[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powozie?
- Obawiam się, że nie. - Ryeburn przeczesał włosy palcami. - Panno
Grant, Sterling wplątał panią w większe tarapaty, niż się pani wydaje.
- Oczywiście. Porwał mnie przecież. Pani Roberts zapewne odchodzi od
zmysłów z niepokoju. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co myśli Lily.
- Nie chodzi tylko o to. Sterling panią skompromitował.
- On mnie nawet nie dotknął.
- Nikt w to nie uwierzy.
- Ale to prawda. - Eden poczuła dziwne świdrowanie w brzuchu.
- Jechała pani z nim sam na sam przez całą noc powozem, który zmierzał
do Gretna Green. Prawda nie ma żadnego znaczenia dla londyńskich salonów.
Pani reputacja nie przetrwa tego skandalu.
- W takim razie wrócę od razu do domu. - Eden odczuwała coraz większy
niepokój.
- A co się wydarzy, jeśli pani ojciec się o tym wszystkim dowie?
- Lepiej o tym nie mówić - skrzywiła się Eden.
- Będzie zły. - Ryeburn przemawiał jak nauczyciel podczas lekcji.
- Owszem, ale na pewno mi uwierzy. - Eden czuła się tak, jakby
zaczynało jej brakować powietrza.
- Być może, ale czy zdoła przekonać innych? Prowadzi przecież interesy z
Londynem. Nie sądzi pani, że ktoś w końcu wypomni mu hańbę, która spotkała
jego córkę?
O, Boże. Jeśli papa się dowie, to z pewnością zabije Sterlinga. A jeśli nie
papa, to Nicholas. Eden zamknęła oczy z przerażenia.
Toddington wziął ją za rękę.
- Obawiam się, że niewiele możemy zrobić, żeby powstrzymać
rozprzestrzenianie się plotek. Gdybym tylko mógł, chętnie wziąłbym to
wszystko na siebie.
- Nie ma potrzeby, Toddington. Rozważyłem już wszystkie możliwości i
znalazłem rozwiązanie. - Trevor zwrócił się do Eden. - Zostanie pani moją żoną.
- Co takiego? - Eden podskoczyła ze zdziwienia.
- Ryeburn, jesteś pewien tego, co mówisz? Hrabia zignorował słowa
Toddingtona.
- Mamy już niedaleko do Gretna Green. Możemy wziąć ślub jeszcze
dzisiaj.
Eden osłupiała ze zdziwienia.
- Ale ja...
- Gdy będzie pani hrabiną Ryeburn, nikt nie odważy się powiedzieć złego
słowa na pani temat. Wszyscy będą opowiadać sobie tę historię jako coś
romantycznego.
Eden nie wiedziała, co się z nią dzieje. Poczuła, że krew tętni jej w
skroniach, szumi jej w uszach, a w żołądku coś ją gniecie. Nie miała siły na tego
rodzaju żarty.
- Dlaczego miałby pan się ze mną ożenić?
- Jak już mówiłem, czuję się odpowiedzialny za pani bezpieczeństwo jako
gospodarz balu. Z mojej winy została pani skompromitowana.
- Trudno o lepszy powód, by wziąć ślub - zauważyła Eden. Podniosła
jednak wzrok na hrabiego. Czuła gorycz rozczarowania. - A jeśli odmówię?
W oczach Trevora dostrzegła powagę.
- Chyba naprawdę nie rozumie pani powagi sytuacji.
- Rozumiem. - Eden podniosła się z ziemi. - Moja reputacja została
zszargana i za chwilę wszyscy, zarówno tu, jak i w domu dowiedzą się o tym.
Mogę więc albo ponieść konsekwencje tej kompromitacji, choć przecież
Sterling mnie nie dotknął, albo zostać w Anglii, wychodząc za mąż za
człowieka, który oświadczył mi się z poczucia obowiązku.
- Tak czy inaczej zamierzałem się wkrótce ożenić. Eden nie okazała, jak
bardzo dotknęła ją ta nowina.
- A zatem mam zająć miejsce przeznaczone dla kogoś innego. Tylko czy
ona panu wybaczy?
- Nie myślałem na razie o nikim konkretnym.
- A więc zadowoli się pan mną. - Eden ruszyła przed siebie, wiedząc, że
jeśli się zatrzyma, zacznie płakać.
- Panno Grant - wtrącił się lord Toddington - czy naprawdę tak bardzo
panią przeraża perspektywa zostania hrabiną?
Eden zatrzymała się i zgodnie z przewidywaniami zaczęła płakać.
- A jak by pan zareagował, gdyby jedyna szansa na powrót do jako tako
normalnego życia oznaczała jednocześnie, że nigdy nie wróci pan do domu? -
odparła załamującym się głosem i zamknęła oczy. - Zrobię to. Poślubię lorda
Ryeburna.
Ciszę, która zapadła po jej decyzji, przerywał jedynie śpiew ptaków w
koronach drzew. Eden otworzyła oczy, czując czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
Koło niej stał lord Toddington.
- Nie będzie pani tego żałować. Trevor podniósł się z ziemi.
- Ruszajmy. Prześpimy się trochę w powozie, jadąc do Gretna Green.
Eden spojrzała na prostą spódnicę i bluzkę, którą miała na sobie. Widząc
pieniądze Ryeburna, żona oberżysty przyniosła jej wełnianą, brązową spódnicę i
białą, lnianą bieliznę. Balowa suknia nie nadawała się do włożenia, a poza tym
w gruncie rzeczy w tym prostym stroju Eden czuła się znacznie lepiej.
Zmarszczyła jednak brwi. Nie tak sobie wyobrażała swoją ślubną suknię.
Przeczesała włosy szczotką, którą kupił jej hrabia, a potem związała je
wstążką. Nie miała żadnej innej ozdoby. Skąd miałaby ją wziąć? Wszystkie jej
rzeczy zostały przecież w Londynie. Z westchnieniem uznała, że nie pozostało
jej już nic innego, jak wyjść z tego pokoju i wziąć ślub z Trevorem.
Hrabia Ryeburn czekał na dole. Nie wyglądał lepiej niż ona. Miał na sobie
spodnie z takiej samej brązowej wełny jak jej spódnica oraz szarą koszulę, ale za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]