[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hm. I co takiego chciał ci powiedzieć nasz drogi prokurator generalny?
%7łebym pozwolił Carterowi i pannie Royale obejrzeć akta sprawy i nakazał
Ike'owi Dentonowi, żeby pomagał im, jak tylko może.
Kurwa mać! Bill Sanders to ambitny kutas. Przymierza się do kandydowania
na gubernatora. Wiedziałeś o tym? Widać ma dość oleju we łbie, żeby zdawać
sobie sprawę, że do wygranej w stanie Missisipi potrzebuje głosów czarnych.
Wykalkulował, że pomagając Theronowi Carterowi, pozyska część kolorowych
wyborców. Wygląda na to, że będę musiał skontaktować się z pewnymi starymi
znajomymi.
Ale rozumiesz, że nie mam w tej sprawie żadnego wyboru powiedział Larry.
Rób, co musisz odparł Roscoe. A ja zrobię swoje.
Larry rozłączył się, wsunął telefon do wewnętrznej kieszeni sportowej marynarki
i opuścił wyludniony o tej porze park Desmondów. Nie miał pojęcia, czy Roscoe
Wells był zamieszany w masakrę w Belle Rose, i wolał tego nie wiedzieć. Tamta
sprawa wydarzyła się wieki temu i nie miała z nim nic wspólnego. Kiedy
popełniono morderstwa, był w college'u. Ale ciężko i długo pracował na to, żeby
zajść tak wysoko, i miał dość rozsądku, by zdawać sobie sprawę, że w stanie
Missisipi, a szczególnie w hrabstwie Desmond, lepiej nie zadzierać z senatorem
Roscoem Wellsem. Larry został wybrany na prokuratora okręgu dzięki jego
poparciu. Kurde, był winien facetowi przysługę. Więc jeśli Roscoe mówił:
Skacz , Larry wiedział, że może tylko zapytać: Jak wysoko?
Wetknąwszy palec pod ciasny kołnierzyk, poluzował krawat. Nie miał pojęcia,
dlaczego senator tak uparcie się sprzeciwiał, by Theron Carter i Jolie Royale
zajrzeli do starych akt, ale instynkt podpowiadał mu, że jeśli Roscoe zainteresował
się sprawą to kroją się kłopoty.
*
Dżip z R. J. za kierownicą pojawił się na piaszczystej drodze na tyłach plantacji
Belle Rose. Mallory poinstruowała go, jak dojechać na miejsce, i wyznaczyła
spotkanie na drugą. Powiedziała także, żeby zabrał kąpielówki. Nikt w domu nie
wyraził zaniepokojenia, kiedy wzięła Splendora na długą przejażdżkę. Gdyby Max
wiedział, że spotyka się z R.J., wpadłby w furię. Ale czego Max nie wiedział, nie
mogło mu zaszkodzić. Zresztą po co robić z igły widły? R.J. nie należał do żadnej
dobrej rodziny z okolicy, ale co z tego? Polubiła go. Zeszłego wieczoru okazał się
bardzo miły i współczujący, kiedy desperacko potrzebowała kogoś, kto by się o nią
zatroszczył. A w dodatku był prawdziwym przystojniakiem. Dziś rano spędziła
ponad godzinę przy telefonie, opowiadając najlepszym przyjaciółkom Lindsey
Castle i Ashley Wilson wszystko na jego temat.
Kiedy R.J. zatrzymał starego dżipa przy drodze obok przygiętego do ziemi
ogrodzenia z drutu kolczastego, Mallory pomachała do niego. Nagle poczuła w
brzuchu niespodziewane łechtanie. Miała kilku chłopaków rodzice nie pozwalali
jej umawiać się na randki, póki nie skończyła szesnastu lat ale żaden nie
wzbudzał w niej takich uczuć jak R.J. Było w nim coś podniecającego, może nawet
odrobinę niebezpiecznego. I był starszy od niej. Co najmniej pięć albo sześć lat, a
nie sposób powiedzieć, ile starszy pod względem doświadczenia.
R.J. wyskoczył z wozu. Był wysoki, szczupły, atletycznie zbudowany i
wspaniale wyglądał w dżinsach z przyciętymi nogawkami i białym podkoszulku
bez rękawów. Dodać do tego gęste blond włosy spięte w krótki kucyk i masz przed
sobą wymarzonego kochanka większości dziewczyn. Przeskoczył przez drut, a
potem zatrzymał się, czekając, aż do niego podbiegnie. Tak bardzo cieszyła się na
jego widok. Z R.J. mogła uciec od żałobnego smutku panującego w domu. Mogła
na chwilę zapomnieć, że tata umarł i został pogrzebany zaledwie wczoraj, a matka
wydawała się niezdolna do poradzenia sobie z jego śmiercią. Przez całą noc
słyszała płacz matki. Kiedy zajrzała do jej pokoju, zastała Maksa siedzącego przy
łóżku. Czasami żałowała, że nie jest taka jak on, silna, opanowana, potrafiąca
zadbać o siebie i tych, których kocha. Cóż, była inna. Potrzebowała pocieszenia i
zapewnień, że jej życie nie skończy się po odejściu taty.
Och, tatusiu! Dlaczego musiałeś mnie opuścić?
Nie powinna myśleć o ojcu, to zbyt bolesne. Tata nie chciałby, żeby się ciągle
zamartwiała. Niemal słyszała w uszach jego głos: Nie płacz, słonko. Cokolwiek
się stało, powiedz tacie, a on to naprawi .
Odgoniła od siebie wspomnienia, otarła łzy z oczu, i wzięła R.J. za ręce,
mówiąc:
Chodz. Staw jest bardzo blisko. Wziąłeś kąpielówki?
Będę ich potrzebował?
Rumieniąc się jak piwonia, Mallory zachichotała.
Nie nabijaj się ze mnie w ten sposób.
R. J. objął ją niezobowiązująco. Uwielbiała być blisko niego. Jego dotyk wcale
nie wywoływał w niej uczucia zagrożenia. Niektórzy chłopcy, z którymi się
spotykała, zdawali się mieć więcej ramion niż ośmiornice. Boże, nienawidziła
opędzać się od napaleńców, którzy nie rozumieją słowa nie . R.J. nie przypominał
niedojrzałych oblechów z dobrych rodzin, których aprobował Max. R.J. był lepszy
pod każdym względem.
Poprowadziła go przez gęsty las, pod koronami drzew, które niemal zupełnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]