[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zach popatrzył na mnie. - Pomyślałam, że moglibyśmy przeanalizować wpływ propagandy na
ekonomię krajów Trzeciego Zwiata.
- Tak sobie pomyślałaś?
- Tak - potwierdziłam, ale on nie spuszczał ze mnie wzroku... naprawdę, ani na sekundę. Chciałam
się zamienić w Tiffany St James (nawet jeśli musiałabym założyć sukienkę bez ramiączek). Chciałam
się zamienić w dziewczynę, która uczy się w domu i ma kota o imieniu Suzie. Chciałam się zamienić
w kogokolwiek, byle nie być sobą
i nie siedzieć tu totalnie bez przykrywki.
- A więc... - spróbowałam znowu. - Powinniśmy chyba zrobić plan i może podsumować, co mamy w
notatkach...
177
- Dziewczyno z Gallagher - powiedział Zach, nie czekając, aż dokończę zdanie, które nie miało
końca. - Czy chcesz mnie o coś zapytać?
- Nie - skłamałam i oboje wróciliśmy do książek.
Godzina 18.14. Agentka zaczęła uświadamiać sobie, że randka pod tytułem
wspólna nauka", może rzeczywiście polegać na wspólnej nauce.
Jak dużo czasu potrzeba dwóm osobom, żeby mogły swobodnie razem milczeć? Nie wiem. Kiedyś
jechałam z dziadkiem do Omaha i z powrotem, a on przez całą drogę powiedział może z dziesięć
słów. Tata i ja lubiliśmy siadać w niedzielę na podłodze i przeglądać gazety, a poza odgłosem
przewracanych stron panowała kompletna cisza. Ale kiedy tak siedziałam tu z Zachem, było zupełnie
inaczej.
- No więc... - zaczęłam, zanim zdążyłam sobie uświadomić, że nie mam bladego pojęcia, co chcę
powiedzieć.
Zach uniósł brwi, ale nie głowę, i przyglądał mi się spode łba.
- No więc... - Przeciągnął słowa znacznie bardziej niż ja, wypełniając przerażającą ciszę i pustkę.
- No więc, podoba ci się w Gallagher?
Spróbował się roześmiać, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
i Och, wporzo.
Agentka zauważyła, że słowo wporzo" było albo zamierzonym sarkazmem, albo lokalnym
slangiem, więc odnotowała w pamięci, żeby sprawdzić to w bazie danych Akademii Gallagher.
Wróciłam do notatek, ale nie zrozumiałam ani słowa. Już wcześniej uważałam, że rozmowa ze
zwykłym chłopakiem jest trudna. Okazuje się, że to pestka w porównaniu z rozmową ze świetnie
wyszkolonym chłopakiem szpie-178
giem, który mógł, ale nie musiał zostać wychowany przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Zaczęłam właśnie poważnie zastanawiać się nad całkowitym porzuceniem misji, kiedy dwie
ósmoklasistki wybiegły zza regałów i stanęły jak wryte, gapiąc się na mnie i na Zacha. Potem
odwróciły się i uciekły, a od strony alejki dobiegły mnie ich śmiechy i szepty.
- Dobrze to zniosłaś. - Zach kiwnął lekko głową w kierunku plotkujących dziewczyn.
Chyba mam doświadczenie. Poza tym słowa nie ranią. - Taka była prawda. Aby zranić szpiega,
trzeba czegoś więcej niż chichoty.
Przewróciłam kartkę w zeszycie i poczułam, że nie widzę tego, co czytam, bo nasłuchuję ciszy, która
w obecności Zacha zdawała się jakby głośniejsza.
- Muszę przyznać - założył ręce z tyłu głowy, odchylając się i balansując na dwóch nogach krzesła -
że jestem trochę zawiedziony.
- Zawiedziony! - krzyknęłam. Roześmiał się.
- Tak, Dziewczyno z Gallagher. Myślałem, że masz reputację raczej... proaktywnej?
Przypuszczam, że ładnie to ujął.
- Tak - potwierdziłam i zaczęłam się zastanawiać, jakby tu skierować rozmowę znów na niego. - A
co ty byś zrobił, gdyby wszyscy uważali, że to ty złamałeś protokół bezpieczeństwa?
Uśmiechnął się i nachylił do przodu. Usłyszałam, jak przednie nogi krzesła lądują z trzaskiem na
twardej podłodze.
- Pewnie spróbowałbym się dowiedzieć wszystkiego, co się da, o każdym, kto... jest nowy? -
powiedział, jakby właśnie na to wpadł. - O kimś, kto może nie miał żadnego alibi na ten wieczór?
Może nawet spróbowałbym się 174
zbliżyć do osoby, którą podejrzewam. - Nachylił się jeszcze bardziej. - Może nawet podłożyłbym jej
podsłuch, gdybym miał ku temu sposobność.
- Hahahahaha! - Tak, tak właśnie brzmi świetnie wyszkolona agentka, która wybucha sztucznym
śmiechem.
- Ale czy ty zrobiłabyś coś takiego? - zapytał i wstał. -Zrobiłabyś, Dziewczyno z Gallagher?
- Oczywiście, że...
Nagle Zach sięgnął do kieszeni i wyjął z niej mały kabelek, który ostatnim razem, kiedy go
widziałam, znikał w gniazdku elektrycznym w pokojach chłopaków.
Rzucił pluskwę na stół, a potem nachylił mi się do ucha i szepnął:
- Nie jestem całkiem zły, Dziewczyno z Gallagher. Zciągnął marynarkę z oparcia i zaczął się
oddalać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]