Indeks Indeks60 Pan Samochodzik i PasaĹźer Von Steubena Sebastian Miernicki (1)(ebook german) Lovecraft, H.P. Die Katzen von UltharH.P. LOVECRAFT Die Katzen von UltharMilośĄ JesenskĂ˝ & Robert LeśÂ›niakiewicz Tajemnica ksi晜źycowej jaskiniChristie Agatha śÂšwiadek oskarśźenia1083. Way Margaret Dynastia Rylance'ów 1 KośÂ‚o fortuny131. Wilkins Gina MiśÂ‚ośÂ›ć‡ czy zauroczenieHistoria malzenska dla doroslyc Antczak RadoslawSUN Solaris Network Security (1997) [SA388]Allison_Heather_ _Romantyczne_ośÂ›wiadczyny
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Blair, wyrzucili mnie tylko dlatego, że nie pojawiłam się na początku roku szkolne-
    go. Zostałam we Francji. Moi rodzice nic o tym nie wiedzieli. Miałam przylecieć pod koniec
    sierpnia, ale zostałam jeszcze przez trzy tygodnie września. Mieszkałam w niesamowitym
    zamku niedaleko Cannes i to było jak jedna wielka impreza. Chyba przez cały czas, gdy tam
    byłam, nie przespałam ani jednej nocy. Zupełnie jak na tych przyjęciach w Wielkim Gatsbym.
    I było tam dwóch chłopaków, braci, a ja byłam totalnie zadurzona w nich obu. Właściwie -
    roześmiała się - najbardziej durzyłam się w ich ojcu, ale on był już żonaty.
    DJ zmienił klimat i teraz grał funky acid jazz, fantastycznie wybijając rytm. Zwiatła
    jeszcze bardziej przyciemniały, świece migotały. Serena wymachiwała stopą w rytm muzyki i
    zerkała na Blair, której oczy były zupełnie puste.
    Serena zapaliła kolejnego papierosa i głęboko się zaciągnęła.
    - Oczywiście, sporo imprezowałam, tak jak wszyscy. W szkole nie mogli zaakcepto-
    wać tylko tego, że nie raczyłam pojawić się nawet na początek roku. Ale chyba nie mam do
    nich o to żalu, I jeśli mam być szczera, to w ogóle nie myślałam o powrocie do szkoły, taka
    była zabawa.
    Blair ponownie przewróciła oczami. Guzik ją obchodziło, jaka była prawda.
    - A nie myślałaś o tym, że to najważniejszy rok w naszym dotychczasowym życiu?
    Nie myślałaś o college'u i tak dalej? - zapytała.
    Missy przyniosła Serenie drinka i tym razem Serena tylko kiwnęła głową w ramach
    podziękowania. Wpatrywała się w podłogę, ciągle gryząc swój różowy paznokieć.
    - Tak, dopiero teraz to sobie uświadomiłam - przyznała. - Nie myślałam o tym wcze-
    śniej, ani że powinnam zaangażować się w działalność jakichś klubów, wstąpić do jakiejś dru-
    żyny No wiesz, poważnie zabrać się do nauki.
    Blair pokręciła głową.
    - Szkoda mi twoich rodziców - powiedziała cicho.
    Oczy Sereny zaczęły się rozszerzać, a usta niebezpiecznie drżały. Ale postanowiła so-
    bie, że nie pozwoli, by Blair doprowadziła ją do płaczu. Blair zachowywała się jak zdzira i
    tyle. Może akurat miała okres.
    Serena upiła spory łyk swojego drinka i osuszyła usta serwetką.
    - Nie mówiłaś mi jeszcze, co ty i Nate robiliście przez całe lato. Pojechałaś może do
    Maine, żeby obejrzeć tę łódz, którą zbudował? - zapytała, całkowicie zmieniając temat.
    Blair pokręciła przecząco głową.
    - Byłam na obozie tenisowym. Zupełnie do bani.
    - Aha.
    Piły swoje drinki w niezręcznym milczeniu.
    Nagle Serena wyprostowała się, przypominając sobie o czymś.
    - Wiesz co? Jedna dziewczyna wpisała się na moją listę, żeby pomóc mi z filmem.
    Taka z dziewiątej klasy. Ma na imię Jenny. I dała mi zaproszenie na to przyjęcie w przyszłym
    tygodniu. No wiesz, na to, które organizujecie.
    I co ty na to, przyjaciółko?
    Blair wyciągnęła kolejnego papierosa i wetknęła sobie do ust. Sięgnęła po zapałki.
    Zwlekała jednak z zapaleniem, chcąc się przekonać, czy przypędzi barman z zapalniczką. Nic
    z tego. Sama zapaliła papierosa i wypuściła wielką chmurę dymu prosto w twarz Serenie.
    Czyli Serena wiedziała o przyjęciu. Miała zaproszenie. Cóż, i tak by się kiedyś dowie-
    działa.
    - Ta od kaligrafii - powiedziała Blair, uśmiechając się słodka. Jest niezła, co?
    - Tak, odwaliła kawał naprawdę dobrej roboty. To miło z jej strony, że zauważyła
    błędny adres przy moim nazwisku. Podobno dałaś jej mój adres do internatu w Hanover Aca-
    demy.
    Blair założyła włosy za uszy i wzruszyła ramionami.
    - Ups! - Udawała, że nie miała o tym pojęcia. - Przykro mi.
    - Powiedz mi coś o tym przyjęciu. Z jakiej to okazji?
    Blair nie mogła mówić o celu przyjęcia bez uśmiechu skrępowania, bo brzmiało to
    okropnie błaho i w ogóle nie było atrakcyjne. Dlatego właśnie nadała przyjęciu nazwę  Bu-
    ziak w usteczka . %7łeby dodać trochę żaru.
    - Jest na rzecz tych dwóch sokołów wędrownych, które mieszkają w Central Parku.
    Sokoły są zagrożonym gatunkiem i wszyscy martwią się, że umrą albo zagłodzą się, albo wie-
    wiórki zaatakują ich gniazda, i takie tam. Wiec założono dla nich fundację - wyjaśniła. - Nie
    śmiej się. Wiem, że to dość głupie.
    Serena wypuściła obłoczek dymu i zachichotała.
    - Jakby nie było już ludzi, którzy potrzebują pomocy. A co z bezdomnymi?
    - No wiesz, to równie dobry cel jak każdy inny. Nie chcieliśmy zaczynać sezonu od
    czegoś bardzo ciężkiego. - Blair była, rozdrażniona. Ona mogła się z tego naśmiewać, ale Se-
    rena nie miała prawa.
    Serena skierowała rozmowę z powrotem na pierwotne tory.
    - To przyjęcie jest tylko dla nas, czy będą też rodzice? zapytała.
    Blair wahała się z odpowiedzią.
    - Tylko... my - powiedziała w końcu. Wychyliła resztkę drinka i spojrzała na zegarek.
    - Hm, muszę się zbierać. - Założyła torebkę na ramię i wzięła ze stołu swoje papierosy.
    Serena zmarszczyła czoło. Tak długo się ubierała, nastawiając się na szaloną noc z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •