[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoje matki do powrotu do Midwich.
A świadkowie? Ci, którzy składali zeznania?
Zdają sobie doskonale sprawę z tego, co zaszło. Ale musieli stwierdzić tylko
to, co rzeczywiście widzieli.
Ale skoro wiedzą...
To co z tego? A co by pan mówił, gdyby pan wiedział i gdyby powołano pana na świadka? W tego
rodzaju sprawach trzeba wydać wyrok umotywowany faktami, inaczej nie przyjmie go wyższa instancja.
Przypuśćmy, że sąd orzekłby, że chłopca zmuszono do popełnienia samobójstwa. Czy przypuszczacie, że
ktoś by w to uwierzył? Musiałaby odbyć się następna rozprawa, aby wydać Sensowny" wyrok, to znaczy
taki, jak obecny, a podważające go zeznania świadków uznano by za konfabulację. Nie uwierzy pan? To
proszę zastanowić się nad swoim własnym stanowiskiem. Wie pan, jestem autorem kilku liczących się
dzieł i zna mnie pan osobiście, ale czy to ma wpływ na pańskie rozsądne" myślenie? Chyba bardzo
niewielki, bo gdy opowiadam wam, co naprawdę miało miejsce, stara się przekonać siebie i mnie, że to mi
się tylko zdawało. Przecież pan był w Midwich, gdy Dzieci zmusiły swoje matki, aby tu wróciły?
To było w zupełnie innej skali niż wypadek, o którym pan opowiadał zaoponowałem.
Naprawdę? A czy potrafi pan wytłumaczyć, na czym polega zasadnicza różnica między zrobieniem
pod przymusem czegoś nieprzyjemnego, a czegoś zgubnego? Mój drogi, nie było tu pana tak długo, że
stracił pan styczność z nieprawdopodobieństwem. Racjonalizm pana przytępił.
Chcąc przestać wreszcie dyskutować o rozprawie sądowej, zapytałem:
A jak tam doktor Willers? Czy nadal propaguje swoją hipotezę zbiorowej histerii?
Wyparł się jej na krótko przed śmiercią.
To mnie zaskoczyło.
Nie wiedziałem, że doktor zmarł. Nie miał chyba wiele ponad pięćdziesiąt lat. Jak to się stało?
Zażył za dużą dawkę jakiegoś barbituranu.
Czy... Czy to znaczy... Przecież Willers nie był tego rodzaju człowiekiem.
Zgadzam się z panem. Oficjalna diagnoza brzmiała: Zakłócenie równowagi umysłowej". To bardzo
zgrabne, ale niewiele mówiące określenie. Faktycznie nikt nie wie, dlaczego doktor to zrobił. Biedna pani
Willers też niema pojęcia. Dopiero teraz, gdy wiem z jakiego wyroku zginął młody Pawle, zaczynam się
zastanawiać, jak to było w przypadku Willersa.
Chyba nie myśli pan tak na serio? oburzyłem się.
Nie wiem. Sam pan powiedział, że to nie był tego rodzaju człowiek. Okazało się nagle, że żyjemy w
sytuacji bardziej niepewnej niż nam się wydawało. Tym razem Jim Pawle brał ten fatalny zakręt, ale
przecież na jego miejscu mógł być ktokolwiek inny, na przykład Angela. Nagle stało się jasne, że ona, pan,
ja, ktokolwiek z nas, może w każdej chwili przypadkowo zrobić coś, co skrzywdzi lub rozgniewa Dzieci.
Temu chłopcu nie można niczego zarzucić; zrobił wszystko, aby nie potrącić żadnego z nich, ale
niepodobieństwem było tego uniknąć. I za to, w przystępie gniewu i nienawiści, zabili go. W tych
warunkach trzeba powziąć decyzję. Dla mnie ta sprawa jest niezmiernie interesująca i chciałbym bardzo
śledzić jej dalszy przebieg. Ale Angela jest przecież młoda, a Michael ma dopiero kilka lat. Wysłaliśmy go
już stąd, a teraz zastanawiam się, czy nie namówić Angeli, żeby także wyjechała. Wolałbym jeszcze z tym
zaczekać, ale kto wie, czy nie nadszedł już czas. Od kilku lat żyjemy tu, jak na zboczu aktywnego wulkanu.
Rozum mówi nam, że we wnętrzu kotłuje się jakaś siła, która musi wybuchnąć; ale czas mija i odczuwamy
tylko okresowe wstrząsy, tak że wmawiamy sobie, że ta erupcja, która wydawała nam się nieunikniona
może wcale nie nastąpi. Nie wiem, czy przypadek młodego Jima był tylko mocniejszym wstrząsem, czy
zwiastunem wybuchu. Czy to alarmowy sygnał, który usprawiedliwiłby rozbicie mojej rodziny, czy na
razie tylko potencjalne zagrożenie.
Był głęboko zatroskany. Bernard milczał.
Przykro mi naprawdę, że wydarzenia, które przeżyłem tu osiem lat temu, wyblakły w mojej pamięci
rzekłem w poczuciu jakiejś winy. Oboje z żoną sądziliśmy, że odrębność Dzieci zatrze się z biegiem
czasu, w miarę jak będą dorastać.
Wszyscy chcieliśmy w to wierzyć i staraliśmy się pokazywać sobie wzajemnie dowody, że mamy
rację. Ale tak nie było powiedział Zellaby.
Ale czy nadal nie zdołał pan poznać mechanizmu tego... tego przymusu?
Nie. To zupełnie, jak by pan chciał zrozumieć, dlaczego jedna osobowość góruje nad drugą. Wszyscy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]