Indeks IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniM345. (Duo) Metcalfe Josie Rodzina Ffrenchow 01 Sen o szczęściu09 Dzieci szczęścia Carey Suzanne Dar Ĺźycia0103. Wentworth Sally Gra o szczęścieAnderson Gabriella Talizman szczęściaMorsi Pamela Nocny rejs 01 Dawne dniDni Mroku 5CSI Collins, Max Allan Killing Game022. Morey Trish Szczęśliwe dni na KrecieDavis Justine Prawo do miśÂ‚ośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Roberta. Na szczęście zbliżała się do nieb Sally.
     Dlaczego tutaj sterczycie? Chodzcie do środka. Przygotowałam steki i zaraz podam coś
    do picia. Och, jaki śliczny chłopczyk!  krzyknęła z zachwytu.  Przebyłeś długą drogę, mój
    mały. Na pewno jesteś zmęczony i głodny.
    Ponieważ zaraz po przyjezdzie Scott poszedł odprowadzić konie, nie mógł uczestniczyć
    w sprzeczce, ale Juliana była pewna, że stanąłby po stronie siostry. Kiedy wrócił, Pat, Owen i
    dziecko siedzieli już na werandzie. Scott podszedł do matki i serdecznie ją ucałował. Ojca
    zbył obojętnym uściskiem dłoni. Oboje, on i jego siostra traktowali Roberta jak persona non
    grata, co wcale nie podobało się Julianie. Zaskoczyło ją natomiast to, że Robert i jego była
    żona zachowywali się jak starzy dobrzy przyjaciele. Siedzieli na wiklinowej kanapce, czule
    się do siebie uśmiechali i opowiadali dowcipy.
     Musieli być piękną parą  pomyślała Juliana.  On ze swymi czarnymi włosami i jego
    żona z burzą rudych kosmyków. Trzeba przyznać, że czas im służy .
    Aż trudno było uwierzyć, że to, co na temat ich małżeństwa opowiadał Scott, było
    prawdą. Niemożliwe, by ci kulturalni ludzie darli z sobą koty. Teraz, po dwudziestu latach,
    zdrady Roberta zostały wybaczone, a oni mieli nareszcie pretekst, by się spotkać.
    Scott objął Julianę ramieniem i zaprowadził ją do rodziców.
     Mamo, czy poznajesz Julianę?
    Stało się dla niej jasne, że Scott nie będzie ukrywał, w jakiej są zażyłości. Jego gest
    wywołał zdziwienie na twarzy Roberta. Ciekawe, czy był zazdrosny. Dlaczego Scottowi się
    tak spieszyło? Nie mógł poczekać aż sama znajdzie odpowiedni moment? A może
    niepotrzebnie panikuje. Przecież Scott mógł ją objąć tak po prostu, z czystej sympatii.
     Kiedy byłaś dzieckiem miałaś takie piękne, długie włosy  powiedziała Buffy Austen,
    posyłając jej ciepły uśmiech.  Oczywiście, do czasu gdy nasz Scottie nie oblepił ci ich gumą
    do żucia. Co się z tobą działo od tamtego czasu? Robert mi mówił, że doskonale dajesz sobie
    radę. Nie wyobrażasz sobie, jak się cieszymy, że pomogłaś naszemu wnuczkowi przyjść na
    świat. Wiele razy chciałam odwiedzić Pat, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Robert i ja
    martwiliśmy sie o naszą córkę, ale ona nie chciała słuchać naszych rad. Ostatecznie Robert
    uspokoił mnie, że jeśli w pobliżu będzie Sally i Scott, naszej dziewczynce nic się nie stanie.
    Poza tym wiedzieliśmy, że ty tu będziesz. Nie mogliśmy trafić lepiej. Robert twierdzi, że
    jesteś doskonałym lekarzem i wróży ci wspaniałą przyszłość.
     Wiele zawdzięczam nauczycielowi  odpowiedziała na pochwałę Juliana.
     Czy podczas porodu wystąpiły jakieś komplikacje?  zainteresował się Robert.
     Nic poważnego, ale cieszę się, że sprowadziliśmy tutaj Pat. Rodzenie w idiańskim
    szałasie wiąże się z ogromnym ryzykiem.
    Wzrok Pat zepsuł przyjemną atmosferę panującą na werandzie. Towarzystwo umilkło. Na
    szczęście Sally wzięła sprawę w swoje ręce. Roberta zapędziła do pieczenia steków, Buffy do
    robienia sałatki, a Julianę do przyrządzenia kukurydzy. W domu Cardonów zawrzało jak w
    ulu. Takim pamiętała go z czasów dzieciństwa i wierzyła, że w jego dwóch set letniej historii
    było więcej takich gwarnych, radosnych dni jak ten. Kalifornijczycy słynęli ze swej
    gościnności i urządzania zabaw i festynów. Ponieważ dom Scotta był w remoncie, Pat, Owen,
    Robert, Buffy i studenci rozlokowali się w domu Sally. Przed kolacją przybyli z Santa
    Barbara rodzice Owena. Zaproszenie przyjęli również Chauncey i jej rodzice. Mając nadzieję
    na chwilę rozmowy z Robertem, Juliana usiadła koło niego podczas obiadu. Ku jej
    niezadowoleniu przyłączył się do nich Scott, ciągnąc z sobą wiklinowy fotel.
     Miło cię znowu zobaczyć. Juli ano  powiedział Robert.  Indiański tryb życia
    najwyrazniej ci służy. Wyglądasz wyśmienicie.
     Mam zwolnienie z gimnastyki na cały rok. Niezle dostałam w kość.
     Oj tak  potwierdził Scott, uśmiechając się pod wąsem. Juliana rzuciła mu piorunujące
    spojrzenie. Scott komplikował tylko sytuację. Na szczęście Robert nie zrozumiał aluzji.
     Sally mówiła, że droga w góry jest bardzo uciążliwa  powiedział Robert.
     Rzeczywiście  zgodziła się Juliana i postanowiła zmienić temat, mając nadzieję, że
    Scott się wreszcie odczepi.  Jak się czują zabójcze kwiatki pani Potter?
    Robert zaśmiał się serdecznie i powiedział:
     . Nasza ulubiona dekoratorka dzwoniła kilka razy, żeby mi wyperswadować zasłony w
    kolorze selera, ale byłem uparty. Taka kobieta gotowa ci wejść na głowę, jeśli jej nie
    powstrzymasz. Zapewniła, że gabinet będzie gotowy za dwa tygodnie. Zamówiłem już
    wizytówkę na drzwi. Po wakacyjnym próżnowaniu pewnie nie będzie ci się chciało wracać do
    pracy.
     Juliana miała ostatnio pełne ręce roboty  poinformował go Scott, mrugnąwszy
    znacząco do Juliany.
    Wychodziła z siebie, widząc, że Scott robi jej na złość. Ze zdenerwowania ledwo skubała
    stygnący stek. Robert zauważył jej brak apetytu.
     Nie dziwię się, że jesteś szczupła, skoro jesz jak ptaszek. Jeśli się nie poprawisz zabiorę
    cię do Beverly Hills i podtuczę jak świątecznego indyka  ostrzegł Julianę, po czym zwrócił
    się do syna:  Wiejskie powietrze dobrze ci służy.
     W rzeczy samej  powiedział bez entuzjazmu Scott. Nie miał najmniejszej ochoty
    wdawać się w rozmowy z ojcem. Juliana rozpaczliwie poszukiwała tematu, którym mogłaby
    przerwać niewygodne milczenie. Widziała, że Robert stara się nawiązać kontakt ze Scottem,
    ale ten świadomie tego unikał.
     Miłość do koni odziedziczyłeś po matce  ciągnął dalej Robert.  Ja nigdy nie byłem
    dobrym jezdzcem, chociaż Buffy robiła wszystko, by mnie przekonać. Za to żadne z moich
    dzieci nie zainteresowało się medycyną. Zabawne, prawda?
     Nic dziwnego  zawołała z drugiego końca stołu Pat.  Skoro sam nie interesowałeś się
    swoimi dziećmi, jak możesz wymagać, by szły twoim śladem. O ile mi wiadomo, miłość do
    medycyny nie jest dziedziczna.
    Juliana musiała wziąć Roberta w obronę.
     Pat, nie masz pojęcia ile poświęcenia wymaga zawód położnika. Nie znam lekarza,
    który by narzekał nad nadmiar wolnego czasu.
    Robert położył jej rękę na ramieniu.
     Pat ma rację. Zasłużyłem sobie na to. Nie poświęcałem moim dzieciom zbyt wiele
    uwagi. Pat, kochanie, nie zanudzajmy Juliany szczegółami z naszego życia.
     Wiem, każdy powinien prać brudy we własnym domu, ale przecież Juliana jest prawie
    członkiem naszej rodziny.
    Robert serdecznie uścisnął Julianę.
     Rzeczywiście, ostatnio miałaś sporo kontaktów z Austenami.
     Jeszcze jak  dodał Scott.
     Przepraszam  powiedziała Juliana, wstając z miejsca.  Pomogę Sally w kuchni.
    Doskonale wiedziała, że kiedyś będzie musiała z Robertem porozmawiać, a im prędzej
    tym lepiej. Nie mogła dopuścić, by Scott albo Pat zrobili to za nią. Chauncey zajadała kolejną
    porcję kukurydzy i z dumą prezentowała nowe autografy nabazgrane na białym niegdyś
    gipsie.
     Spytałam Manzanitę, jak mu z tobą poszło  szepnęła konfidencjonalnie do Juliany 
    ale powiedział, żebym spytała ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •