[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powstrzymać protest Eda. - I wydaje mi się, że po tych trzech
napadach już czas, by spróbować czegoś bardziej ofensywnego.
- Nasze dochodzenie... - zaczął Ed.
- Zledztwo będzie toczyć się dalej - Harris pukał palcami w stos
teczek. - Konferencja prasowa w poniedziałek rano odbędzie się
według planu. Naszym najważniejszym celem jest uniknąć następnej
tragedii. Chcę dać szansę temu pomysłowi. - Zwrócił się do Grace. -
Jeśli posłużymy się tym planem, będzie nam potrzebna pani
współpraca w pełnym zakresie, panno McCabe. Przydzielimy
policjantkę, by odbierała telefony w pani domu. Panią można
umieścić w hotelu, dopóki to nie zadziała, i o ile w ogóle do tego
dojdzie.
193
- To mój głos - powiedziała kategorycznie. Jej głos i jej siostry.
Nie ma prawa zapomnieć, że to też głos jej siostry. - Możecie
przydzielić tyle policjantek, ile tylko chcecie, ale ja już wszystko
załatwiłam. Pracuję dla Fantasy i zaczynam dziś wieczorem.
- Do jasnej cholery - Ed podniósł się, chwycił ją za ramię i
wyprowadził na zewnątrz pokoju.
- Zaczekaj chwilę.
- Zamknij się - Lowenstein po drodze do automatu z kawą
cofnęła się i pozwoliła im przejść. - Myślałem, że masz głowę na
karku, a ty mi wyskakujesz z czymś takim.
- Mam głowę, ale nie będę miała ręki, bo zaraz mi ją wyrwiesz. -
Przechodził już przez drzwi wejściowe w stronę parkingu, ciągnąc za
sobą Grace, która szarpała się zadyszana. Zaczęła zastanawiać się,
czy nie czas już rzucić palenie.
- Wsiadaj do samochodu i jedz do domu. Powiem Cawfield, że
rezygnujesz.
- Mówiłam ci już coś wcześniej na temat wydawania rozkazów,
Ed. - Niełatwo było jej złapać oddech i zachować spokój, ale robiła,
co mogła. - Przykro mi, że jesteś zmartwiony.
- Zmartwiony? - Wziął ją za ramiona. Był bliski tego, by ją
podnieść i wrzucić do samochodu. - Tak byś to nazwała?
- No dobrze. Przykro mi, że jesteś wściekły. Może policzysz do
dziesięciu i mnie posłuchasz?
- Nie ma nic, co możesz powiedzieć, by mnie przekonać, że nie
zwariowałaś. Jeśli zostało ci choć trochę rozsądku, jeśli to, co ja
czuję, cokolwiek dla ciebie znaczy, to wsiądziesz teraz do
samochodu, pojedziesz do domu i zaczekasz.
- Czy wydaje ci się, że to byłoby w porządku? Czy uważasz, że
możesz w ten sposób stawiać sprawę? - podniosła głos i uderzyła go
pięścią w piersi. - Wiem, że ludzie uważają że jestem ekscentryczna,
że mam trochę nie po kolei w głowie, ale nie myślałam, że ty też
mnie za taką uważasz. Tak, obchodzi mnie, co czujesz. Szaleję na
twoim punkcie. Do diabła, powiedzmy nawet więcej, jestem w tobie
zakochana. A teraz zostaw mnie w spokoju.
Zamiast tego ujął jej twarz w swoje dłonie. Tym razem jego usta
nie były delikatne ani cierpliwe. Jakby bojąc się, że może mu się
wyrwać, przyciągnął ją z całych sił, aż napięcie obojga osłabło.
- Jedz do domu, Grace - powiedział cicho.
194
Zamknęła na chwilę oczy, potem odwróciła się, dopóki nie
poczuła się na tyle silna, by mu odmówić.
- Dobrze. W takim razie jest coś, o co ja cię teraz poproszę. - Gdy
odwróciła się do niego, w jej oczach było zdecydowanie. - Chcę,
żebyś wrócił i oddał swoją broń i odznakę inspektorowi. Chcę, żebyś
zaczął pracować w firmie twojego wuja.
- Co to, do diabła, ma z tym wszystkim wspólnego?
- Chcę, żebyś to zrobił, proszę, żebyś to zrobił, bo tego pragnę po
to, bym nie musiała się już o ciebie martwić. - Obserwowała jego
twarz, zmaganie się, czekała, co powie. - Zrobiłbyś to, prawda? -
powiedziała cicho. - Dlatego, że powiedziałam, że tego pragnę.
Zrobiłbyś to dla mnie i byłbyś nieszczęśliwy. Zrobiłbyś to, ale nigdy
byś mi do końca życia nie wybaczył, że cię o to poprosiłam. Prędzej
czy pózniej znienawidziłbyś mnie za to, że zmusiłam cię, byś
zrezygnował z tego, co jest dla ciebie ważne. Gdybym ja zrobiła to
dla ciebie, do końca życia bym pluła sobie w brodę, że nie mogłam
zrobić nawet tej ostatniej rzeczy dla mojej siostry.
- Grace, nie musisz niczego sobie udowadniać.
- Chcę ci coś wyjaśnić. Chyba to pomoże - przeciągnęła rękami
po włosach i przysiadła na masce samochodu. Teraz, gdy głośna
rozmowa się skończyła, na asfalcie przysiadł gołąb, by podziobać
porzuconą torebkę w poszukiwaniu resztek jedzenia. - Niełatwo jest
mówić mi o tym. Powiedziałam ci, że Kathy i ja nie byłyśmy ze sobą
blisko. Można to sprowadzić do tego, że ona tak naprawdę nigdy nie
była osobą, jaką chciałam, żeby była. Udawałam i starałam się to
przed nią ukryć w miarę możliwości. Prawda jest taka, że ona
wiecznie miała mi coś za złe, może nawet chwilami mnie nie-
nawidziła. Nie chciała, ale nie potrafiła tego zmienić.
- Grace, nie mów teraz o tym.
- Muszę. Jeśli tego nie zrobię, nie będę mogła o tym nigdy
zapomnieć. Ja obwiniałam za to Jonathana. To mniej bolało obciążyć
jego za wszystko. Ja nie znoszę problemów, rozumiesz? - Gestem,
który robiła tylko wtedy, gdy była bardzo zmęczona albo napięta,
zaczęła ugniatać swą brew. - Unikam ich albo je ignoruję.
Zdecydowałam, że jego obciążę winą za to, że Kathleen nie zadawała
sobie trudu, by odpisywać na moje listy, albo że nigdy nie okazywała
dość ciepła, gdy przekonywałam ją, by pozwoliła się odwiedzić.
Wmówiłam sobie, że on zrobił z niej snoba, że jeśli była zajęta
195
wspinaniem się po socjalnej drabinie, to była jego wina. Gdy się
rozwiedli, to też uważałam, że on ponosi całkowitą winę. Nie potrafię
szukać pośrednich rozwiązań.
W tym miejscu przerwała, ponieważ reszta była trudniejsza.
Założyła ręce na kolanach i mówiła dalej.
- Obciążyłam go winą za jej problemy z lekami, nawet za jej
śmierć. Ed, nie jestem w stanie ci powiedzieć, jak bardzo chciałam
uwierzyć, że to on ją zabił. - Gdy spojrzała na niego, jej oczy były
wilgotne. - Na pogrzebie to do mnie dotarło. Powiedział mi o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]