[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mogła zaprzeczyć, \e tak właśnie robiła.
- Czego ode mnie oczekujesz, John?
- śebyś uwierzyła w moją stałość.
- Stałość? O czym ty mówisz?
- Teraz to niewa\ne. Sądzę, \e jesteś kobietą, którą trzeba przekonywać. To przyjdzie z
czasem.
Postawiła kubek na stole i wstała.
- Mamy jeszcze jeden dzień. To jest cały czas, jakim dysponujesz.
John szedł za nią. Zrobiła tylko parę kroków, kiedy wyciągnął rękę, aby ją zatrzymać.
Dotknął jej ramienia, obrócił twarzą do siebie, przytulił do swego mocnego ciała. Pochylając
głowę szepnął:
- Więc lepiej nie marnować ani minuty.
Jego usta przywarły do niej, jego ramiona mocniej przygarnęły ją do siebie. Jego pragnienie
rozbudziło jej zmysły. Podczas gdy jego ręce głaskały jej plecy, język wtargnął w głąb jej
ust. W odpowiedzi przebiegł ją dreszcz rozkoszy, pocałunek stał się głębszy, pełniejszy, i
opanowała ją pierwotna namiętność. Na chwilę oderwał się od jej ust.
- Dotknij mnie, Lauren. Chcę czuć na sobie twoje ręce.
Niczym kukiełka poruszana sznurkami, które on pociągał, podniosła ręce, objęła nimi jego
szyję. Potem zsunęła je ni\ej i zaczęła głaskać twarde mięśnie jego pleców. Kiedy nie
pocałował jej od razu, podniosła znów ręce i przytrzymała z tyłu jego głowę, oczekując
dotknięcia jego ust.
John miał poczucie triumfu. Jej reakcja zachwyciła go, dała mu ogromne zadowolenie. Nie
odpychała go, alc razem z nim odczuwała rosnącą namiętność.
Obj'lł jej biodra, przycisnął je do swego spragni0l1ego ciała. Poczuł przebiegający ją dreszcz.
Starał się kierować rozwojem sytuacji. Przyciągając ją, przesuwał się powoli z powrotem w
stronÄ™ kanapy, nie odrywajÄ…c od niej ust.
Lekki odgłos zdziwienia wydobył się z jej gardła, kiedy nogami dotknęła krawędzi kanapy.
Aagodnym ruchem opadła na poduszki. Poczuła na sobie jego cię\ar, zabrakło jej tchu,
odczuła podniecenie, jakiego wcześniej nawet nie była w stanie sobie wyobrazić. Mogła
poradzić sobie z brakiem powietrza w płucach, ale nie z tymi czarami, z tą gorącą
intensywnoÅ›ciÄ…·
Kiedy oderwał wargi od jej ust, poszukał delikatnej, pachnącej miękkości szyi. Wsunął
kolano między jej nogi, rozchylił je. Czuł, jak dr\y pod nim, odkrywając twardość
zdradzajÄ…cÄ… jego po\Ä…danie.
Doświadczenie powiedziało mu, \e pragnęła go tak samo gorąco jak on jej. Nie, poprawił się
natychmiast. Prawie tak samo. Nie mogła dorównać mu w po\ądaniu tętniącemu w jego krwi.
Podniósł głowę i opuścił na nią wzrok. Pragnienie płonęło w jej oczach, gorąco biło z jej
rozpalonej skóry, wzmagając jego \ądzę przeniknięcia jej.
Nigdy nie prze\ywał tego tak intensywnie, odczuwając zarazem przyjemność i ból. To było
coś więcej ni\ zwykła namiętność. Dotąd nie był sobie nawet w stanie wyobrazić, \e mo\na
a\ tak łaknąć kobiety.
Tej kobiety. Tylko jej.
Ujął jej twarz w obie dłonie. Opierając się na łokciach, aby zmniejszyć nieco cię\ar swego
ciała, wyszeptał: .
- Mo\na by pomyśleć, \e to przytrafia się często mę\czyznie i kobiecie, ale mnie nie zda
rzyło się nigdy tak szybko, tak nagle.
- John - szepnęła jakby z bólem - to niemądre.
Obwiódł kciukiem zarys jej podbródka.
- Mo\e niemądre, ale nie mam dość siły, \eby się z tego wycofać.
- Potrzebujesz kobiety, a ja jestem pod ręką.
Jeśli spodziewała się, \e go rozzłości, doznała rozczarowania. Dojrzał niepewność w głębi
wpatrzonych W niego oczu. ploczuł wzruszenie, Jej ostro\ność wyzwoliła w nim czułość.
Chocia\ w jego ciele nadal było napięcie i pulsowało w nim po\ądanie, wiedział, \e nie
posunie siÄ™ dalej.
Zsunął się z niej i usiadł pociągając ją za sobą.
Odgarnął jej z twarzy rozsypane włosy, palcem wskazującym przejechał po wilgotnej dolnej
wardze.
- Pewnego dnia zrozumiesz, \e pragnÄ™ ciebie, i \e nie chodzi o jakÄ…kolwiek kobietÄ™.
Poczekam do tego czasu - jego uśmiech nieco przygasł. -,Tylko nie ka\ mi czekać zbyt długo.
Podniósł się i pomógł jej wstać. Poło\ył jej ręce na ramionach i zajrzał w twarz.
- A teraz mo\e byś poszła się poło\yć, zanim zapomnę o swoich dobrych intencjach?
- John - powiedziała, z trudem łapiąc oddech - powinniśmy o tym porozmawiać.
ObjÄ…Å‚ jÄ… w talii i przygarnÄ…Å‚ do siebie. SÅ‚yszÄ…c jej westchnienie i czytajÄ…c jej z oczu, \e
peczuła jak był pobudzony, szepnął:
- Idz, dopóki jestem w stanie ci na to pozwolić, Lauren. Jeśli potrzymam cię w objęciach
jeszcze chwilę, nie będę mógł powstrzymać się, będę musiał się z tobą kochać. Staram się
postąpić właściwie. Wiem, \e nie jesteś pewna tego, co jest między nami. Daję ci czas,
jakiego potrzebujesz, \eby się upewnić.
Wytrzymała jego spojrzenie, walczyło w niej niezdecydowanie i zdrowy rozsądek.
Pragnienie przenikało całą jej istotę. Trudno jej było odejść od jedynego mę\czyzny, przy
którym czuła się tak pełna \ycia i godna po\ądania.
Oswobodzając się z jego ramion, zastanawiała się, dlaczego jest jej zle, jeśli postępuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]