Indeks IndeksJ. R. R. TOLKIEN The HobbitTolkien_J_R_R_ _SilmarillionJ.R.R. Tolkien Władca Pierścieni 3 PowrĂłt KrĂłla 2Oke Janette MiśÂ‚ośÂ›ć‡ przychodzi śÂ‚agodnie 03 DśÂ‚uga podróśź miśÂ‚ośÂ›ciJames Follett Earthsearch 02 EarthsearchSara Bell The way you say my name031 WalecznyJackie Nacht Full Moon Lockdown (Moon Compound)Hingle Metsy Dynastia Connellych 06 Skutki nietypowej randkiWilliam C. Dietz Sam McCade 02 Imperial Bounty
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    dłoń na pniu tuż przy drabinie; nigdy jeszcze tak jasno nie uświadomił sobie tkanki kory
    i tętniącego pod nią życia. Rozkoszował się tym dotknięciem zupełnie inaczej niż leśnik
    lub stolarz. Cieszyła go sama istota żywego drzewa.
    Kiedy wreszcie wydostał się na górujący w koronie pomost, Haldir wziął go za
    rękę i obrócił w stronę południa.
    - Najpierw spójrz tam! - powiedział.
    Frodo spojrzał i zobaczył w dość znacznej odległości pagórek uwieńczony mnóstwem
    ogromnych drzew czy może miasto wystrzelające zielonymi wieżami. Stamtąd biło
    potężne światło panujące nad całą krainą. Zatęsknił nagle, żeby lotem ptaka pomknąć do
    zielonego grodu i tam odpocząć. Spojrzał z kolei na wschód: tu kraj spływał łagodnie ku
    lśniącej wstędze Anduiny, Wielkiej Rzeki. Sięgnął wzrokiem dalej poprzez wodę na drugi
    brzeg - i światło zgasło, on zaś znów znalazł się w znajomym, zwykłym świecie. Za rzeką
    ciągnęła się pustynna płaszczyzna, bezkształtna i szara, gdzieś, na dalekim widnokręgu
    wznosząca się znów czarną, posępną ścianą. Słońce, błyszczące nad Lothlorien, nie
    miało dość sił, by rozjaśnić mroki tej odległej wyżyny.
    - To południowa warownia Mrocznej Puszczy - rzekł Haldir. - Kryje się w gęstwie
    czarnych jodeł, które wzajem na siebie napierają tak, że konary gniją albo schną.
    Pośrodku na kamiennym wzgórzu stoi Dol Guldur, gdzie długo ukrywał się
    Nieprzyjaciel. Lękamy się, że Dol Guldur znów jest zamieszkana, i to przez siedemkroć
    potężniejszego wroga. Ostatnio często wisi nad tym miejscem czarna chmura. Stąd
    widzisz dwie zwalczające się potęgi. Nieustannie ścierają się z sobą siłą myśli, lecz
    światło przenika w jądro ciemności, a ciemność nie dociera do światła. Jeszcze nie.
    Odwrócił się i szybko zbiegł na ziemię, a hobbici poszli w jego ślady. U stóp wzgórza
    Frodo spotkał Aragorna, który stał milczący i nieruchomy jak drzewo, w ręku trzymał
    drobny, żółty pąk elamoru, a oczy miał pełne blasku. Zdawał się zatopiony w jakimś
    cudownym wspomnieniu, a Frodo patrząc nań zrozumiał, że Aragorn widzi coś, co się na
    tym miejscu niegdyś zdarzyło. Albowiem z twarzy jego zniknęło piętno posępnych lat i
    wyglądał jak smukły, młody król w białych szatach. Głośno przemówił jeżykiem elfów
    do kogoś niewidzialnego dla oczu Froda.
    - Arwen vanimelda, namarie! - powiedział; westchnął głęboko, ocknął się z zamyślenia,
    zobaczył Froda i uśmiechnął się do niego.
    - Tu jest serce królestwa elfów na ziemi - rzekł. - Tu także zawsze przebywa moje serce;
    gdyby nie to, nie widziałbym światła u kresu ciemnych dróg, którymi obaj - ty i ja -
    musimy jeszcze wędrować. Chodzmy!
    Wziął Froda za rękę i razem zeszli ze wzgórza Kerin Amroth. Nigdy już nie mieli tu za
    życia powrócić.
    Rozdział 7
    Zwierciadło Galadrieli
    łońce zachodziło nad górami, a cień lasu pogłębił się, kiedy ruszali w dalszą drogę.
    Noc zakradła się pod sklepienie drzew i wkrótce elfy zaświeciły swoje srebrne
    S
    latarnie.
    Nagle znów wyszli na otwartą przestrzeń i zobaczyli w górze wieczorne niebo, w
    którym już tkwiło kilka wczesnych gwiazd. Mieli przed sobą szeroki, bezdrzewny pas
    ziemi wygięty koliście i dwoma ramionami odbiegający w dal. Wzdłuż wewnętrznego
    obwody ciągnęła się głęboka fosa, ukryta w łagodnym zmierzchu; tylko trawa na jej
    skraju zieleniła się jeszcze jasno, jakby zachowała pamięć o słońcu, które już zniknęło.
    Za fosą piętrzył się wysoki zielony mur, opasujący zielone wzgórze, porosłe gęsto
    mallornami; tak wybujałych drzew nie widzieli nigdzie indziej w tym kraju. Trudno było
    z daleka ocenić ich wysokość, lecz wyglądały w zmroku jak żywe wieże. W ich
    wielopiętrowych koronach i pośród rozedrganych liści błyszczały niezliczone światełka,
    zielone, złote i srebrne. Haldir zwrócił się do drużyny.
    - Witajcie w Karas Galadhon!  rzekł.  Oto stolica Galadrimów, siedziba władcy Lorien, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •