[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zasadniczo masz rację... to my dokonujemy wyborów i musimy godzić się z ich
konsekwencjami, czasem jednak los daje nam szansę, żeby wszystko zmienić. Spójrz na przykład
na mnie. Miałam poukładane życie, byłam w zgodzie ze sobą, a tymczasem...
- ...wszedłem w nie z buciorami i wszystko zepsułem? - spytał.
- .. .dałeś mi możliwość nowego wyboru - poprawiła go.
- Naprawdę? - Dusque mogłaby przysiąc, że w jego głosie słychać cień goryczy, ale była zbyt
zajęta przetrząsaniem zawartości pakietu, żeby zwrócić na to uwagę.
- A niech to! - zaklęła pod nosem.
- Co się stało?
- Nie ma regeneratora tkanki - westchnęła. - Będziesz się musiał zadowolić kilkoma większymi
opatrunkami z bactą. Jak tylko wrócimy na Korelię, natychmiast zrobimy z tym porządek -
stwierdziła stanowczo i przeszukała pakiet jeszcze raz, na wypadek gdyby coś przeoczyła. -
Byłam pewna, że będzie! - gderała, zakładając na ranę ostatni opatrunek. - No dobra, gotowe. Na
razie z twoją nogą nie jest najlepiej, ale wkrótce na pewno będzie. - Uśmiechnęła się do swojego
pacjenta.
Finn ujął ją delikatnie pod brodę i spojrzał jej w oczy.
- Czasem nie można wszystkiego przewidzieć - powiedział cicho. Chociaż statek miał
automatyczną regulację temperatury, Dusque zadrżała. Dotknęła jego twarzy, przesuwając palce
po szorstkiej, pokrytej kilkudniowym zarostem skórze, i odgarnęła niesforny kosmyk opadający
mu na oczy. Miał tak ciemne tęczówki, że nie mogła rozróżnić, gdzie zaczynają się zrenice. Te
oczy przywodziły jej na myśl bezdenną otchłań. Teraz już
wiedziała, że nigdy wcześniej nie spotkała nikogo podobnego. Tonąc w przepastnych głębiach
jego oczu, nie wiedziała nawet, czy to Finn ją pocałował, czy też ona jego.
Po kilku sekundach, które Dusque wydawały się wiecznością, odsunął ją lekko od siebie.
- Finn... - zaczęła, ale przeszkodził jej dzwięk alarmu dobiegający ze sterowni. Na twarzy
Darktrina pojawił się wyraz ulgi.
- Hm, to... eee... Chyba czas wyskoczyć z nadprzestrzeni - bąknął.
Równie zakłopotana, nie wiedziała, co powiedzieć.
- Chyba na razie tu zostanę - wykrztusiła wreszcie. - Gdybyś mnie potrzebował, zawołaj.
- Jasne - odparł z uśmiechem.
Długo siedziała samotnie, rozmyślając o wszystkim, co się wydarzyło. Kiedy zastanowiła się nad
słowami Finna o wyborach i ich konsekwencjach, zrozumiała, że miał rację: wszystko
sprowadzało się do tego, jaką wybrało się drogę i czy potrafiło się żyć z konsekwencjami
własnych decyzji.
Wróciła myślą do ostatnich kilku dni. Jak bardzo jej życie się zmieniło! Niedawno była pewna,
że wszystko straciła i jej życie nie ma już sensu, ale patrząc z perspektywy czasu, stwierdziła, że
do tej pory prowadziła jałowy, bezcelowy żywot. Zatopiona w rozmyślaniach, kręciła się
bezwiednie na obrotowym krześle; wreszcie zauważyła, zdziwiona, że opuściło ją zmęczenie.
Czuła przypływ energii i zadowolenie z siebie. Jedyną troską, mącącą jej spokój, był Darktrin.
Do tej pory zawsze starała się trzymać ludzi - rodzinę, kolegów w pracy - na dystans. I świetnie
jej to wychodziło. Jedyną osobą, która zdołała przebić się przez ten szczelny pancerz odludka,
był Tendau. A rysa, którą pozostawiła jego śmierć, zmieniła się w pęknięcie, skrzętnie
wykorzystane przez tego dziwnego ciemnowłosego Rebelianta. Nie mogła się oszukiwać:
przyciągał ją jak magnes. Czuła do niego coś więcej niż sympatię, ale bała się nazwać to uczucie
po imieniu.
Musi z nim porozmawiać, postanowiła. Kiedy poczuła, że statek wyskakuje z nadprzestrzeni,
uznała, że to równie dobra
pora na rozmowę, jak każda inna. Wstała i skierowała się do sterowni.
Na widok pochylonego nad konsolą przyjaciela zatrzymała się w pół kroku.
- Finn? - szepnęła.
Stał tyłem do niej. Podeszła bliżej, zajrzała mu przez ramię i zobaczyła holokron: tkwił w
gniezdzie na panelu kontrolnym. Tuż obok niewielki monitor wyświetlał pasek postępu.
Sparaliżowana strachem stwierdziła, że chłopak właśnie pobiera zakodowane w holokronie dane
i gdzieś je wysyła...
- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknęła, pokonując kilkoma susami dzielącą ich odległość. Zanim
zdołał się odezwać, wyrwała urządzenie z portu komputera i cisnęła w kąt. Zauważyła, że
Darktrin błyskawicznym ruchem sięga do klawiatury i wciska jakiś przycisk - wiedziała z ponurą
pewnością, po co to robi, więc bez zastanowienia trzasnęła pięścią w konsolę. Nie mogła mieć
jednak pewności, czy transmisja została przerwana.
.- Odbiło ci?! - warknęła gniewnie. - Nie pamiętasz, co powiedziała Leia? Zabroniła nam
przesyłać jakiekolwiek dane zapisane w holokronie bez wyraznego rozkazu! W razie zagrożenia
mieliśmy go zniszczyć!
Spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Dusque nie traciła czasu. Sięgnęła po
filigranowy sześcian i rozejrzała się wokół. Kiedy zobaczyła to, czego szukała - niewielką szafkę
w jednej ze ścian - przyskoczyła do niej, wrzuciła holokron do środka i zatrzasnęła klapkę. Zanim
Finn zdążył zareagować, wystrzeliła holokron w przestrzeń kosmiczną. Potem oparła się o gródz,
przełknęła dławiącą ją w gardle gorycz i spróbowała uspokoić tłukące się gwałtownie w piersi
serce.
- Dlaczego tak głupio ryzykowałeś? - jęknęła roztrzęsiona. Podeszła bliżej i dotknęła jego dłoni. -
Dlaczego, Finn?
Kątem oka zobaczyła błysk na monitorze radaru.
- To pewnie imperialni - wykrztusiła. - śledzą nas! Mogli przechwycić transmisję! I co teraz?!
Cała nasza wyprawa na nic!
Darktrin pokręcił głową.
- To nie imperialni.
- Skąd wiesz? - oburzyła się. - Popatrz na radar! Jeśli na ogonie siedzi nam któryś z
imperialnych agentów, nie mamy czasu do stracenia!
Zacisnął zęby i przymknął oczy.
- To z pewnością nie jest agent Imperium.
Ucichła zaskoczona pewnością w jego głosie.
- Skąd wiesz? - powtórzyła w końcu zbielałymi wargami.
- Wiem, że nie może nas śledzić agent Imperium... - zawiesił głos i zaczerpnął głęboko tchu
- .. .bo to ja jestem imperialnym agentem.
Przez moment Dusque czuła się tak samo jak na kamiennej kładce w jaskini: nie wiedziała, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]