Indeks IndeksJoel Dorman Steele A Brief History of the United States, Fourth Edition (1885)Beda Czcigodny Historia ecclesiastica gentis anglorum [english]Cornick Nicola Romans Historyczny 111 MezaliansWipszycka Historia starożytnych Greków T III [skrypt]John Norman Telnarian Histories 01 The ChieftainHeinlein, Robert A Historia del Futuro IIIShreve Anita Historia pewnego lataHelena Keller Historia mojego zycia0569. Anderson Caroline Śmieszna historiaCzechow Antoni Historie zakulisowe
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Po piętnastu minutach takiej zabawy Filip był oczywiście bardziej
    zmęczony od syna.
    Próbował wyszukać mu nowe zajęcie, zainteresować czymś innym, ale
    rozbawiony Oskar nie
    zwracał uwagi na zabiegi ojca i z okrzykiem  jeszcze raz! znów wychodził
    z brodzika i
    wdrapywał się po plecach słonia na jego głowę. Umordowanego Filipa,
    który oczywiście
    cieszył się radością dziecka i chciał, by trwała, jak najdłużej, uratowała
    przed śmiercią z
    wycieńczenia Lidia. Podeszła do niego, ociekająca wodą, poprawiając
    włosy, które oblepiły
    jej twarz.
    - Idz, popływaj - powiedziała do Filipa, wyciskając ręką wodę z włosów.
    - Już skończyłaś? - spytał, choć to nie ulegało wątpliwości.
    - Teraz ja się nim zajmę, idz.
    Filip wstał bez słowa, a Lidia chwyciła pod ramiona Oskara biegnącego
    znów na
    zjeżdżalnię. Wzięła go na ręce i poszła odpocząć w jacuzzi. Chłopiec
    początkowo
    protestował, chciał wyswobodzić się ze śliskich ramion mamy, nie można
    przecież w ten
    sposób przerywać dziecku zabawy! Buzujące i gorące jacuzzi szybko
    jednak go
    zainteresowało. Stał pośrodku dużej, okrągłej wanny między
    wyciągniętymi udami mamy i
    łapał największe bąbelki. Wydawał przy tym różne okrzyki, zazwyczaj
    zupełnie
    niezrozumiałe, nawet dla rodziców. Po chwili wpadł na pomysł, że
    znacznie zabawniej będzie
    łapać bąbelki ustami. Musiał połknąć kilka łyków chlorowanej wody,
    zanim mama przerwała
    mu tę świetną zabawę, wobec czego duża wanna natychmiast mu się
    znudziła. Wstał i zaczął
    ciągnąć Lidię za palec, wołając w swoim języku  mamo, chodz, mamo,
    chodz, idziemy tam .
    Zdyszany Filip stanął koło nich w momencie, gdy Lidia uległa synkowi i z
    ociąganiem
    wychodziła z jacuzzi.
    - Już? - spytała męża zaskoczona.
    - Tak, już mi wystarczy - wysapał.
    - Tata, chodz, mama, chodz, tu - powiedział Oskar, łapiąc rodziców za
    nogi.
    - Nie zmieścimy się, synku - powiedział Filip.
    - Nie, nie! - krzyczał chłopiec. - Mama tu i tata tu!
    - Gdzie idziemy teraz? - Lidia zwróciła się do Filipa.
    - Może do tego większego brodzika?
    - Jak chcesz. - Lidia odwróciła się i ruszyła w kierunku jednego z
    basenów.
    Cała pływalnia składała się z regularnego, dwudziestopięciometrowego
    basenu do
    pływania, jednego mniejszego o maksymalnej głębokości metr trzydzieści
    (okupowanego
    przez rodziców z małymi dziećmi oraz młode dziewczyny i chłopców,
    którzy nie garnęli się
    do pływania) oraz malutkiego brodzika ze zjeżdżalniąsłonikiem, gdzie
    woda sięgała
    znudzonym dorosłym ledwie do kolan. Od kilku miesięcy przychodzili tu z
    Oskarem i za
    każdym razem musieli odwiedzać wszystkie trzy baseny: dwa mniejsze,
    asystując zabawom
    syna, oraz ten trzeci - pływając samemu. Na razie nie korzystali jeszcze z
    dużej zjeżdżalni:
    zakręconej, żółtej tuby, częściowo wychodzącej nawet na zewnątrz
    budynku, ale Filip za
    każdym razem przymierzał się do zjechania z niej razem z Oskarem i za
    każdym razem Lidia
    odwodziła go od tego zamiaru.
    Tego dnia pozostał im jeszcze do zaliczenia średni basen, w którego
    kierunku zmierzała
    Lidia. Oskarowi jednak nie podobało się, że rodzice znów się rozdzielili -
    nie mógł nadążyć
    za mamą, a tata - według niego - szedł zdecydowanie za wolno!
    - Mama! - krzyczał. - Chodz do taty i Oskara! Mama tu!
    - Już do niej idziemy - Filip starał się uspokoić syna. - Popływamy w
    większym basenie
    na takiej fajnej desce.
    Zazwyczaj to Filip uczył syna pływać, Lidia nie miała o tym pojęcia, więc
    głównie
    pilnowała, żeby chłopcu nic złego się nie stało. Tata nakłaniał chłopca do
    trzymania się
    styropianowych przedmiotów nazywanych deskami do pływania i
    cierpliwie tłumaczył, jak
    powinien poruszać nóżkami w wodzie. Oskar, równie cierpliwie, nie
    słuchał ojca, robił, co
    chciał, i w końcu najczęściej Filip musiał wyławiać go z wody, bo malec
    puszczał deskę,
    całkowicie się zanurzając. Lidia nie mogła na to patrzeć i wciąż
    próbowała im przerwać.
    Jednak chłopiec uwielbiał nurkowanie, jak więc zabronić mu tego na
    basenie?
    Tym razem nauka pływania trwała znacznie dłużej niż zwykle, gdyż Lidia
    relaksowała się
    pod wodnymi biczami i nie widziała, jak syn znikał pod wodą na jedną,
    dwie sekundy.
    Chłopcu jednak szybko się znudziło i poprosił, by podpłynęli do mamy,
    gdyż sam bał się
    poruszać w miejscach, gdzie nie wyczuwał nogami dna. Jeszcze trochę
    wszyscy troje chlapali
    się wodą i wreszcie skierowali się do wyjścia. Filip obliczył, że mogli
    jeszcze zostać
    piętnaście minut, aby w pełni wykorzystać czas, który wykupili, ale nie
    mieli już pomysłu na
    te ostatnie chwile. Filip wziął Oskara za rączkę i ruszyli do męskiej
    przebieralni.
    - Zaczekam w kawiarni na górze - rzuciła Lidia, idąc do damskiej
    przebieralni.
    - Uhm - bąknął Filip.
    - Mama tu, z nami! - Oskar złapał Lidię za dłoń i nie zamierzał jej
    puszczać.
    - Mama pójdzie do swojej przebieralni, dla pań - wyjaśnił Filip. - A my
    pójdziemy do
    naszej, dla facetów.
    - Nie! Mama i tata razem z Oskarem - powiedział chłopiec stanowczo.
    - Mama nie może - tłumaczył mu Filip. - Panie nie mogą iść z nami, one
    mają inny
    prysznic.
    Filip wziął go na ręce, ale trudno było mu utrzymać wierzgającego malca.
    - Co mu się stało? - zaniepokoił się Filip.
    - Bo ja wiem - Lidia wzruszyła ramionami.
    - Ja nie chcę, ja nie chcę! - histeryzował Oskar. - Mama z nami, chodz!
    - Idz już - powiedział Filip do Lidii, trzymając wyrywającego się chłopca.
    - Ja się nim
    zajmę.
    Lidia znikła już w przebieralni dla kobiet, a Filip jeszcze dłuższy czas
    walczył z Oskarem,
    który wymyślił sobie, że rodzice muszą się znalezć razem w tym samym
    pomieszczeniu. Z te
    go wszystkiego Filip zrezygnował z prysznica, a Oskara jedynie trochę
    opłukał, po czym
    posadził go na ławce obok szafki i pospieszenie wytarł ręcznikiem z
    wyhaftowanym
    samochodem terenowym.
    Oskar w końcu przestał płakać, ale nadal był rozżalony, kiedy wchodzili
    po schodach do
    kawiarni na ostatnim piętrze, skąd, popijając kawę, można było
    obserwować ludzi
    pluskających się w basenie dwa piętra niżej. Wreszcie ujrzał mamę przy
    jednym ze stolików,
    zerwał się do biegu i boleśnie uderzył się o wysunięte krzesło. Znów płacz
    i tulenie się, tym
    razem do mamy. Minęło kilka minut, zanim zabrał się do jedzenia kanapki i
    picia soku -
    pływanie wzmagało apetyt małego i to był jeden z powodów, dla których
    co tydzień wybierali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •