[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Och, panna Sweetzer, panna Meeker, jakże to miło... Proszę wejść. Jesteśmy
strasznie podnieceni, bo Josh właśnie uruchomił ten stary piec. Proszę mi dać te mokre
płaszcze. Tommy, perełko, przysuń krzesła.
Damy uśmiechając się przyjaznie przywitały się z pozostałymi gośćmi.
- Nigdy bym nie pomyślała, moja droga, że uda wam się zrobić coś takiego z tej
starej, zrujnowanej fabryki - powiedziała panna Meeker do Polly. - Kiedy usłyszałam,
że będziecie tu pracować z panem MacIntoshem, pomyślałam, że twoja matka chyba
postradała zmysły wyrażając na to zgodę. Ale muszę przyznać, że pięknie tu po-
sprzątaliście. Co o tym sądzisz, Gladys?
Pani Wallace nie czekała na odpowiedz panny Sweetzer.
- Uważałam to za bardzo mądry pomysł. Jeśli pamiętasz, Gladys, sama
kilkanaście lat temu zabrałaś się za porządkowanie części biurowej.
- A teraz jesteśmy sąsiadami - wtrącił szybko Josh. - Drzwi łączące te dwa
80
S
R
pomieszczenia chyba się otwierają, prawda? - przesunął się w stronę panny Sweetzer.
Jednak na jego pytanie odpowiedziała panna Meeker.
- Nie otwierano ich od dwunastu lat. Kazałyśmy je zapieczętować, bo w tej
drugiej części panował taki bałagan. A przy tych opowieściach o morderstwie
krążących wśród ludzi wolałyśmy, by wiedziano, że ta druga część jest zupełnie
oddzielona.
- Chciałabym, żeby przyszedł pan Svensen. Bardzo chcę poznać jego opinię o
tych garnkach - powiedziała Polly.
- Jestem tutaj - zawołał Svensen od drzwi. - Ależ tu u was miło.
Po przywitaniach i prezentacji podszedł wraz z Joshem i Polly do pieca.
- Tak więc wygląda ten potwór - roześmiał się. - Niezła maszyna. Chyba nadal
potrafi dobrze pracować. Niech no zobaczę, jak go wylepiliście
Polly patrzyła, jak matka odchodzi od smakołyków, które rozpakowywała, by
przyłączyć się do grupy stojącej wokół pieca. Jest zainteresowana jak wszyscy,
stwierdziła w duchu. Matka obserwowała Svensena, gdy przyglądał się jeszcze ciepłym
garnkom.
- Chyba mogę powiedzieć, które z was zrobiło które garnki - powiedział
uśmiechając się ciepło do Polly. Odwracając się do Josha rzekł. - Znam dobrze twojego
nauczyciela, Josh. Aadnie je wymodelowałeś. Jak to dobrze, że macie teraz miejsce do
pracy.
- Tak się cieszę, Polly. I ze względu na ciebie, Josh - powiedziała pełnym
szczerości głosem pani Wallace.
- Chcesz się zapisać na lekcje, mamo? - roześmiała się Polly.
- Wiesz, że dla mnie to jest zbyt brudne! Wezmy na przykład tkactwo. To czyste
i porządne zajęcie!
Dołączyli do pozostałych stojących na środku sali.
- Opowiedz nam teraz o swoich planach - powiedziała panna Sweetzer
81
S
R
odwracając swą długą arystokratyczną twarz w stronę Polly siedzącej na jednej ze
skrzynek.
- Koniecznie - nalegała Enid. - Wyjeżdżam w zupełnie złym momencie.
Dzisiejszy artykuł Kevina zrobił wam doskonałą reklamę - uśmiechnęła się do Kevina,
a Polly poczuła nagle, jakby odsunięto ją na bok. Zarumieniła się.
- Nie odważyłam się nawet mieć nadziei, że coś z tego wyjdzie, więc nic jeszcze
nie zaplanowałam. Ale teraz mam miejsce do wypalania swoich dzieł" - i Josh
oczywiście też - i jeśli wszystko dobrze się ułoży, może będziemy udzielać lekcji, żeby
zapłacić czynsz. Ale jeszcze nie wiem.
- Posłuchajcie tylko! - wszyscy skierowali uwagę na Tommy'ego i Vicky, którzy
wyłonili się z ciemnej części sali rozciągającej się za prowizoryczną ścianką z pudeł.
- Wyobrazcie sobie tylko! - oczy Tommy'ego lśniły radośnie. - Znalezliśmy
czarnego kota! Jest tam. To kotka i ma sześć malutkich czarnych kociąt. Jest bardzo
łagodna.
- O, nie! - roześmiała się Polly. - Tylko nie sześć nowych duchów!
Polly doskonale zdawała sobie sprawę, że matka rzeczywiście stara się pomóc.
Zatrudniła Tish i razem rozłożyły poczęstunek na prowizorycznym stole. Polly odeszła
od grupy stojącej przy piecu, wiedząc, że ona także powinna spełniać rolę gospodyni.
Na znak matki zaprosiła gości do stołu. Wszyscy wyglądali na odprężonych i humory
dopisywały.
Naprawdę można się czuć tak dobrze i być takim zadowolonym?, zastanawiała
się Polly. Widziała wszystkich jakby w nowym świetle. Josh był bardzo uważający.
Pan Svensen każdą uwagę kierował do niej. Jedynie Kevin, na którego uwagę zdawało
się jej, że może liczyć, miał jakieś konszachty z Enid przy końcu stołu. Czyżbym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]