[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebotycznych Kordylierów.
Tu u zbiegu tych rzek leżała hacjenda La Huaira", należąca do człowieka tak sarno
nieokiełznanego jak burzliwe nurty wód, nad którymi żył. Pancho Vargas, przezwany ongiś
królem Górnego Ukajali i Urubamby, do dnia dziesiejszego wyciskał piętno na tych ustroniach
sięgając swymi wpływami aż poza granice Boliwii i Brazylii.
Była to kraina puszcz wyjątkowo zasobna w drzewa hevei. Za czasów gorączki kauczukowej
brzegi tutejszych rzek, Górnego Ukajali, Tambo, Urubamby, Mądre de Dios i Beni, słynęły z
obfitych zbiorów. Pomimo olbrzymiej odległości od rynków zbytu (przeszło dwa tysiące
kilometrów od ląuitos, a trzy tysiące od Manaos przez rzekę Madeirę) przybywali tu liczni
awanturnicy, ci najzuchwalsi z zuchwałych, by na kauczuku zdobywać fortuny, winczesterem
pisać prawo, rewolwerem zapędzać Indian do roboty, a często wzajemnie się mordować. Do tej
niedostępnej do niedawna puszczy, krainy jaguarów, tapirów i koczujących plemion, spływały
olbrzymie majątki, lał się pieniądz; tu sławą rozbrzmiewały orgie pijackie, ba, usłużnym
pośrednikom warto było przywlekać w leśne ubocza skrzynie szampana i najdroższych win,
sprzedawanych na wagę złota. Powstawali
..%7łyioioł jeszcze zachłanniejszy i okrutniejszy, swtat jeszcze bardziej nieobliczalny: to
woda& (str. 177)
192
..Były to piranie, postrach tych wód& (str. 180)
różni magnaci kauczukowi, a wśród nich bogactwem, bezwzględnością i brutalnością słynął
Pancho Vargas.
Do La Huairy" i jeszcze wyżej w górę Urubamby docierały liczne parowczyki skupujące
kauczuk. Kapitanowie pędzili w górę rzek jak wariaci, by jeden przed drugim dorwać się do
skupisk cennego produktu. Aby unieszkodliwiać konkurencję, dopuszczali się wszelkich
łajdactw i nie stronili od zbrodni. Znanym złośliwym figlem" było wykupywanie wszystkich
nagromadzonych po brzegach rzeki zapasów drzewa opałowego i wrzucanie go do wody, ażeby
nie dostało się następnym statkom: bez opału parowce nie mogły iść dalej.
Jeszcze zacieklejszy bój wiedli między sobą leśni potentaci. Były to krwawe wojny, w których
szło nie tylko o tereny kauczukowe. Potęga eksploatatorów polegała na tym, że harowały dla
nich liczne rzesze Indian, spędzanych do pracy bądz wódką i namową, bądz terrorem. W
puszczy ten najszybciej się dorabiał, kto najwięcej posiadał roboczych rąk, więc każdy z
prowodyrów starał się odbić Indian rywalom i ściągnąć ich do swego obozu. Gdy obiecanki i
intrygi nie skutkowały, po prostu z bronią w ręku wykradano sobie ludzi, a gdy i to się nie dało,
wybijano bez skrupułów robotników konkurencji. Wraz z pieniędzmi i szampanem szły tu
wielkie transporty najnowocześniejszej broni. Każdy zaufany Indianin dostawał do ręki win-
czester, a brygady robocze były zarazem oddziałami uzbrojonych po zęby band.
Parowce, śpieszące po leśne skarby, często tonęły w wirach i wielu poszukiwaczy kauczuku
ginęło, ale luki szybko się zapełniały: gorączka kauczukowa zwabiała inne statki i-nowe
zastępy zawadiaków.
Wśród hersztów kauczukowych obok Pancho Vargasa wybijali się Karol Scharf i Fitzcarrald.
Każdy z nich panował nad armią robotników dochodzącą do paru tysięcy Indian. Między tymi
trzema kacykami wrzała nieustanna wojna, która skończyć się musiała klęską i śmiercią dwóch
na korzyść trzeciego. Tym trzecim okazał się Pancho Vargas,
Fitzcarrald jadąc parowcem po rzece Urubamba wyprawiał właśnie ucztę dla swych przyjaciół,
gdy przekupiony pilot naU Ryby Spt«wajÄ… w Ukajali
103
jechał na skałę. W powstałym wirze statek tak szybko zatonął, że prawie wszyscy ludzie,
znajdujący się na pokładzie, zginęli, a między nimi Fitzcarrald.
Gdy pewnej nocy drugi z tej trójki, Karol Scharf, obozował nad brzegiem rzeki Urubamba,
oddział nasłanych zbirów pod-kradł się i dokonał napadu. Scharf i wszyscy jego towarzysze
polegli, z wyjątkiem dwóch czy trzech niedobitków. Wieść
0 śmierci Scharfa wywołała ogromny popłoch w lasach. Indianie jego a było ich do trzech
tysięcy ogarnięci przerażeniem, porzucili pracę i rozproszyli się po takich pustkowiach, że
przepadli dla zbieraczy kauczuku.
Usunięcie Scharfa nie wyszło Vargasowi na pożytek. Przeciwnie. Każdy z tych bogaczy
posiadał przyjaciół i możnych wspólników nie tylko nad rzekami, lecz w ląuitos i nawet w Limie;
także i Scharf miał wielu, którzy postanowili zemścić się na Vargasie. Widać, nie były to czcze
pogróżki, bo kacyk z La Huairy" uznał za wskazane, by zniknąć na dłuższy czas z
widnokręgu. Ukrył się w tambach chatach zaprzyjaznionych Indian ze szczepu Pirów, z
których przeważnie składały się jego oddziały.
Gdy wreszcie mógł bezpiecznie wytknąć nos z kryjówki, wiele zmieniło się na świecie i w
samej puszczy. Gorączka kauczuku opadła. Kauczuk staniał, w miastach portowych niechętnie
go kupowano. Więc niepozyty Pancho Vargas przerzucił się na inny proceder: połów ludzi i
handel niewolnikami.
Oddani mu Indianie byli wrogami szczepu Kampów, Kampowie zaś, jak wiadomo, stanowili na
hacjendach upragniony towar ludzki. Zabijacy Vargasa, doświadczeni w krwawym rzemiośle,
przyprowadzali bogaty Å‚up w postaci zagrabionych dzieci
1 młodych kobiet.
Na niektórych hacjendach nad Ukajali żyli Kampowie pracujący tam z własnej woli, zwłaszcza
jeśli hacjendado był dla nich ludzki". Za takiego uchodził Dolci, właściciel Kumarii. U niego
przebywała grupa Kampów z kuraką-wodzem Carlosem na czele. Pracowali tu może lepiej niż
gdzie indziej, a gdy tego i owego nachodziła leśna tęsknota, zmykał do puszczy na kilka dni nie
pytajÄ…c nikogo.
194
Osobiście miałem dla Kampów Dolciego wiele sympatii, bo ci niezrównani myśliwi znali w kniei
[ Pobierz całość w formacie PDF ]