[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlatego wszelkie zainteresowania i całą energię skupił na pracy. Nie tylko przynio-
sła mu sukces, a nawet duże pieniądze, lecz także stała się sensem jego życia. Za-
równo siostry, jak i przyjaciele wypominali mu to przy każdej okazji.
Zapomniał, co to radość i śmiech.
Aż do dzisiejszego dnia.
Nie do dzisiejszego, poprawił się szybko. Już w pierwszej telefonicznej roz-
mowie Layla wywołała uśmiech na jego wargach. I pózniej też to robiła, mimo że
okazała się niezupełnie taką kobietą, jak ją sobie wówczas wyobrażał.
Nadal potrafiła go rozbawić. Sama ta myśl sprawiła, że się uśmiechnął.
Był to, zdaniem Layli, wspaniały dzień. Prawie idealny.
Rozsiadła się wygodnie w głębokim, ulubionym fotelu znajdującym się w
przytulnym, sympatycznym saloniku. Sączyła resztkę wina pozostałego po kolacji.
Po całym dniu spędzonym na świeżym powietrzu czuła przyjemne zmęczenie. Uda-
ło się jej ochronić skórę przed palącymi promieniami słońca, pożeglować na Cata-
S
R
linę, zwiedzić interesujący dom Zane'a Greya, wrócić do rodzimej przystani dość
szybko dzięki przedwieczornej bryzie i zrobić wspólnie z Ethanem porządek na ło-
dzi.
Wspólnie?
Tak. Było to właściwe określenie. Ethan pracował równie ciężko jak ona, sta-
rając się doprowadzić łódkę do idealnego stanu. To znaczy do takiego, w jakim ją
zastali. Oświadczył, że skoro Wierzba" sprawiła mu dużo frajdy, był winien jej
rewanż. Podczas całego rejsu i potem chyba był zadowolony. Nie udawał. Nie leża-
ło to w jego charakterze, a ponadto byłoby trudno aż tak dobrze maskować się
przez cały dzień.
Rozmyślania Layli przerwał dzwonek telefonu. Była przekonana, że to Ste-
phanie. Z pewnością jej przyjaciółka chciała dowiedzieć się, jak przebiegło spotka-
nie. Od początku była nim bardziej podekscytowana niż Layla.
Podniosła słuchawkę.
- Jak poszło? - z miejsca spytała Stephanie.
- Aódce nic się nie stało. Jest w porządku i na swoim miejscu - odparła Layla,
doskonale zdając sobie sprawę, że przyjaciółka ma na myśli coś zupełnie innego.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Jak było?
- Dobrze. Dzień był przepiękny.
- Nie pytałam o pogodę.
- Wiem.
W głosie Stephanie brzmiało ożywienie.
- Aż tak dobrze?
- Było wspaniale. Co więcej, zniósł to bez przykrości.
- To oczywiste. Dlaczego miałoby być inaczej?
- Program tego dnia nie był chyba wart aż tak gigantycznej stawki - wymam-
rotała Layla, przypomniawszy sobie nieszczęsną licytację.
- Powiedział ci to?
S
R
W głosie Stephanie dawało się wyczuć nagłe napięcie, tak jakby zamierzała
zaraz przejść do ofensywy, więc Layla pospieszyła z pomocą Ethanowi. Musiała go
bronić przed swoją lojalną przyjaciółką.
- Nie. Mówił, że było... doskonale. I że sam wybrałby taki program dnia.
- W twoim głosie wyczuwam zdziwienie.
- I słusznie. Bo jestem zdziwiona. Wszyscy wokoło mówili mi, że to człowiek
stale pnący się w górę, osiągający sukcesy za wszelką cenę. Wyrafinowany. Skąd
więc u niego zadowolenie z tak zwykłej rozrywki jak żeglowanie? To do niego nie-
podobne.
- A kto mówi, że ty nie jesteś kobietą sukcesu? - ostrym tonem spytała Ste-
phanie, jak zwykle natychmiast stając w obronie przyjaciółki. - Osiągnęłaś w tym
mieście znacznie więcej niż niektórzy wszechmocni dygnitarze.
Layla wiedziała, że dyskutowanie ze Stephanie jest bezprzedmiotowe. Nie
wdała się w sprzeczkę.
- Zaskoczyło mnie to. Nic więcej. Ten rejs chyba naprawdę sprawił mu frajdę.
- To oczywiste. Jaki on właściwie jest?
- Miły.
- Miły? - Layla niemal widziała, jak Stephanie unosi brwi.
- W porządku. Już mówię. Jest inteligentny, błyskotliwy i ma poczucie humo-
ru. - O tym wszystkim Layla wiedziała już po rozmowach telefonicznych z Etha-
nem. - Ma rozległą wiedzę. I szerokie horyzonty, a także zainteresowania.
- Twój głos ponownie brzmi tak, jakbyś była tym zaskoczona - oświadczyła
Stephanie. - Czyżbyś oceniała tego człowieka wyłącznie na podstawie jego wyglą-
du?
- Słyszałam, że to pracoholik - odparła Layla. - A tacy ludzie mają na ogół
ograniczone zainteresowania, bo poza pracą na nic nie starcza im czasu.
Tak, o to właśnie jej chodziło. Dlatego tak bardzo zdziwiła ją wszechstron-
ność Ethana i solidna wiedza tego człowieka. A ponadto do głębi poruszyło ją to,
S
R
co zrobił po nagłej śmierci rodziców. Wyczuwała podświadomie, że kilka słów,
które powiedział na ten temat, kryje ogromny dramat.
- Może ktoś powinien zadbać o to, żeby ten człowiek zmienił swoje życie -
powiedziała Stephanie.
- Na mnie nie licz - mruknęła Layla.
Mówiła prawdę. Gdyby nawet sprawy ułożyły się inaczej, i tak nie nadawała
się do roli pocieszycielki tego mężczyzny. Ethan Winslow reprezentował pierwszą
ligę. Dla niej nie było tam miejsca.
- Nie zaproponował ci następnego spotkania? Kochana, słodka Stephanie!
Ona jedna nie widziała powodu, dla którego Winslow miałby postąpić inaczej.
- Tym razem to ja go zapraszałam - przypomniała Layla.
- Nieważne - zbyła ją Stephanie.
- To nie była randka. I nie zaproponował następnego spotkania. Wcale się te-
go zresztą nie spodziewałam.
Może i nie spodziewała się, lecz bardzo tego pragnęła. I może nawet pofanta-
zjowała sobie na ten temat. Ale wiedziała, że to bezsensowne myśli, które na zaw-
sze pozostaną jej słodką tajemnicą. %7łyła w rzeczywistym świecie, w którym niektó-
re ludzkie opinie pozostawały niezmienne. Jedna w nich głosiła wszem i wobec, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]