[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ma spore k opoty finansowe - zauwa a Marie - Louise.
- Wcale mnie to nie dziwi.
Andrej zamkn drzwi i otworzy kolejne, ju ostatnie.
- Tutaj jest tylko skromny pokoik, w którym wuj czasem odpoczywa.
W pomieszczeniu sta o kilka zniszczonych krzese i stó z popielniczk i fili ank do kawy, o której najwidoczniej zapomniano kilka tygodni temu.
Zatrzymali si w drzwiach. Zaniedbane krzes a nie zach ca y, aby z nich skorzysta .
- Malou, dlaczego ci tu zamkni to?
- Za pó godziny przyje a Svetla - odpar a cicho. - Pewnie obawiaj si o jej wra liwy system nerwowy.
Ach, e te zawsze musi by tak z liwa, kiedy mowa o tej dziewczynie! Powinna si wstydzi . Andrej milcza .
- Svetla - szepn w ko cu. - Co ja jej powiem, jak si z ni spotkam?
- Co masz na my li?
Ukry twarz w d oniach.
- Zdradzi em j , Malou.
Marie - Louise znieruchomia a. Nie by a w stanie zebra my li.
- O czym ty mówisz?
- Tak. Dzi w nocy.
Nie, tego nie zniesie! Ju pogodzi a si z tym, e ma rywalk . Ale e Andrej by niewierny wobec Svetli...
- Z kim? - spyta a nieszcz liwa. Podniós na ni wzrok.
- Z tob , oczywi cie. W moich snach. I na jawie tak e. To twój list, w którym wyzna , ile dla ciebie znacz , wyzwoli ten impuls.
Marie - Louise si rozpromieni a.
- Czy by o pi knie?
- Pi knie? - powtórzy z gorycz . - Nic z tego nie wysz o. Przyszed em do ciebie we nie, ale ty mnie odtr ci .
- To by niezwykle g upi sen - stwierdzi a osch ym tonem.
Nie zrozumia , co chcia a przez to powiedzie .
- Kiedy si obudzi em, nie mog em przesta o tobie my le . Czu em potworne wyrzuty sumienia wobec Svetli, ale nic nie mog em na to poradzi . W
marzeniach uk ada em zako czenie tego snu. By em tak niewierny, jak mo na by w naj mielszych fantazjach.
Lecz Marie - Louise s ucha a wyzna Andreja z roz-targnieniem.
Andrej chcia do niej przyj . I przyszed we nie. A ona go odtr ci a.
- Andrej, czuj si tak okropnie - zacz a nie. Nie rozumiem, co si dooko a mnie dzieje.
- Co masz na my li?
Nie, nie powinna opowiada o tym, co prze a dzi w nocy. Nie jemu. Móg by si poczu zak opotany i winny. A to by chyba tylko sen.
- Wszystko w tym domu - odpar a. - Ale pojawi si kto , kto nam pomo e. Pami tasz chyba doktora Monier, o którym ci opowiada am? Dzi rano
spotka am go w mie cie. By u nas na obiedzie. I jest po naszej stronie.
- Raczej po twojej, chcia powiedzie - sprostowa ponuro Andrej.
Zaczerwieni a si .
- No, mo e troch si mn interesuje. Ale nie o to chodzi. Obieca , e podejmie pewne badania. Andrej, on jako lekarz mo e ci pomóc.
Mówi a teraz bardzo przekonywaj co, ale to na nic si nie zda o. Andrej spochmurnia .
- Nie chc , by cokolwiek czy o ci z tym lekarzem - powiedzia z naciskiem. - Jeste moj przyjació i niczyj wi cej.
Marie - Louise usi owa a by spokojna.
- Zachowujesz si chyba troch zbyt egoistycznie. Pozosta raczej przy Svetli!
Jego twarz znalaz a si bardzo blisko jej twarzy. Przymkn a oczy i mimowolnie przysun a si do niego. Imi Svetli wyrwa o go jednak z transu.
- Tak - przyzna . - To nie w porz dku, ani wobec ciebie, ani wobec niej. Mimo to chcia bym...
- Co, Andrej?
Spojrza na ni czule.
- Jeste samym yciem, Malou. Gor cym, pulsuj cym yciem. Jeste m oda i nowoczesna. Pochodzisz ze Skandynawii, a wy jeste cie znani ze
swobodnego traktowania erotyki. Wiesz, czasami chcia bym móc zapomnie wszystko, czego nauczono mnie o moralno ci i rycersko ci, i podda si
moim... pragnieniom wzgl dem ciebie.
- Ale przecie mnie nie kochasz! Jego wzrok wydawa si rozmarzony.
- Jak mo na pokocha inn kobiet , je li wcze niej spotka o si kogo takiego jak Svetla?
Marie - Louise wci gn a g boko powietrze, aby powstrzyma wzbieraj cy p acz. Nigdy jeszcze nie czu a si tak brzydka, niezgrabna i beznadziejna
jak teraz.
- W takim razie dostanie ciebie czystego i nietkni tego. O swoich grzesznych my lach po prostu zapomnij. Gdyby wszyscy, którzy marz o
zakazanych rzeczach, zostali pos dzeni o niewierno , niewielu wiernych zosta oby tu na ziemi. Licz si tylko czyny.
- Malou, ty p aczesz - powiedzia zrozpaczony i obj j . - Jestem draniem. Nie zamierza em ci zrani . Ogromnie ci lubi . Nigdy jeszcze nie
spotka em tak wspania ego przyjaciela, jak ty. I je li zaraz si nie rozpogodzisz, ja te zaczn p aka .
zy sp ywa y jej po policzkach. Jednocze nie czu a przyjemne ciep o i blisko Andrej a. G adzi j po w osach, próbuj c pocieszy . Widzia a, e sam
jest nieszcz liwy.
Roze mia a si zak opotana.
- Ale jeste my g upi!
- To prawda - odpar z ulg , ucieszony jej nag zmian humoru. - Musz jednak i teraz na gór i pokaza si , e yj .
- Nie! Oni s niebezpieczni!
- Jutro zostanie otworzony skarbiec. Wcze niej czy pó niej musz si ujawni .
- Chyba masz racj - przyzna a. - Najlepiej b dzie, jak pójdziesz. Svetla pojawi si lada chwila, powiniene wi c najpierw zrobi niespodziank
wszystkim pozosta ym.
- Ach, Svetla... Ja...
Opanowa si si woli.
- Jak wygl dam, Malou? Czy moje ubranie jest czyste i schludne? A w osy? Czy my lisz, e powinienem zmieni koszul ?
Marie - Louise u miechn a si smutno.
- Ale Andrej! Zaczynam si naprawd zastanawia , czy Svetla nie jest twoj matk numer dwa.
- Co chcesz przez to powiedzie ?
- e przej a rol twojej matki, kiedy tamta odesz a.
Zmarszczy brwi.
- Co za bzdura! - rzek wzburzony. - Chocia w ciwie s do siebie podobne - przyzna po chwili. - Tak samo wytworne, równie wymagaj ce, zawsze
wietnie zorientowane, jak nale y si zachowa w ka dej sytuacji.
Wida s owa Marie - Louise da y mu do my lenia. Ciekawy materia dla psychologa!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]