Indeks IndeksFarmer, Philip Jose World of Tiers 04 Behind the Walls of TerraFarmer_Philip_Jose_ _Ciala_wiele_cialGladiator Philip WylieDick Francis Zaslona dymnaArthur C. Clarke 2001 Odyseja kosmicznaCourtney Brown Kosmiczna PodrozDick_Philip_K_ _Transmigracja_Timothyego_ArcheraPhilip K. Dick Blade RunnerD074. Riggs Paula Detmer CzśÂ‚owiek honoruMill On liberty
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    obezwładnił. Jechał drogą trzy razy – raz wyjeżdżał i dwa razy wjeżdżał -i nic tu
    przedtem nie było. A teraz było. W końcu pojawiła się, gdy tylko zdecydował się
    wyjechać i zapomnieć o tym wszystkim, wrócić do Peg i dalej spędzać wakacje, jak
    gdyby nic się nie stało.
    Mógł się spodziewać czegoś niezwykłego. Czegoś ogromnego i makabrycznego;
    jakiejś złowrogiej ściany, tajemniczej, kosmicznej. Jakiejś ponadziemskiej struktury
    blokującej drogę.
    Mylił się. Była to po prostu ciężarówka. Starodawna ciężarówka na żelaznych
    kołach i bez skrzyni biegów. Z przodu miała okrągłe reflektory. Jej ładunek leżał
    rozrzucony w poprzek drogi. Mocujące druty pękły i ciężarówka utkwiła w miejscu
    przechylona na bok i otoczona rozrzuconymi na wszystkie strony okrąglakami.
    Barton wyszedł zrezygnowany z samochodu. Wokół panowała cisza. Gdzieś w
    oddali zaryczała krowa. Cedry szeleściły. Zbliżył się do morza okrąglaków ze
    sterczącą w środku archaiczną wyspą. Niezła bariera. Żaden samochód nie miał
    szans tedy przejechać. Porozrzucane kłody leżały wszędzie i były dość duże. j
    Niektóre się spiętrzyły, jedna na drugiej, tworząc niebezpieczną, chwiejną stertę
    przeplecionych pni mogących w każdej chwili j rozsunąć się i stoczyć na bok.
    Poza tym droga była stroma.
    Oczywiście w ciężarówce nie było nikogo. Jeden Bóg wie, jak długo się tu
    znajdowała i jak często coś takiego się zdarzało. Najwyraźniej był to wypadek
    losowy. Zapalił papierosa i zdjął płaszcz; zaczynało robić się gorąco. Jak tu przez to
    przejechać? Poprzednio nie było tego problemu, tym razem wyglądało jednak na to,
    że ta bariera go nie przepuści.
    Może uda mu się ją obejść.
    Strome zbocze z jednej strony nie wchodziło w ogóle w rachubę. W żaden sposób
    nie uda mu się pokonać tego prawie prostopadłego wzniesienia. Gdyby poślizgnął
    się na gładkiej skale, zsunąłby się w sam środek tej sterty bali. Może z drugiej
    strony? Miedzy drogą a opadającym zboczem był rów. Gdyby udało mu się przezeń
    przedostać, mógłby z łatwością przeleźć po pochyłych sosnach, wspinając się z
    jednej na drugą, minąć blokadę z okrąglaków i przeskoczywszy rów, znaleźć się po
    drugiej stronie drogi.
    Jedno spojrzenie na rów zakończyło spekulacje. Barton zamknął oczy i zamarł w
    bezruchu.
    Rów nie był szeroki. Mógłby go przeskoczyć, gdyby nie to, że… był on bez dna.
    Barton stanął nad bezdenną czeluścią. Cofnął się nieco od brzegu; jego oddech stał
    się szybki i nerwowy. W palcach zaciskał kurczowo papierosa. Rów opadał bez
    końca. Było to jak patrzenie w bezkresne niebo, nie kończącą się przepa ść
    przechodzącą w złowrogi chaos.
    W końcu przestał myśleć o rowie i z powrotem skierował swoją uwagę na
    porozrzucane bale. Żaden samochód nie miał szansy przedostać się tędy, niemniej
    jednak człowiekowi mogłoby się to udać. Gdyby przeszedł połowę drogi, mógłby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •