daniel się roześmiał.
Jestem szczęśliwy. Chyba nie potrafię żyć bez dramatu. Spojrzał na Laurę ciepłym
wzrokiem. Potrzeba mi żarliwości, a tej nie można Laurze odmówić. A ty jesteś szczęśliwa?
Patrzył badawczo na Holly.
Zastanowiła się.
Dziś jestem. A jutrem zajmę się jutro. Ale zmierzam chyba w dobrym kierunku.
Epilog
Przerzucała czasopisma, szukając zdjęć ze ślubu Denise i Toma. Nie co dzień główny
didżej największej irlandzkiej rozgłośni radiowej i bohaterka filmu Dziewczyny w wielkim
mieście biorą ślub. W każdym razie Denise chciała wierzyć, że to wyjątkowe wydarzenie.
Ejże zbeształ ją opryskliwy sprzedawca. To nie biblioteka. Albo pani kupuje, albo
proszę odłożyć.
Westchnęła i znów zaczęła zbierać wszystkie gazety ze stojaka. Ważyły tyle, że musiała
dwa razy wracać do lady. I znów przy kasie utworzyła się kolejka. Holly uśmiechnęła się, ale
wcale się nie spieszyła. Kiedy położyła ostatnie pismo, zaczęła dokładać batony.
Mogę prosić torbę?
Zatrzepotała rzęsami.
Sprzedawca obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
Mark! krzyknął. Zza regałów wyszedł pryszczaty młokos. Otwórz drugą kasę, synu
zażądał. Pół kolejki za plecami Holly przeszło na drugą stronę.
Dziękuję.
Podeszła do drzwi. Już miała je otworzyć, gdy ktoś pchnął je z drugiej strony i zakupy
wysypały się na podłogę.
Bardzo przepraszam powiedział mężczyzna i schylił się, żeby jej pomóc.
Nie szkodzi odparła uprzejmie Holly.
A, to pani! Czekoladoholiczka!
Spojrzała zdumiona. Stał nad nią zielonooki klient, który już raz jej pomógł.
Roześmiała się.
Znów się spotykamy.
Holly, dobrze pamiętam? spytał, podając jej batony.
Zgadza się. Rob, prawda?
Dobrą ma pani pamięć przyznał ze śmiechem.
Podobnie jak pan odparła, wstając.
Jestem pewien, że niedługo znów na panią wpadnę powiedział Rob i dołączył do
kolejki.
Holly patrzyła na niego jak urzeczona. W końcu podeszła.
A może miałby pan ochotę na kawę? Bo jeżeli nie ma pan czasu... Zagryzła wargę.
Spojrzał nerwowo na obrączkę na jej palcu.
Ach, tym proszę się nie przejmować. Wyciągnęła rękę. To już tylko wspomnienie
dawnych szczęśliwych chwil.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
W takim razie chętnie.
Przeszli na drugą stronę ulicy do małej kawiarenki.
Czekała, aż Rob przyniesie drinki. Wydał jej się miły. Wyglądała przez okno i myślała o
tym, czego się nauczyła. Przyjęła radę ukochanego mężczyzny i dokładała starań, żeby rany się
zagoiły. Była gotowa sięgać po to, na co ma ochotę.
Owszem, popełniała błędy, czasem w poniedziałek rano lub wieczorem płakała samotnie
w łóżku. Często życie ją nudziło i trudno jej było zwlec się do pracy. Jeszcze trochę za często
miewała złe dni i wyrzucała sobie, że za mało ćwiczy na siłowni. Po prostu bardzo często robiła
coś nie tak.
Z drugiej strony hołubiła skarb miliony szczęśliwych wspomnień, które uświadamiały
jej, czym jest prawdziwa miłość. Była gotowa na dalsze przeżycia, kolejną miłość i nowe
wspomnienia. Czy zdarzy się to za dziesięć miesięcy, czy za dziesięć lat, Holly posłucha ostatniej
rady Gerry ego. Cokolwiek ją czeka, musi otworzyć serce i posłuchać jego głosu.
A tymczasem będzie po prostu żyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]