Indeks IndeksFarmer, Philip Jose World of Tiers 04 Behind the Walls of TerraFarmer_Philip_Jose_ _Ciala_wiele_cialGladiator Philip WylieDick Francis Zaslona dymnaJeffrey Lord Blade 33 Killer Plants of BinaarkDick_Philip_K_ _Transmigracja_Timothyego_ArcheraDick Philip Kosmiczne marionetkiBahia Bakari Cudownie ocalonaJordan Penny Gorć…cy temat (Upojny zapach lewkonii)Straszny dziadunio Rodziewiczówna
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Nastroiłem aparat na pełną moc. %7ładna ludzka istota nie zdoła wytrzymać w sąsiedz-
    twie tej aparatury dłużej niż kilka sekund. Na tym polega panika  prowadzi do przy-
    padkowych, absurdalnych działań, bezsensownej ucieczki, skurczy mięśniowych i ner-
    wowych. A to da nam szansę, by go dopaść  zakończył.  Mamy taką możliwość.
    Wszystko zależy od tego, jak jest dobry.
     Czy alarm nie zadziała również na nas?  spytał Isidore.
     Słusznie  Pris zwróciła się do Roya Baty ego.  Isidore zareaguje na niego.
     No i co z tego  odparł Baty znowu zabierając się do zakładania instalacji.
     W takim razie obaj wybiegną stąd w panice. Zyskamy na czasie. Nie zabiją Isidore,
    nie mają go na swojej liście. Dlatego jest dla nas przydatny jako osłona.
     Nie mógłbyś lepiej tego urządzić, Roy?  zapytała ostro Pris.
     Nie  odparł.  Nie mogę.
     Jutro z-z-zdołam zorganizować jakąś broń  odezwał się Isidore.
     Czy jesteś pewien, że obecność Isidore nie spowoduje włączenia alarmu?  po-
    wiedziała Pris.  W końcu on jest...Sam wiesz.
     Wprowadziłem poprawkę na jego emanacje umysłowe  wyjaśnił Roy.  Ich
    suma nie jest w stanie włączyć niczego. Na to trzeba by jeszcze jednego człowieka. Oso-
    bę.  Ze zmarszczonymi brwiami zerknął na Isidore, w pełni uświadamiając sobie zna-
    czenie wypowiedzianych słów.
    108
     Jesteście androidami  stwierdził Isidore. Ale nie obchodziło go to, nie robiło mu
    najmniejszej różnicy.  Rozumiem, dlaczego chcą was zabić  powiedział.  Tak na-
    prawdę, wcale nie żyjecie.  Wszystko teraz zaczęło być zrozumiałe. Aowca, zlikwido-
    wanie ich przyjaciół, podróż na Ziemię, wszystkie środki bezpieczeństwa.
     Kiedy użyłem słowa  człowiek  Roy Baty powiedział do Pris  zastosowałem
    niewłaściwe określenie.
     Słusznie, panie Baty  przytaknął Isidore.  Ale jakie to ma dla mnie znaczenie?
    Przecież jestem specjalem. Nie traktują mnie zbyt dobrze, na przykład nie mogę emi-
    grować.  Zorientował się, że dusi się własnymi słowami.  Wy nie możecie przyjeż-
    dżać tutaj, ja nie mogę...  Uspokoił się.
    Po chwili milczenia Roy Baty oznajmił lakonicznie:
     Mars by ci się nie spodobał. Nic nie tracisz.
     Zastanawiałam się, ile czasu potrwa, zanim się zorientujesz  powiedziała do Isi-
    dore Pris.  Różnimy się, prawda?
     Na tym zapewne potknął się Garland i Maks Polokov  rzekł Roy Baty.  Byli
    tak cholernie przekonani, że zdołają udawać ludzi. Luba również.
     Jesteście intelektualni  powiedział Isidore. Znowu czuł podniecenie z faktu, że
    udało mu się ich przejrzeć. Podniecenie i dumę.  Myślicie abstrakcyjnie i nie...  Ge-
    stykulował, słowa plątały mu się. Jak zwykle.  Chciałbym mieć to co wy, wtedy zdał-
    bym testy, nie byłbym już kurzym móżdżkiem. Myślę, że stoicie o wiele wyżej. Mógł-
    bym się sporo od was nauczyć.
    Po chwili milczenia Roy Baty powiedział:
     Skończę montować alarm.  Znowu zabrał się do pracy.
     Jeszcze się nie zorientował  oznajmiła ostrym, mocnym głosem Pris  w jaki
    sposób wydostaliśmy się z Marsa. Co tam zrobiliśmy.
     Nic nie mogliśmy na to poradzić  mruknął Roy Baty.
    W otwartych drzwiach do korytarza stała Irmgarda Baty. Zauważyli ją dopiero, kie-
    dy się odezwała:
     Nie sądzę, żebyśmy musieli się martwić panem Isidore  powiedziała z przeję-
    ciem. Podeszła do niego szybkim krokiem i popatrzyła mu w oczy.  Nie traktują go
    przecież zbyt dobrze, jak sam powiedział. A to, co zrobiliśmy na Marsie, wcale go nie in-
    teresuje. Zna nas i lubi, a taka emocjonalna akceptacja jest dla niego wszystkim. Trud-
    no nam pojąć, ale to prawda.  Następnie zwróciła się do Isidore, znowu stała tuż obok
    niego i zadzierała w górę głowę, by na niego spojrzeć.  Jeżeli nas wydasz, dostaniesz
    dużo pieniędzy, czy zdajesz sobie z tego sprawę?  Odwróciła się i powiedziała do swo-
    jego męża.  Widzisz, wie o tym, ale mimo wszystko nic nie powie.
     Jesteś wielkim człowiekiem, Isidore  oznajmiła Pris.  Jesteś chlubą swojego
    gatunku.
    109
     Gdyby był androidem  oświadczył zdecydowanie Roy  wydałby nas mniej
    więcej jutro o dziesiątej rano. Wyjechałby do pracy i byłoby po wszystkim. Jestem pe-
    łen podziwu.  Trudno było rozszyfrować ton jego głosu, przynajmniej Isidore nie po-
    trafił.  A my wyobrażaliśmy sobie nieprzyjazny świat, planetę pełną wrogich twarzy,
    gdzie wszyscy będą nastawieni przeciwko nam.  Roześmiał się ostro.
     Wcale się tym nie martwię  powiedziała Irmgarda.
     Powinnaś być nieprzytomna z przerażenia  stwierdził Roy.
     Głosujmy  zaproponowała Pris.  Tak jak robiliśmy na statku, kiedy powsta-
    wała różnica zdań.
     Dobrze  oznajmiła Irmgarda.  Już nic nie powiem. Ale uważam, że jeżeli od-
    trącimy tę propozycję, nie znajdziemy innej ludzkiej istoty, która nas przygarnie i udzie-
    li pomocy. Pan Isidore jest...  nie mogła znalezć słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •