[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cji. Serdecznie żałował, że był wyposażony tylko na
jedno kochanie się. Zastanowił się nawet, czy nie
naciągnąć spodni i nie pobiec do domu, by sprawdzić
i w apteczce stan zapasu prezerwatyw, ale odrzucił ten
pomysł jako zbyt ryzykowny. Vanessa mogłaby się
tymczasem obudzić i wstać, myśląc, że uciekł od niej.
Został więc dokładnie tam, gdzie był.
Zaspokojenie i głęboki, długi sen zaowocowały
błogim... rozleniwieniem. Był to zdrowy letarg, stan
umysłu, w którym uznawał, że, co prawda, perspek
tywa kochania się z Vanessą jest rozkoszna, ale leżenie
z przytuloną Vanessą też jest miłe.
Jakby wyczuwając, że raduje go jej obecność,
Vanessa westchnęła w półśnie i Taylor ucieszył się, że
nie wyszedł. Nie chciał, by obudziła się sama. Obiecał,
że jej nie zostawi, a był człowiekiem, który dotrzymuje
obietnic.
Nie mogąc i nie chcąc się ruszać, leżał, przy
glądając się pokojowi. Na najbliższej ścianie wisiała
tradycyjna, haftowana makatka z sentymentalnym
dwuwierszem o domu. Ciekaw był, czy sama ją
wyhaftowała. Uśmiechnął się do tej myśli. Haftowa
nie pasowało do Vanessy. Założyłby się o zysk na
jednym domu w Wilczym Zakątku, że sama wybrała,
zrobiła lub zna historię każdego przedmiotu w sypia
lni. Z owalnych drewnianych ramek patrzyły na
niego sepiowe oblicza krewnych, pra-pra- coś tam.
Czy któraś z tych babek lub kuzynek zrobiła narzutę
zszywaną z resztek materiałów, rozwieszoną teraz
w nogach łóżka? A może Vanessa znalazła ją w ja
kimś sklepie z antykami?
Choć materac był całkiem współczesny, samo łóżko
miało już swoje lata. Wykonano je z żelaznych,
pomalowanych na biało rurek. Porcelanowa miednica
na komodzie była spękana ze starości. Taylor był
ciekaw, czy wielka mosiężna spluwaczka, teraz wyko-
94 " TAJEMNICA
rzystana jako donica dla okazałego i zadbanego filo
dendrona, rzeczywiście służyła kiedyś swemu celowi,
czy też stanowiła tylko replikę, przypominającą epokę,
w której spluwaczki były w powszechnym użyciu.
Ciekaw drobiazgów z jej prywatnego życia, zgady
wał, jakie skarby kryje kilka ozdobnych pudełek
stojących na toaletce przed lustrem w srebrnej ramie.
Biżuteria? Grzebienie do włosów? Spinki należące do
dawnych kochanków? Ta myśl zdecydowanie mu się
nie spodobała. Nie chciał wyobrażać sobie Vanessy
z innym mężczyzną.
Zaskoczony nagłym przypływem zazdrości, oparł
czoło o tył jej głowy. Jej włosy lekko go połas
kotały. Miała piękne włosy. Można je było nazwać
brązowymi, ale z bliska było widać, że jest to mie
szanka kolorów od kasztanowego do złocistego. Pa
chniały tajemniczo i kobieco, tak jak kobiece włosy
powinny pachnieć. Mężczyzna mógłby całe życie de
lektować się takim zapachem. No, ale Vanessa była
kobietą, którą mężczyzna mógłby całe życie odkry
wać od nowa.
Olśniło go, że chciałby właśnie to robić: spędzić
życie, poznając kobietę, która teraz spała koło niego.
Zakochał się w Vanessie.
Leżał spokojnie, pozwalając, by ta świadomość i jej
konsekwencje znalazły swoje miejsce w jego mózgu.
Powinny grać trąby, rozbłyskiwać fajerwerki i wyć
syreny, pomyślał. Tymczasem istniała tu tylko spokoj
na wygoda sypialni Vanessy, przytulna miękkość jej
łóżka, cichy szept jej oddechu. I jakoś było to bardziej
znaczące niż fanfary.
Taylor zawsze myślał, że zakochiwanie się będzie
powolnym procesem, że zapragnie stabilizacji i stałego
związku stopniowo, w miarę rozwijania się znajomo
ści. Ale to było dawniej. Nic dziwnego, iż mówi się, że
ktoś wpadł! Wrażenie było porównywalne ze skokiem
TAJEMNICA " 95
z samolotu na dziesięciu tysiącach metrów, a on
wylądował na miękkim łóżku z koronkami, z kobietą,
która rajsko pachniała. Gwarantowany zawrót głowy
dla trzydziestodwuletniego mężczyzny.
Podparł się na łokciu i prawą ręką odgarnął jej
włosy z karku. Pocałował Vanessę w szyję i leciutko
dmuchnął jej do ucha. Mruknęła coś przez sen,
protestując. Jeszcze raz pocałował delikatną skórę za
uchem i znowu wywołał mruknięcie, tym razem z to
warzyszeniem ruchu ramienia. Uśmiechając się z włas
nej niecierpliwości, położył głowę na powrót na po
duszce, objął Vanessę ramieniem w pasie, jak poprzed
nio, i umościł się jak najbliżej, czekając na dzwonek
budzika.
Gdy budzik zadzwonił, przyglądał się, jak maca na
ślepo, chcąc go wyłączyć. Fascynował go wyraz jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]