[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjaciółmi? Musimy myśleć o ucieczce, Hawkmoonie, choćby wydawała się nam absolutnie
niemożliwa.
Książę westchnął.
To prawda. Jeśli Meliadusowi uda się dotrzeć do Zamku Brass... Przeszył go dreszcz.
Z krótkiej słownej utarczki z granbretańskim szlachcicem wywnioskował, że tamten był jeszcze
bardziej zdesperowany niż kiedyś. Czy przyczyniło się do tego kilka porażek,
jakich doznał w starciach z nim i ludzmi z Zamku Brass? Czyżby nie mógł uznać się za zwycięzcę,
dopóki nie był w stanie zniszczyć Zamku Brass? Hawkmoon nie potrafił tego ocenić. Zauważył
jedynie,
że jego dawny nieprzyjaciel jeszcze mniej panuje nad swym umysłem niż poprzednio. Trudno było
przewidzieć, do czego może się posunąć w tej sytuacji.
Wydało mu się w pewnym momencie, że usłyszał jakiś dzwięk dobiegający z drugiej pieczary.
Odwrócił głowę i zmarszczył brwi. Z tego miejsca mógł ogarnąć wzrokiem tylko niewielki wycinek
oświetlonej groty. Wykręcił szyję, kiedy odgłos powtórzył się.
Przysiągłbym, że ktoś tam jest... szepnął d'Averc tak cicho, by strażnicy nie mogli go usłyszeć.
Po chwili padł na nich cień i ujrzeli nad sobą wysokiego starca o okrągłej, pociętej zmarszczkami,
jak
gdyby wyrzezbionej w kamieniu twarzy, okolonej grzywą siwych włosów, nadającą mu wygląd lwa.
Obcy zmarszczył czoło, wodząc wzrokiem po skrępowanych linami mężczyznach. Wydął wargi,
uniósł
oczy ku wejściu do jaskini, gdzie tkwiło trzech strażników, i popatrzył z powrotem na Hawkmoona
oraz
d'Averca. Nie odezwał się ani słowem, tylko stał ze złożonymi na piersi rękoma. Książę Dorian
zwrócił
uwagę na pierścienie zdobiące jego dłonie nosił je na wszystkich palcach, nawet na kciukach, z
wyjątkiem małego palca lewej ręki. Musiał to być Mygan z Llandaru! Ale w jaki sposób dostał się
do
jaskini? Czyżby istniało jakieś sekretne przejście?
Hawkmoon popatrzył na niego pełnym rozpaczy wzrokiem, bezgłośnie zwracając się o pomoc.
Olbrzym uśmiechnął się i pochylił nad nimi, by słyszeć jego szept.
Proszę, panie. Jeśli jesteś Myganem z Llandaru, wiesz zapewne, iż masz przed sobą przyjaciół, a
obecnie więzniów twoich wrogów.
Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? odparł szeptem Mygan. Jeden ze strażników przed
wejściem poruszył się, jakby
coś podejrzewał, i zaczął się obracać. Mygan zanurkował w głąb jaskini. %7łołnierz chrząknął.
O czym tak szepczecie? Zastanawiacie się, co baron Meliadus z wami zrobi? No cóż, chyba nawet
nie domyślacie się, jak wspaniałe zajęcia przygotował dla was, a zwłaszcza dla ciebie,
Hawkmoonie.
Książę nie odpowiedział.
Kiedy chichoczący strażnik odwrócił się z powrotem, Mygan znów stanął obok nich.
To ty jesteś Hawkmoon?
Słyszałeś o mnie?
Co nieco. Jeśli jesteś Hawkmoon, zapewne mówiłeś prawdę, bo choć sam należę do
Granbretańczyków, nie mam zamiaru popierać tych Lordów, którzy rządzą w Londrze. Skąd jednak
możesz wiedzieć, że są to moi wrogowie?
Baron Meliadus z Kroiden dowiedział się o sekrecie, jaki powierzyłeś Tozerowi, goszczącemu u
ciebie nie tak dawno...
Powierzyłem?! Wydarł mi to podstępem, ukradł jeden z mych pierścieni, kiedy spałem, i z jego
pomocą uciekł. Sądzę, że chciał podlizać się swym panom w Londrze...
Masz rację. Tozer opowiedział im o tej umiejętności, chociaż przedstawił ją jako funkcję swego
umysłu, następnie zademonstrował jej działanie i znalazł się w Kamargu...
Na pewno przez przypadek. Nie miał pojęcia, jak należy właściwie korzystać z pierścienia.
Doszliśmy do tego samego wniosku.
Wierzę ci, Hawkmoonie, i zaczynam obawiać się tego Meliadusa.
A zatem uwolnisz nas, byśmy pomogli ci uciec stąd i ochronili przed nim?
Wątpię, czy wasza pomoc jest mi potrzebna. Mygan zniknął z zasięgu wzroku księcia.
Zastanawiam się, co on zamierza rzekł d'Averc, który do tej pory przysłuchiwał się rozmowie
w
milczeniu.
Hawkmoon pokręcił głową.
Po chwili wrócił Mygan z długim nożem w ręku. Przykucnął i zaczął przecinać więzy Hawkmoona,
aż
ten wreszcie
zdołał się wyswobodzić, cały czas obrzucając uważnymi spojrzeniami stojących przed wejściem
strażników.
Daj mi nóż szepnął, przejmując narzędzie z rąk Mygana i zaczął przecinać liny krępujące
d'Averca. Na zewnątrz rozległy się stłumione głosy.
Wraca baron Meliadus powiedział jeden ze strażników. Zdaje się, że jest w złym nastroju.
Hawkmoon rzucił Francuzowi znaczące spojrzenie, po czym obaj skoczyli na nogi.
Zaalarmowany ruchem w jaskini jeden z żołnierzy odwrócił się, wykrzykując ostrzeżenie.
Dwaj pozostali skoczyli do przodu. Dłoń Hawkmoona powstrzymała rękę jednego z nich sięgającą
po
miecz. D'Averc objął ramieniem szyję drugiego, wyciągając jego broń z pochwy. Klinga uniosła się i
opadła, nim strażnik zdołał wydobyć z siebie głos.
Podczas gdy książę Dorian zmagał się z pierwszym wojownikiem, Francuz ruszył do walki z trzecim.
Powietrze wypełnił szczęk oręża, a w głębi doliny rozbrzmiewały zdumione okrzyki Meliadusa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]