[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bezpowrotnie zatruje sobie wszystkie chwile spędzone z Jaredem.
Dzwonek kończący siódmą lekcję zabrzęczał ostro w powietrzu. Pierwszy
tydzień nowego roku szkolnego właśnie się zakończył. W sumie wszystko szło
bardzo dobrze. Sydney westchnęła z ulgą. Za pół godziny miała się spotkać z
Jaredem. Wybierali się do pastora, by omówić szczegóły ślubu. A za siedem dni
zostanie panią Kendall! Doprawdy nie do wiary! Zbierała swoje rzeczy z biurka,
kiedy w drzwiach klasy ukazała się czyjaś głowa. Był to Steve Carr.
- Czy mogę z panią chwilę porozmawiać?
- Czyżbyś został za karę po lekcjach?
- Nie, jeszcze nie zdążyłem narozrabiać, ale na pewno w tym roku mnie to
nie ominie - odparł nastolatek z łobuzerskim uśmiechem.
- W takim razie, o co chodzi?
- Usłyszałem przez przypadek w szkolnej stołówce, że wychodzi pani za
mąż, czy to prawda? - zebrał się na odwagę Steve. - Nie bardzo chciałem
uwierzyć, bo... słyszałem różne dziwne rzeczy.
- Jeżeli pytasz o to, czy wychodzę za mężczyznę, który był księdzem, to
odpowiedz brzmi tak - odparła Sydney, patrząc na chłopca z powagą. - O co
chodzi? Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? - Wyczuła, że Steve nagle
posmutniał.
- Tak... - powiedział z ociąganiem. - Linda Smoot mówi wszystkim, że on
pójdzie do piekła za to, co zrobił i że...
- No? - ponagliła Sydney.
- I że jej ojciec postara się, żeby pani mąż stracił pracę, jeżeli się
pobierzecie. A nawet i pani praca będzie zagrożona. Przykro mi to mówić, ale
myślałem, że powinna pani to wiedzieć.
- Dziękuję ci, Steve.
Sydney wypadła ze szkoły i popędziła do samochodu.
87
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Była bardzo zdenerwowana. Dojechała do domu, i wzięła prysznic, po
czym przebrała się w dżinsy i sweter. Uznała, że elegancki kostium, w którym
była w pracy, nie będzie odpowiednim strojem na spotkanie z Jaredem. Czekała
na niego z niecierpliwością. Tymczasem Jared się spózniał. Kiedy spóznienie
przekroczyło trzy kwadranse, Sydney przestraszyła się, że coś się stało.
Pojechała do firmy Jareda.
- Witaj, Maureen - powiedziała przy wejściu.
- Słyszałaś już? - zapytała Maureen zamiast odpowiedzieć na powitanie.
- Tak, jeden z moich uczniów wspomniał mi, że Jared może mieć kłopoty
w pracy i ja też. Myślałam, że to tylko złośliwa plotka.
- Niestety nie. - Maureen spojrzała na nią wzrokiem pełnym współczucia.
- Jared właśnie rozmawia w swoim biurze z naszym prawnikiem. Zresztą moja
pozycja również jest zagrożona.
- Dlaczego? - zapytała Sydney, dosłownie trzęsąc się z oburzenia.
- Kilku wpływowych członków rady nadzorczej zadecydowało, że były
ksiądz nie jest odpowiednią osobą na stanowisku doradcy personalnego.
- Bzdura! - krzyknęła Sydney. - Przecież ma w tej dziedzinie
dziesięcioletnie doświadczenie, jego referencje z Yale także są bez zarzutu!
- Wiem, właśnie dlatego go przyjęłam - odparła Maureen ze smutkiem.
- Kim są ci wpływowi członkowie rady nadzorczej?
- Najgłośniej zwolnienia Jareda z pracy domagają się Tim Lockwood i
Randall Smoot.
- Wszystko jasne! Córka Smoota jest w mojej klasie. To ona rozsiewa
różne obrzydliwe plotki.
- Jej ojciec to wyjątkowo zamożny człowiek. Każdy w okolicy liczy się z
jego zdaniem.
Biedna Maureen nie zdawała sobie sprawy, że Jared był dziedzicem
fortuny Kendallów. Gdyby zaś potrzebował prawnika, jego brat był jednym z
88
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
najlepszych adwokatów w Nowym Jorku. Lokalni bonzowie w stylu Smoota czy
Lockwooda byli przy nim tak naprawdę małymi płotkami.
- Sydney? - usłyszała głos Jareda.
- Kochanie, co się dzieje? - Podbiegła do niego.
- Poznaj Jacka Armstronga, prawnika firmy z Chicago. Jack, to moja
narzeczona, Sydney Taylor.
- Przepraszam, że przetrzymałem Jareda tak długo, ale musiałem
sporządzić wstępny raport.
- Czy naprawdę sprawa jest poważna? - zapytała Sydney, kiedy prawnik
wyszedł z biura.
Jared nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował.
- Jeżeli jakaś grupa ludzi uzna, że trzeba się kogoś pozbyć, a w danej
społeczności ta grupa ma coś do powiedzenia, to każda sprawa jest poważna.
- Ale przecież fakt, że byłeś księdzem, nie powinien wpływać na twoje
zatrudnienie. Gdyby było inaczej, Maureen nie dałaby ci tej pracy.
- Tak. Jednak szacowni członkowie tej społeczności uznali, że ktoś, kto
nosił sutannę i złamał śluby, nie powinien stanowić wzorca i doradzać innym
ludziom, którzy znalezli się w kłopotach.
- Steve Carr rozmawiał ze mną po lekcjach i powiedział, że Linda Smoot
rozsiewała różne obrzydliwe plotki na nasz temat.
- Jeszcze się nie pobraliśmy, a już nasz związek zaczął zagrażać twojej
pracy. - Twarz Jareda wyraznie posmutniała.
- Jeśli wydaje ci się, że przejmuję się tym, co gadają ludzie, to chyba mnie
jeszcze dobrze nie znasz - powiedziała Sydney.
- Przełożyłem spotkanie z pastorem na wieczór, bo dowiedziałem się, że
przylatuje nasz prawnik. Nie gniewaj się, ale nie mogłem ryzykować, że ta
sprawa w jakiś sposób zaszkodzi Maureen.
- Nie potrafię zrozumieć, jak ludzie mogą być takimi bigotami. Zawsze
mnie to denerwowało. Niestety, muszę stwierdzić, że nawet moi rodzice nie
89
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
patrzą na świat znajdujący się dalej niż czubki ich nosów - powiedziała Sydney
ze smutkiem. - Chyba dlatego wybrałam kiedyś pracę stewardesy, bo było we
mnie ogromne pragnienie zobaczenia świata leżącego poza preriami Dakoty
Północnej. No i dużo dało mi również studiowanie literatury angielskiej. Dzięki
lekturze mogę lepiej rozumieć, jakimi pobudkami kierują się ludzie. Naprawdę
nie znoszę takich zaściankowych typów jak Smoot. Lepiej by się przyjrzał
swojemu życiu, zamiast oceniać innych.
- Co za poruszający monolog. Nie znałem cię od tej strony. - Jared zaczął
się śmiać i klaskać w dłonie, jakby był na przedstawieniu. - No to teraz chyba
już możemy ze spokojem udać się na spotkanie w sprawie naszego ślubu,
prawda?
- Tak - odparła Sydney cicho.
- Dobranoc, Maureen - powiedział Jared, kiedy wychodzili.
- Dobranoc - odpowiedziała kobieta. - Do zobaczenia w poniedziałek.
- Podoba mi się twój optymizm, Maureen - uśmiechnął się Jared.
Kobieta w odpowiedzi roześmiała się tak głośno, że słyszeli jej śmiech
jeszcze długo po tym, jak wyszli z budynku.
90
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]