[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było ciebie. Siostra moja prosi jednak, abyś przyjął ten drobiazg na pamiątkę Dernhelma
i muzyki rogów, które w Marchii witają każdy poranek.
Eowina podała hobbitowi starożytny róg, mały, ale misternej roboty, srebrny, na zielonej
taśmie; złotnik wyrzezbił na nim jezdzców pędzących konno w szeregu, i ten ornament
wił się w srebrze od ustnika do wylotu rogu, a wplecione weń były runiczne znaki
przynoszące szczęście.
- Róg ten był z dawna w naszym rodzie powiedziała Eowina. Wyrzezbiły go
krasnoludy, pochodzi ze skarbca smoka Skata. Eorl przywiózł go z północy. Kto w
potrzebie zadmie w ten róg, porazi strachem serca wrogów, a radością napełni serca
przyjaciół, którzy przybiegną zaraz na jego głos.
Merry przyjął róg, takiego bowiem daru nie godziło się odrzucać, i ucałował rękę
Eowiny. Raz jeszcze Eomer uścisnął hobbita i na tym się rozstali.
Na odjezdnym wychylono strzemiennego, po czym podróżni ruszyli w stronę
Helmowego Jaru, gdzie odpoczywali znów dwa dni. Legolas dotrzymując zawartej z
Gimlim umowy zwiedził z nim Błyszczące Pieczary. Wrócił milczący, nie chciał nic
opowiadać twierdząc, że tylko Gimli znajduje w tym przypadku odpowiednie słowa.
- Nigdy się jeszcze dotychczas nie zdarzyło, aby krasnolud krasomówstwem przewyższał
elfa rzekł. Toteż musimy z kolei powędrować do lasów Fangornu, tam pewnie
wyrównam rachunek.
Z Zielonej Roztoki skierowali się na Isengard, gdzie gospodarowali teraz entowie.
Zburzyli i usunęli kamienny krąg, kotlinę całą zamienili w ogród zielony od sadów i lasu,
przecięty strumieniem. Pośrodku jaśniało wszakże jezioro, a z niego wyrastała Wieża
Orthank, wciąż jeszcze wyniosła i niezdobyta, a czarne jej ściany przeglądały się w
lustrze wody.
Wędrowcy odpoczywali chwilę w miejscu, gdzie przedtem stała Brama Isengardu,
dziś natomiast dwa smukłe drzewa strzegły wejścia na zieloną ścieżkę wiodącą do
Orthanku. Podziwiali dokonane tu prace, tym bardziej zdumiewające, że przez czas
dłuższy nie było widać nigdzie ani żywej duszy. Wreszcie doszło ich uszu znajome
chrząkanie: Hm, hm i na ścieżce ukazał się Drzewiec w towarzystwie %7łwawca
spieszący na powitanie gości.
- Witajcie w Ogrodzie Orthanku! rzekł. Wiedziałem, że przyjedziecie, ale miałem
robotę dalej w dolinie. Dużo jest jeszcze tutaj roboty! Wy też nie próżnowaliście w
dalekich krajach na południu i wschodzie, jak słyszałem; same dobre rzeczy o was
słyszałem, tak, tak!
Chwalił ich czyny, o których, jak się okazało, wiedział wszystko, a w końcu urwał i
zatrzymał wzrok na twarzy Gandalfa.
- A ty co powiesz? spytał. Dowiodłeś, że jesteś mocniejszy od innych, i wszystko, co
zamierzałeś, udało ci się dokonać. Dokąd się teraz wybierasz? I po co tutaj przybyłeś?
- %7łeby zobaczyć, jak sobie radzicie, przyjacielu odparł Gandalf i żeby podziękować
wam za pomoc.
- Hm, słusznie, enty zrobiły, co do nich należało powiedział Drzewiec.
Rozprawiliśmy się nie tylko z tym tu... hm... przeklętym mordercą drzew, ale także z całą
bandą burarum, szpetnookich-czarnorękich-krzywonogich-cuchnących i krwiożerczych
morimaitesinkahonda... hm... No tak, cała nazwa tych wstrętnych orków byłaby dla uszu
waszych pochopnych plemion za długa, nie moglibyście jej zapamiętać. Przyszli bandą z
północy okrążając las Laurelindorenan, bo tam nie zdołali się wedrzeć dzięki potędze
Wielkich Osób, które tu mam zaszczyt oglądać. To mówiąc skłonił się przed
Kelebornem i Galadrielą, władcami Lorien, po czym ciągnął dalej. Podli orkowie
bardzo się zdziwili spotykając nas tutaj, bo nigdy jeszcze nie słyszeli o entach, chociaż co
prawda wiele przyzwoitszych stworzeń także nie wie nic o nas. I niewielu orków będzie
nas pamiętać, bo mało kto z tej bandy ocalał, większość ich połknęła Rzeka. Wasze
szczęście, bo żeby na nas się nie natknęli, król stepów niedaleko by zajechał, a w każdym
razie nie miałby już po co do swego domu wracać.
- Wiemy o tym rzekł Aragorn i nigdy nie zapomnimy w Minas Tirith ani w Edoras.
- Nigdy to za długo nawet dla mnie odparł Drzewiec. Chciałeś powiedzieć: póki
wasze królestwa przetrwają. Będą musiały trwać długo, żeby entom wydał się ten czas
naprawdę długi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]