Indeks IndeksJackson Lilian Braun Kot, ktĂłry...18 Kot, ktĂłry lubił sery698. Maguire Darcy Nie taki diabeł strasznySahlins Marshall Wyspy historii302. DUO Marinelli Carol Australijski milionerKorman Gordon 39 wskazówek tom 2 FaśÂ‚szywa nutaDare Me 3 Down On Her Knees Christine BellWilliam C. Dietz Sam McCade 02 Imperial BountyAnderson, Kevin J & Beason, Doug Assemblers of InfinityMeg Cabot Magiczny pechJeff Lindsay DzieśÂ‚o Dextera 04
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    towarzystwem, chciała spędzić trochę czasu w prawdziwym domu oraz
    zjeść prawdziwą kolację.
    Niebo powoli zaczęło się przejaśniać, zza chmur błysnęły pierwsze
    promienie zachodzącego już słońca. Na ulicach ruch był niewielki, gdyż
    większość turystów z przycumowanych w porcie statków wycieczkowych
    już była w kabinach, przygotowując się do wieczornych zabaw na
    pokładzie. Zapowiadał się wspaniały, ciepły wieczór.
    Nie rozmawiali dużo podczas jazdy, ale po męczącym dniu taka cisza
    podziałała na nich kojąco. Summer rozglądała się wokół, podziwiając
    ukryte w tropikalnej zieleni domy. Wszystkie były pomalowane na kolory
    pastelowe, a jednak każdy był inny. Zjechali z głównej drogi i
    malowniczymi serpentynami dotarli do osiedla o nazwie Spanish Point.
    - Tu mieszkasz? - spytała zaciekawiona, gdy Randall parkował. Zanim
    zdążył wyłączyć światła, ujrzała jasne mury domu.
    - Niezupełnie - odparł. - To dom moich rodziców. Wyjechali pożeglować
    na Karaiby i zostawili mi dom pod opieką.
    - Na długo pojechali? Na tydzień?
    - Chyba rok.
    - Rok? Więc naprawdę żeglują? Chcesz mi powiedzieć, że potem
    wybiorą się w rejs naokoło Przylądka Horn?
    - Zupełnie możliwe - odparł z uśmiechem. - Zawsze były z nich
    niespokojne duchy, a odkąd ojciec przeszedł na emeryturę, nie pamiętam,
    żeby spędzili w tym domu więcej niż kilka tygodni. Na Bahamach mieszka
    także moja siostra, więc teraz pewnie jakiś czas posiedzą u niej. Są po
    prostu zakochani w swoim jachcie.
    Summer dostrzegła przy drzwiach małą, metalową tabliczkę z nazwą
    domu.
    - Panorama - przeczytała. - Czy ten dom zawsze tak się nazywał?
    - Nazwała go tak dopiero moja prababka.
    - Dopiero? - roześmiała się Summer. - Od kiedy ten dom należy do
    twojej rodziny?
    - Od pięciu pokoleń.
    RS
    41
    Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Summer dostrzegła wypisaną na
    jego twarzy dumę i miłość. Uświadomiła sobie, że Randall kocha to
    miejsce.
    Wkrótce zrozumiała dlaczego. Z dużych okien widać było ogród, który
    biegł w dół zbocza w stronę lazurowych, lśniących wód zatoki. Sufit pokoju
    dziennego pokryty był kasetonami, zaś w jadalni obok poprzecinany
    ciemnymi, drewnianymi belkami. W obu pokojach zbudowano duże
    kominki.
    Drewniane, delikatne żaluzje były podniesione, wpuszczając do środka
    czerwonawy blask zachodzącego słońca, co podkreślało wyrazistą barwę
    mebli wykonanych z cedrowego drewna. Summer wszędzie dostrzegała
    ślady długiej przynależności domu do jednej rodziny. Tu stara maślnica, tam
    pod oknem wiktoriański stolik do robótek z różanego drewna, a w kącie
    drewniana beczułka wzmocniona mosiężnymi okuciami. Wszystko było
    wspaniale zachowane.
    - Randall, to miejsce jest cudowne! - zawołała zachwycona.
    - Ja też tak myślę - odparł, starając się ukryć dumę.
    - Biorąc pod uwagę nieobecność gospodyni, muszę powiedzieć, że
    utrzymujesz niemal nienaganny porządek - rzekła z zaczepnym uśmiechem,
    patrząc mu w oczy.
    Zauważyła przy tym, że Randall wygląda jakoś niemal arystokratycznie.
    Jasna cera i niebieskie oczy wskazywały na europejskie, może irlandzkie,
    pochodzenie.
    - Dwa razy w tygodniu przychodzi sprzątaczka.
    - Bardzo mi się spodobały schody przed domem - szerokie na dole i
    zwężające się ku górze...
    - Są tu dość popularne. Nazywamy je schodami  witających ramion".
    Musisz przyznać, że to trafna nazwa.
    - A ta rzezba w ogrodzie? Czy to może jakiś przyjazny duch?
    - Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mieli ducha - odparł
    poważnie, po czym rozmarzonym tonem dodał: - Chociaż podobno w
    Tamarisk Hall w Paget uchował się jeden: kobiety, która co jakiś czas
    chodzi po domu i szeleści sukniami.
    - Ale nie straszy?
    - Nie, nie straszy, do cholery!
    - Jesteś zazdrosny, prawda?
    - Oczywiście! Zawsze chciałem mieć ducha za przyjaciela i nie mogę
    wybaczyć swoim przodkom, że o tym nie pomyśleli. Wracając do rzezby, to
    RS
    42
    pochodzi z dziobu jakiegoś statku. Jeśli chcesz, to was przedstawię. Zapalę
    tylko światło.
    Podszedł do ściany i nacisnął kontakt. Ogród, niczym teatralna scena,
    został rozświetlony dyskretnym, żółtawym światłem. Z oddali dochodził
    łagodny szum morza.
    - Nasz ogród nie jest duży, kończy się tam, na wysokości zbiornika z
    wodą. Widzisz? Chodz, pokażę ci... - Przerwał, spoglądając na Summer. -
    Nie jest ci zimno w tej mokrej sukience?
    - Nie, już prawie wyschła. Chodzmy.
    Podążyła za nim przez jadalnię do oranżerii, która prowadziła na dwór.
    Zwiedzanie ogrodu i domu - kuchni oraz czterech sypialni - trwało prawie
    godzinę, lecz Summer ani przez chwilę nie czuła się znudzona.
    - Z czego te domy są zbudowane? - spytała, gdy stali w ogrodzie przy
    ogromnym zbiorniku na wodę. - Chyba nie z cementu?
    - Nie, to wapień koralowy. Zwieżo po wydobyciu jest miękki i łatwo
    poddaje się obróbce ale po jakimś czasie na powietrzu twardnieje i zmienia
    kolor z białego na szary. Jak pewno zauważyłaś, zwykle jest malowany... -
    Przerwał, spoglądając na zegarek. - Do diabła, już jest po ósmej, a ja jeszcze
    nie zacząłem przygotowywać kolacji. Musiałem cię solidnie wynudzić i na
    pewno umierasz z głodu.
    - Jestem głodna - przyznała - ale na pewno się nie nudziłam.
    - Jesteś po prostu dobrze wychowana - mruknął.
    - Nie, mówię poważnie. Proszę, mów dalej o domach... Przerwał jej
    gestem dłoni.
    - Na kolację będzie tylko spaghetti i sałatka. Nastawię wodę, a potem
    napijemy się czegoś.
    Odwrócił się i ruszył w stronę kamiennych schodów prowadzących do
    domu. Summer nie pozostało nic innego, jak podążyć za nim.
    - Gin z tonikiem, wino, czy coś lżejszego?
    - Gin z tonikiem - powiedziała. - Pomogę ci zrobić sał...
    - Nie ma mowy. - Ujął ją mocno za ramiona i posadził na miękkiej,
    jasnozielonej kanapie. - Zostań tu - rozkazał, po czym poszedł do kuchni.
    Przez kilkanaście sekund czuła ciepło pozostawione przez jego dłonie.
    Miała wrażenie, że dotknęły nie jej sukienki, a nagiej skóry. Dobiegły ją
    odgłosy krzątaniny w kuchni i poczuła niepokój, który kazał jej wstać.
    - Nie każ mi siedzieć tam samej - powiedziała, stając w drzwiach kuchni.
    - Chcę z tobą rozmawiać. Obiecuję, że nie dotknę sałatki.
    - Wolę gotować w samotności - mruknął.
    RS
    43
    Jedną ręką mieszał sos, drugą starał się wrzucić makaron do garnka z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •