[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnął się lekko. - Może nawet zrozumiem twój punkt widzenia.
- Bardzo wątpię - odparła ku jego zdumieniu. - Zupełnie nie interesuje cię to, dla-
czego wyjechałam. Liczy się tylko twoja zraniona duma i to, jak odbierają cię inni. Jakie
wyjaśnienie mogłoby uładzić poczucie zranionej dumy człowieka takiego jak ty?
Jej sarkastyczny ton nie zrobił na nim większego wrażenia. Patrzył na nią tak dłu-
go, aż odwróciła wzrok.
- Nigdy się tego nie dowiesz, dopóki nie spróbujesz - zachęcił ją.
- Odkąd byłam małą dziewczynką, mój ojciec zawsze miał wobec mnie specyficz-
ne oczekiwania - zaczęła z niechęcią po krótkiej przerwie. - Niełatwo go było zadowolić,
ale ja ciągle próbowałam. Na studiach miałam najlepsze stopie. Zgodnie z jego wolą za-
jęłam się działalnością charytatywną, zamiast służyć moją wiedzą krajowi. Nie życzył
sobie, żeby księżniczka zaangażowała się w politykę czy rządzenie krajem. Robiłam za-
tem to, czego ode mnie oczekiwał.
- Kontynuuj - zachęcił ją, kiedy zrobiła przerwę.
Starał sobie wyobrazić młodą Gabrielle dorastającą bez matki i próbującą spełnić
oczekiwania wiecznie niezadowolonego ojca. I to, co ujrzał oczami wyobraźni, nie bar-
dzo mu się spodobało. Nie wiedział, czy może jej wierzyć. Gdyby była we wszystkim tak
posłuszna, zapewnie nie uciekłaby z własnego wesela?
- To wcale nie jest interesująca historia. Jak już powiedziałam, starałam się zado-
wolić ojca. Nawet jeśli oznaczało to poślubienie człowieka, którego nie widziałam na
oczy. - Spojrzała na niego dzielnie, po czym odwróciła wzrok. - Czułam się, jakbym zna-
lazła się w pułapce. Naprawdę nie zamierzałam cię tak zostawić, ale wiedziałam, że jeśli
zostanę, moje życie nigdy już się nie zmieni.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - Starał się, aby jego głos brzmiał spokoj-
nie, ale nie bardzo mu się to udało. - Mogłaś poprosić mnie o pomoc.
- Poprosić ciebie o pomoc? - spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Nie mo-
głam... - Potrząsnęła głową. - Byłeś zupełnie obcy. Jak miałabym ci to wyjaśnić?
Zwłaszcza, że problem dotyczył także ciebie.
- Jestem twoim mężem. Moim obowiązkiem jest cię chronić.
- Nawet przed sobą samym?
Luc nie odpowiedział. Patrzył, jak Gabrielle sięga drżącą ręką po kieliszek z wi-
nem i jak podnosi go do ust. Jak taki prosty gest mógł być jednocześnie tak zmysłowy?
Nie wierzył jej. Oszukała go i ośmieszyła przed światem, a on mimo to jej pragnął.
Pragnął jej i potrzebował. To się zaczęło jeszcze w Nicei, a potem w katedrze w
Mirawakii, a jej nieobecność tylko to pragnienie zwiększyła. Teraz, kiedy miał ją na wy-
ciągnięcie ręki, płonął.
- Nie powinnaś się mnie bać - powiedział, choć wiedział, że to kłamstwo. Nie dbał
o to.
Gabrielle spojrzała na niego poprzez stół.
- Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale ciągle ci nie wierzę.
Podczas kolacji panowało między nimi dziwne napięcie. Gabrielle niemal nama-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]