[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jedyne co mogła zrobić, to schować się za drzwiami i modlić się, żeby Jerzy jej nie
zauważył.
Zamknęła drzwi. Przylgnęła do błękitnej ściany i czekała w nieznośnym skupieniu na
wejście naszego gospodarza. Już po chwili w progu stanął Batura. Trudno mi było
wywnioskować z wyrazu jego twarzy, czy naprawdę udało mu się dostać do bazy danych
z innego komputera. Wydawało się to mało realne, lecz ten człowiek zdolny był do
wszystkiego. Niewykluczone, że za wszelką cenę chciał znać adres mecenasa z Mila-
nówka, żeby dzięki niemu dorwać Ikara. Czyżby pragnął zemścić się na mordercy Saby
w sposób, który zgorszyłby niejednego łobuza, nie mówiąc już o mnie? A może obmyślił
perfidny plan sprzątnięcia Ikarowi sprzed nosa Biblii?
- I co? - zagadnął mnie Batura, stojąc w drzwiach. - Udało się?
- Nie znalazłem adwokata o tym nazwisku - wzruszyłem ramionami.
- Nikogo w Milanówku?
- Zero.
- A Biblia? Czy ktoś kupił ostatnio jakąś cenną Biblię?
- %7ładnej transakcji tego typu - skłamałem i puknąłem palcem w ekran monitora. -
Nie ma cennej Biblii. Po prostu nic.
81
Jerzy z pewnej odległości przyglądał się bazie danych wyświetlonej na
siedemnastocalowym ekranie plazmowym. Nic nie mówił, tylko kiwał głową, a ja
zastanawiałem się, czy rzeczywiście próbował mnie przechytrzyć?
- To nasz plan diabli wzięli - skomentował.
- Posiedzę jeszcze z kwadrans. Może uda mi się coś znalezć.
- Dobra, jak chcesz. Czekamy na ciebie w salonie.
Wyszedł. Nie wydawał się zanadto zmartwiony niepowodzeniem moich poszukiwań.
A to mogło świadczyć o tym, że naprawdę dostał się do bazy danych i znał metrykę
Zlipeckiego. Zamknąłem program.
Malina stała już przy drzwiach z uchem przytkniętym do ich brązowej powierzchni.
- Idz za nim - doradziłem jej. - I wejdz do łazienki w korytarzu. Zauważyłaś może jakąś
po drodze?
- No - kiwnęła główką. - Zdaje się, że była. Na samym końcu. Kroki Jerzego cichły,
więc Malina opuściła w pośpiechu pomieszczenie.
Po jej wyjściu siedziałem przed włączonym komputerem i gapiłem się na ekran
wypełniony standardową tapetą systemu Windows XP. Tak naprawdę było mi całkiem
obojętne, czy Malinie uda się dotrzeć do salonu i nie wzbudzić w Jerzym podejrzeń, że
mnie odwiedzała. Jeśli grał ze mną nieuczciwie, pal go licho! Intrygowało mnie raczej,
jakie niespodzianki przygotował na dzisiejszy wieczór Ikar i czy Batura planował
pokrzyżować mu plany? Co działo się z panem Tomaszem i Kamilą? Czy przetrzymywano
ich w dobrych warunkach?
Czułem, że powinienem zawiadomić policję. Tylko co miałbym jej do powiedzenia? %7łe
od kilku dni prześladuje nas jakiś Ikar ubrany w seledynowy garnitur i jeżdżący
wynajętym jaguarem XJR? Zapytają grzecznie: czemu nie zgłosił się pan do nas
wcześniej? Mogłem też zacząć inaczej i poinformować organa ścigania o porwaniu i
przetrzymywaniu Pana Samochodzika! Zapytają: gdzie? I kto to zrobił? Jak można było
opisać Ikara, nie wzbudzając w stróżach prawa uśmiechu politowania? Czy uwierzyliby,
że niejaki hrabia Saint-Germain planuje skok na willę niejakiego Zlipeckiego?
Niewykluczone, że zawierzyliby słowom urzędnika ministerialnego, który często z nimi
współpracował. Był tylko jeden szkopuł - nie wiedziałem, jak bardzo byliśmy
inwigilowani przez Ikara? Jeden nierozważny krok z naszej strony i na pierwszy ogień
pójdzie figura Ceres . A dalej? Czy kolejnymi ofiarami zostaną Kamila i pan Tomasz?
Same tylko pytania, pytania i pytania.
Był jeden trop wart sprawdzenia - jaguar wypożyczony przez cudzoziemca w rent a
car. Należało już wcześniej to sprawdzić, lecz nie było ku temu sposobności ani czasu.
Jeśli tylko nasz przeciwnik używał karty kredytowej, mógłbym go namierzyć. Nawet jeśli
ktoś zaufany zrobił to za niego, byłby to jakiś trop.
Wyszedłem z pokoju po dziesięciu minutach. Zrobiłem dwa kroki po lśniącej posadzce
korytarza, gdy zawróciłem niespodziewanie do pomieszczenia z komputerem. Wyszedłem
dopiero po minucie.
W salonie czekali już na mnie Jerzy i Malina. Nie odzywali się do siebie. Z miny
Batury nie potrafiłem odczytać jego zamiarów ani stanu jego wiedzy. Nawet jeśli przez
chwilę oglądał bazę danych z drugiego komputera, miał namiary na Zlipeckiego. Byłem
dziwnie przekonany, że Baturze chodziło o zdobycie danych o mecenasie. Wszystko się
zgadzało! Zamożny adwokat z Milanówka uczestniczący w kupnie dzieł sztuki.
Niewykluczone, że to on posiadał cenną Biblię, na którą polował Ikar. Jeśli natomiast
82
reprezentował kogoś bardziej wpływowego, pewnie znał nazwisko poprzedniego i
obecnego właściciela Biblii.
- Nic nie znalazłem - oświadczyłem i usiadłem na kanapie.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał.
Uważnie go obserwowałem. Dopiero teraz zauważyłem wyrazną zmianę na jego
obliczu. W dalszym ciągu był zamknięty w sobie, przybity i zmęczony, lecz w oczach
dostrzegłem błysk ożywienia. Alkohol? Czy coś innego?
- Nie wiem - rozłożyłem bezradnie ręce. - Chyba pojadę do domu się przebrać.
- Jadę z tobą- zdecydowanym głosem oświadczyła Malina.
Po krótkiej naradzie doszliśmy do wniosku, że umówimy się na wieczór. Obaj
chcieliśmy przemyśleć w spokoju to i owo. Jeśli tylko zajrzał do ministerialnej bazy
danych, chciał pewnie zastanowić się nad wartością zdobytej informacji o mecenasie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]