[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nastroiłem aparat na pełną moc. %7ładna ludzka istota nie zdoła wytrzymać w sąsiedz-
twie tej aparatury dłużej niż kilka sekund. Na tym polega panika prowadzi do przy-
padkowych, absurdalnych działań, bezsensownej ucieczki, skurczy mięśniowych i ner-
wowych. A to da nam szansę, by go dopaść zakończył. Mamy taką możliwość.
Wszystko zależy od tego, jak jest dobry.
Czy alarm nie zadziała również na nas? spytał Isidore.
Słusznie Pris zwróciła się do Roya Baty ego. Isidore zareaguje na niego.
No i co z tego odparł Baty znowu zabierając się do zakładania instalacji.
W takim razie obaj wybiegną stąd w panice. Zyskamy na czasie. Nie zabiją Isidore,
nie mają go na swojej liście. Dlatego jest dla nas przydatny jako osłona.
Nie mógłbyś lepiej tego urządzić, Roy? zapytała ostro Pris.
Nie odparł. Nie mogę.
Jutro z-z-zdołam zorganizować jakąś broń odezwał się Isidore.
Czy jesteś pewien, że obecność Isidore nie spowoduje włączenia alarmu? po-
wiedziała Pris. W końcu on jest...Sam wiesz.
Wprowadziłem poprawkę na jego emanacje umysłowe wyjaśnił Roy. Ich
suma nie jest w stanie włączyć niczego. Na to trzeba by jeszcze jednego człowieka. Oso-
bę. Ze zmarszczonymi brwiami zerknął na Isidore, w pełni uświadamiając sobie zna-
czenie wypowiedzianych słów.
108
Jesteście androidami stwierdził Isidore. Ale nie obchodziło go to, nie robiło mu
najmniejszej różnicy. Rozumiem, dlaczego chcą was zabić powiedział. Tak na-
prawdę, wcale nie żyjecie. Wszystko teraz zaczęło być zrozumiałe. Aowca, zlikwido-
wanie ich przyjaciół, podróż na Ziemię, wszystkie środki bezpieczeństwa.
Kiedy użyłem słowa człowiek Roy Baty powiedział do Pris zastosowałem
niewłaściwe określenie.
Słusznie, panie Baty przytaknął Isidore. Ale jakie to ma dla mnie znaczenie?
Przecież jestem specjalem. Nie traktują mnie zbyt dobrze, na przykład nie mogę emi-
grować. Zorientował się, że dusi się własnymi słowami. Wy nie możecie przyjeż-
dżać tutaj, ja nie mogę... Uspokoił się.
Po chwili milczenia Roy Baty oznajmił lakonicznie:
Mars by ci się nie spodobał. Nic nie tracisz.
Zastanawiałam się, ile czasu potrwa, zanim się zorientujesz powiedziała do Isi-
dore Pris. Różnimy się, prawda?
Na tym zapewne potknął się Garland i Maks Polokov rzekł Roy Baty. Byli
tak cholernie przekonani, że zdołają udawać ludzi. Luba również.
Jesteście intelektualni powiedział Isidore. Znowu czuł podniecenie z faktu, że
udało mu się ich przejrzeć. Podniecenie i dumę. Myślicie abstrakcyjnie i nie... Ge-
stykulował, słowa plątały mu się. Jak zwykle. Chciałbym mieć to co wy, wtedy zdał-
bym testy, nie byłbym już kurzym móżdżkiem. Myślę, że stoicie o wiele wyżej. Mógł-
bym się sporo od was nauczyć.
Po chwili milczenia Roy Baty powiedział:
Skończę montować alarm. Znowu zabrał się do pracy.
Jeszcze się nie zorientował oznajmiła ostrym, mocnym głosem Pris w jaki
sposób wydostaliśmy się z Marsa. Co tam zrobiliśmy.
Nic nie mogliśmy na to poradzić mruknął Roy Baty.
W otwartych drzwiach do korytarza stała Irmgarda Baty. Zauważyli ją dopiero, kie-
dy się odezwała:
Nie sądzę, żebyśmy musieli się martwić panem Isidore powiedziała z przeję-
ciem. Podeszła do niego szybkim krokiem i popatrzyła mu w oczy. Nie traktują go
przecież zbyt dobrze, jak sam powiedział. A to, co zrobiliśmy na Marsie, wcale go nie in-
teresuje. Zna nas i lubi, a taka emocjonalna akceptacja jest dla niego wszystkim. Trud-
no nam pojąć, ale to prawda. Następnie zwróciła się do Isidore, znowu stała tuż obok
niego i zadzierała w górę głowę, by na niego spojrzeć. Jeżeli nas wydasz, dostaniesz
dużo pieniędzy, czy zdajesz sobie z tego sprawę? Odwróciła się i powiedziała do swo-
jego męża. Widzisz, wie o tym, ale mimo wszystko nic nie powie.
Jesteś wielkim człowiekiem, Isidore oznajmiła Pris. Jesteś chlubą swojego
gatunku.
109
Gdyby był androidem oświadczył zdecydowanie Roy wydałby nas mniej
więcej jutro o dziesiątej rano. Wyjechałby do pracy i byłoby po wszystkim. Jestem pe-
łen podziwu. Trudno było rozszyfrować ton jego głosu, przynajmniej Isidore nie po-
trafił. A my wyobrażaliśmy sobie nieprzyjazny świat, planetę pełną wrogich twarzy,
gdzie wszyscy będą nastawieni przeciwko nam. Roześmiał się ostro.
Wcale się tym nie martwię powiedziała Irmgarda.
Powinnaś być nieprzytomna z przerażenia stwierdził Roy.
Głosujmy zaproponowała Pris. Tak jak robiliśmy na statku, kiedy powsta-
wała różnica zdań.
Dobrze oznajmiła Irmgarda. Już nic nie powiem. Ale uważam, że jeżeli od-
trącimy tę propozycję, nie znajdziemy innej ludzkiej istoty, która nas przygarnie i udzie-
li pomocy. Pan Isidore jest... nie mogła znalezć słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]