[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w waszym okólniku, przyjacielu, a przedtem nie zdarzyło mi się was spotkać. Jeśli zamierza
pan zakończyć sprawę błogosławieństwem rodzicielskim to znaczy, że nie poznałem się na
panu. To wszystko, co chciałem powiedzieć.
Dziękuję odparł konsul. Dawno już nie spotkałem człowieka, który by się tak
dobrze orientował w szczegółach. Reszta to drobiazg. Jeżeli przyjmą pana bodaj na najkrótszy
przeciąg czasu, to i tak będzie dobrze. Niech im pan nie da sposobności do szukania rodzinne-
go znaku na lewej łopatce. Stary Urique ma u siebie w domu od pięćdziesięciu do stu tysięcy
dolarów w malutkim safesie, który można będzie otworzyć zwyczajnym haczykiem do obu-
wia. Wsunie je pan do kieszeni. Połowę odda mi pan za tatuaż. Wsiądziemy na jakiś wędro-
wny statek jadący do Rio de Janeiro. Niech Stany Zjednoczone rozlecą się, jeśli tu nie mogą
się obejść bez moich usług. Que dice, senor?
To mi się podoba stwierdził Mały, zachęcająco kiwając głową. Zgoda.
A więc sztama rzekł Tucker będzie pan musiał siedzieć w zamknięciu, póki
będę trawił orła. Może pan tymczasowo pomieszkać u mnie, a postaram się pana otoczyć tymi
wygodami, na jakie mi zezwala moje skąpe państwo.
Tucker mówił o tygodniu, ale upłynęły dwa tygodnie, zanim zadowolił go rysunek
wytrawiony na ręce Małego. Wówczas wysłał do ofiary list następującej treści:
El Senor Don Santos Urique, La Casa Blanca.
Szanowny Panie, pozwalam sobie donieść, że w domu moim zamieszkał chwilowo pe-
wien młodzieniec, który kilka dni temu przybył do Buenos-Tierras ze Stanów Zjednoczonych.
Nie chcąc budzić nadziei, które mogą zawieść, sądzę jednak, że pewne poszlaki stwierdzają
jego identyczność z pańskim synem. Przypuszczam, że powinien pan przyjechać i zobaczyć go.
Jeśli to naprawdę syn pański, to mam wrażenie, że zamierzał wrócić do domu, ale w ostatniej
chwili zabrakło mu śmiałości, ponieważ nie wie, jak będzie przyjęty. Z głębokim poważaniem
TOMASZ TUCKER
Konsul USA
W pół godziny pózniej co uchodzi w tym mieście za szczyt pośpiechu staromodne
lando senora Urique podjechało do domu konsula. Woznica okładał biczem parę tuczonych,
niezgrabnych koni. Wysoki mężczyzna z siwymi wąsami wysiadł z powozu i podał ramię
damie w czarnym stroju, której twarz była zasłonięta woalką.
Oboje weszli do domu, gdzie konsul przywitał ich wykwintnym, dyplomatycznym
ukłonem. Przy biurku stał zgrabny młodzieniec o regularnych rysach, opalonej twarzy, o
gładko zaczesanych kruczych włosach.
Senora Urique szybkim gestem odsłoniła twarz. Była już w podeszłym wieku i
włosy jej miejscami lśniły srebrem, lecz figura postawna i świeża cera o oliwkowym odcieniu
zachowały ślady urody.
Patrzała na młodzieńca oczyma pełnymi bolesnego wahania. Po czym spojrzała na jego
lewą rękę. Z głośnym łkaniem krzyknęła: Synu mój ! i przycisnęła Małego Llano do
serca.
Miesiąc upłynął, zanim Mały przyszedł na zaproszenie do konsulatu.
Wyglądał teraz jak typowy młody caballero. Strój jego nosił piętno zagranicy, a sztuka
jubilerów dodawała mu splendoru. Brylant, więcej niż solidnych rozmiarów, skrzył się na
jego palcu, gdy skręcał papierosa.
Co pan porabia? zapytał Tucker.
Nic szczególnego odparł spokojnie Mały. Dzisiaj po raz pierwszy jadłem
pieczyste z iguany. To są wielkie jaszczury, sabe? Natomiast meksykańska wieprzowina z
fasolą nie smakuje mi. Czy lubi pan pieczyste z iguany, mister Tucker?
Była godzina trzecia o czwartej konsulowi zmienił się nastrój.
Już czas przystąpić do działania, synku mówił z przykrą miną Postępuje pan ze
mną nieuczciwie. Już czwarty tydzień odgrywa pan rolę marnotrawnego syna. Mógłbyś co-
dziennie dostać tłustego ciołka na złotym talerzu, gdybyś tego zapragnął. Cóż, mister Mały?
Uważa pan za stosowne trzymać mnie tak długo na diecie? O co chodzi? Czy pańskie oczy
synowskie nie dostrzegły w Casa Blanca czegoś, co wygląda na forsę? Niech mi pan głowy
nie zawraca. Wszyscy wiedzą, gdzie stary Urique trzyma pieniądze, i to dobre, rzetelne dolary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]