Indeks IndeksJoel Dorman Steele A Brief History of the United States, Fourth Edition (1885)Beda Czcigodny Historia ecclesiastica gentis anglorum [english]Cornick Nicola Romans Historyczny 111 MezaliansWipszycka Historia staroĹźytnych GrekĂłw T III [skrypt]John Norman Telnarian Histories 01 The ChieftainHeinlein, Robert A Historia del Futuro IIIShreve Anita Historia pewnego lataHistoria malzenska dla doroslyc Antczak RadoslawHelena Keller Historia mojego zyciaCzechow Antoni Historie zakulisowe
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Na miłość boską, kobieto! - Ze złością walnął miotłą o dach i
    nagle zmienił się na twarzy. Rozległ się chrzęst, Sam stracił
    równowagę i naraz cała śnieżna pokrywa zaczęła się osuwać, a on,
    krzycząc, razem z nią. Jemima z piskiem odskoczyła, ale śnieżna
    nawałnica podcięła jej nogi i dziewczyna upadła na plecy. Sam
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    przygniótł ją sobą, a zaraz potem przysypała ich lawina i na moment
    wszystko ucichło.
    - A mówiłam, że trzeba walnąć mocniej.
    Za ten triumfalny ton miał ochotę ją udusić, ale spojrzawszy jej w
    twarz, wymyślił o wiele lepszą zemstę. Starł śnieg z jej brwi i po prostu
    scałował przekorny uśmieszek. Znieruchomiała na moment i pomyślał
    już, że może niewłaściwie zrozumiał wyraz jej oczu. Kiedy jednak
    poruszyła udem i objęła go, z pełną radości satysfakcją pewnie
    przywarł do jej ust i sycił się prawdziwym pocałunkiem. Jego serce
    biło jak oszalałe, w uszach miał jeden wielki ryk. Było tak, jak w
    powieściach - nagle zatrzęsła się ziemia. Uniósł głowę i zdumiony
    spojrzał na Jemimę.
    - Hej, nic wam nie jest?
    Poderwał głowę. Popatrzył przez ramię na stojącego nad nimi
    Owena i zerwał się na nogi, zrzucając z siebie tony śniegu. Trzęsienie
    ziemi, niestety, nie miało nic wspólnego z pocałunkiem. Spowodowała
    je ogromna, żółta maszyna, stojąca teraz przy wejściu na podwórze.
    Zacisnął zęby.
    - Nie, dzięki. A ty... nie masz co robić?
    - Właśnie odśnieżam drogę. Pomyślałem, że pewnie chcesz się
    stąd jak najszybciej wynieść. Twój samochód będzie gotów do drogi
    dosłownie za minutę, możesz jechać.
    - Zostaję.
    - To się jeszcze zobaczy! - Owen ponuro spojrzał mu w oczy i
    wyszedł z podwórza.
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    Jemima powoli wygrzebywała się ze śniegu. Sam odwrócił się i
    podał jej rękę.
    - Przepraszam cię.
    - Za co? Za pocałunek czy za Owena?
    - Za to, że spadłem i zwaliłem się prosto na ciebie. - Uśmiechnął
    się krzywo.
    W odpowiedzi zachichotała jak mała dziewczynka i zamaszyście
    otrzepała dżinsy.
    - Nic sobie nie zrobiłeś?
    - Nie. A ty?
    Popatrzył na nią. Błyszczały jej oczy, we włosach miała pełno
    śniegu i była tak niewiarygodnie krucha... Nie darowałby sobie, gdyby
    coś jej się stało.
    - W porządku.
    - Wylądowałem na tobie.
    - Zauważyłam. - Uśmiechnęła się. - Jesteś tu i tam twardszy, niż
    myślałam.
    Poczuł, że robi mu się gorąco i odsunął się. Bał się, że jeszcze
    chwila, a zrobi coś głupiego.
    - Pójdę po kluczyki. Będę mógł wprowadzić samochód na
    podwórze?
    - Jasne, ale warto by je najpierw odśnieżyć. Zaraz poproszę
    Owena.
    Zrobiła, co powiedziała, i już po chwili Sam przyglądał się ze
    złością, jak równiutkie ścieżki, których przekopanie kosztowało go
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    dwie godziny i ból krzyża, giną błyskawicznie, ścierane z powierzchni
    maszyną Owena. Szlag by to trafił! W dodatku Jemima zaprosiła tego
    głupka na herbatę. Wydobywanie samochodu trwało krótko i poszło
    sprawnie. Owen wypowiedział kilka lakonicznych uwag, wykonał parę
    ruchów swoim cudacznym monstrum, i po chwili było po wszystkim.
    - Elegancki wozik, dobry na miasto - rzucił, patrząc na prawie
    nowe bmw, i poszedł sobie, z rękami w kieszeniach, pogwizdując, na
    herbatkę z Jemimą.
    Sam tymczasem wyjechał z trudem na oblodzoną szosę i
    zaparkował na podwórzu. Na tylnym siedzeniu miał bukiet dla babci
    Mary. Postanowił go ze sobą zabrać. Kwiaty ożywiłyby kuchnię, a
    poza tym mogły choć trochę przyćmić triumf Owena.
    Jess powitała go entuzjastycznie. Usiadła przy nim i warknęła na
    Owena.
    - Dobry pies - powiedział, drapiąc ją za uszami. Jemima spojrzała
    na niego ostrzegawczo. Zrobił minę niewiniątka, ale nie dała się na to
    nabrać.
    Wręczył jej kwiaty, wyjmując je uroczyście zza pleców. Owen
    zrobił wielkie oczy, a ona najwyrazniej się wzruszyła. Nagle
    pożałował, iż nie były przeznaczone dla niej.
    - Chyba mi nie powiesz, że właśnie po nie specjalnie pojechałeś - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •