Indeks IndeksPan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic25. Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik Tom 25 Skarby wikingów (2)Cykl Pan Samochodzik (54) Stara księga Arkadiusz NiemirskiPS44 Pan Samochodzik i Czarny Książę Olszakowski Tomasz76 Pan Samochodzik i perły księżnej Daisy I.Karst15 Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki(71) Pan Samochodzik i Włamywacze Arkadiusz Niemirski(ebook german) Lovecraft, H.P. Die Katzen von UltharCecily von Ziegesar PlotkaraH.P. LOVECRAFT Die Katzen von Ulthar
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Gdy dotknąłem jej ramienia, a\ podskoczyła przera\ona.
    - Włącz reflektor! - pokazałem jej w kierunku lampy na dziobie.  Chimera miała
    ramę przeciwkapota\ową, na której były światła pozycyjne i bateria czterech świateł
    halogenowych, szperacz, anteny i syrena. Dziewczyna włączyła światło na dziobie i
    wycelowała je prosto w ciemność. Włączyłem radio i podniosłem mikrofon.
    - Zero-osiem-dziewięć milę od pozycji - zameldowałem się.
    - Dobrze zero-osiem-dziewięć, melduj, jak będziesz na miejscu - usłyszałem
    odpowiedz.
    Sprawdziłem naszą pozycję na GPS i znowu nieznacznie skorygowałem kurs. Gdy
    byliśmy ju\ kilkaset metrów od rozbitków, zobaczyliśmy czerwoną rakietę wystrzeloną
    w niebo. Z odległości stu metrów dostrzegłem biały kadłub jachtu. W zalewanym wodą
    kokpicie było troje ludzi w \ółtych sztormiakach. Rozpaczliwie wymachiwali do nas
    rękoma. Zwolniłem i włączyłem megafon.
    - Czy są ranni? - zapytałem po angielsku.
    Załoga uszkodzonego jachtu pokręciła głowami. Przyjrzałem się masztowi, którego
    kikut wystawał nad kabiną, a reszta z \aglami moczyła się w morzu.
    - Wciągnijcie maszt na pokład! - rozkazałem.
    Dwoje smuklejszych załogantów rzuciło się wykonać polecenie. Ni\szy i grubszy
    siedział, wyraznie załamany, obojętny na to, co dzieje się wokół niego. Gdy wciągnęli
    maszt, prowizorycznie umocowali go do pokładu, podpłynąłem do burty jachtu.
    - Spróbuję doholować was do brzegu, ale ktoś musi zostać przy sterze! - krzyknąłem.
    Próbowałem dostrzec twarze załogi, ale wszyscy mieli zało\one kaptury, było ciemno.
    Wy\szy, najwyrazniej najsilniejszy \eglarz został na pokładzie. Rzuciłem mu cumę.
    Dwoje przeszło do nas z pomocą Afrodyty, a ja czuwałem przy sterze. Holowałem
    uszkodzony jacht w stronę polskiego brzegu. Byłem tu\ za morską granicą Federacji
    Rosyjskiej i bałem się, \e zaraz będę miał asystę ich okrętu wojennego. Włączyłem
    radio.
    - Tu zero-osiem-dziewięć - odezwałem się.
    - Daniec! Czy tyś na głowę upadł?! Chcesz wywołać wojnę?! Rosjanie pieklą się, \e
    nie poinformowałeś ich o akcji na ich wodach. Nie wiesz, \e trzeba nasłuchiwać ich
    częstotliwości?
    Zapomniałem wyłączyć megafon i to, co krzyczał ktoś z nieznanego mi punktu
    dowodzenia słyszeli wszyscy w promieniu kilkudziesięciu metrów. To wystarczyło, by
    dwaj rozbitkowie na pokładzie  Chimery , nie zwa\ając na deszcz, zdjęli kaptury. To
    byli Lidia i pan Makaron. Obejrzałem się na jacht na holu. Batura te\ zdjął kaptur i
    machał do mnie ręką. Wyłączyłem megafon i poinformowałem dowódcę o przebiegu
    akcji ratunkowej.
    101
    - Jak mo\esz, to dociągnij ich do Piasków i zostaw - usłyszałem wytyczne. - Jeśli
    wszyscy są cali i zdrowi, to dadzą sobie radę. Rano masz się stawić w dowództwie!
    Nie odzywałem się do nikogo, zastanawiając się, co Batura i spółka robili po
    rosyjskiej stronie? Siła sztormu słabła i mimo fal dociągnąłem jacht do Piasków.
    Pomogłem Baturze zacumować go przy jednym z pali. Potem Jerzy wsiadł do
     Chimery . Zacumowałem ją do palików wózka i wyskoczyłem do wody. Brodząc
    dotarłem do brzegu, a następnie do hangaru, gdzie włączyłem wyciągarkę. Gdy tylko
    pierwsze koła wózka wjechały na tory poło\one na piasku, zatrzymałem maszynę.
    Batura wyskoczył na pla\ę, podobnie pan Makaron. Pomogłem Lidii, a potem
    Afrodycie wyjść z łodzi.
    - Dziękuję za pomoc - Batura wyciągnął do mnie dłoń. - Przy zwrocie złamaliśmy
    maszt, a silnik zalany wodą nie chciał działać. Gdyby nie ty...
    - Niewa\ne - machnąłem ręką. - Nie wiedziałem, \e to ciebie mam ratować.
    - A gdybyś wiedział, to byś nie wypłynął?
    Nie odpowiedziałem.
    - To właśnie, Pawle, cenię w tobie najbardziej - Batura poklepał mnie po ramieniu. -
    Jesteś jak twój szef prze\ytkiem, niekiedy błędnym rycerzem walczącym z
    wiatrakami...
    - Ty byś mnie nie ratował?
    - To zale\y - Batura uśmiechnął się. - Do widzenia!
    Odszedł w kierunku willi Lidii.
    - Dziękuję - Stanisław Makaron mocno potrząsał moją dłonią.
    Zaraz pobiegł za Baturą. Lidia czule przytuliła się do mnie.
    - Jesteś cudowny - szepnęła.
    Widziałem, jak Afrodyta słysząc to zdenerwowana ruszyła do domu.
    - Powiesz mi, czego tam szukaliście? - zapytałem Lidię.
    - Spotkajmy się w południe w parku w Krynicy Morskiej, koło pałacu cesarza -
    powiedziała, pocałowała mnie w policzek i pobiegła do swojego domu.
    Wróciłem do hangaru i wciągnąłem  Chimerę . Jeszcze dolałem paliwa do
    zbiorników, sprawdziłem wszystkie mechanizmy i około czwartej nad ranem rzuciłem
    się w ubraniu na kanapę. Było mi obojętne, \e Pimpek postanowił resztę nocy spędzić
    na moich nogach.
    Nazajutrz wstałem obudzony hałasem dobiegającym z aneksu kuchennego.
    Zmęczony wstałem i przecierałem zaspane oczy.
    - Wolisz jajecznicę czy parówki? - zapytała mnie Afrodyta.
    - Kawę i jajecznicę na parówkach - odpowiedziałem.
    Wyjrzałem przez okno. Była ładna pogoda. Wyszedłem na werandę, gdzie
    wywiesiłem swoją piankę i sztormiak. Jacht z ułamanym masztem wcią\ był
    przycumowany. Ubrany w d\insy i koszulę poszedłem na wie\ę. Wszystkie kontrolki
    paliły się na zielono. Wróciłem do kuchni w samą porę, bo Afrodyta postawiła na stole
    kubek z kawą i talerz jajecznicy.
    - Proszę, mój cudowny - przedrzezniała Lidię.
    Usiadłem do posiłku.
    - Jak się spało mojemu bohaterowi? - Afrodyta usiadła naprzeciw mnie, zrobiła
    słodką minę i udawała zaloty. - Teraz ju\ wiem, co miałeś na myśli mówiąc o
    102
    niebezpieczeństwach w pracy muzealnika - szydziła. - Rano romanse, piękności rodem
    z obrazów, po południu pościg po pla\y, a w nocy akcja ratunkowa.
    Szybko pałaszowałem jajecznicę, nie zwa\ając na jej zaczepki. Duszkiem wypiłem
    kawę.
    - Jadę wytłumaczyć się z nocnej wyprawy - oznajmiłem Afrodycie.
    Podszedłem do telefonu i podniosłem słuchawkę.
    - Spirala, słucham cię zero-osiem-dziewięć - usłyszałem kobiecy głos.
    - Chciałem zapytać, gdzie mam się zgłosić?
    - Do centrali.
    - Gdzie jest centrala?
    - Czekajcie...
    Na kilkanaście sekund zapadła cisza.
    - Zero-osiem-dziewięć, macie pojechać do Mikoszewa i przy przeprawie zapytać o
    instrukcje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •