Indeks IndeksM345. (Duo) Metcalfe Josie Rodzina Ffrenchow 01 Sen o szczęściuAnderson, Kevin J & Beason, Doug Assemblers of Infinity138. Anderson Caroline Premia od losu0569. Anderson Caroline Śmieszna historia09 Dzieci szczęścia Carey Suzanne Dar życiaAnderson Marina Zakazane pragnieniaAnderson, Poul El Mundo de SatanAndersen Nexo Marcin Matka022. Morey Trish Szczęśliwe dni na Krecie0103. Wentworth Sally Gra o szczęście
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    powozie?
    - Obawiam się, że nie. - Ryeburn przeczesał włosy palcami. - Panno
    Grant, Sterling wplątał panią w większe tarapaty, niż się pani wydaje.
    - Oczywiście. Porwał mnie przecież. Pani Roberts zapewne odchodzi od
    zmysłów z niepokoju. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co myśli Lily.
    - Nie chodzi tylko o to. Sterling panią skompromitował.
    - On mnie nawet nie dotknął.
    - Nikt w to nie uwierzy.
    - Ale to prawda. - Eden poczuła dziwne świdrowanie w brzuchu.
    - Jechała pani z nim sam na sam przez całą noc powozem, który zmierzał
    do Gretna Green. Prawda nie ma żadnego znaczenia dla londyńskich salonów.
    Pani reputacja nie przetrwa tego skandalu.
    - W takim razie wrócę od razu do domu. - Eden odczuwała coraz większy
    niepokój.
    - A co się wydarzy, jeśli pani ojciec się o tym wszystkim dowie?
    - Lepiej o tym nie mówić - skrzywiła się Eden.
    - Będzie zły. - Ryeburn przemawiał jak nauczyciel podczas lekcji.
    - Owszem, ale na pewno mi uwierzy. - Eden czuła się tak, jakby
    zaczynało jej brakować powietrza.
    - Być może, ale czy zdoła przekonać innych? Prowadzi przecież interesy z
    Londynem. Nie sądzi pani, że ktoś w końcu wypomni mu hańbę, która spotkała
    jego córkę?
    O, Boże. Jeśli papa się dowie, to z pewnością zabije Sterlinga. A jeśli nie
    papa, to Nicholas. Eden zamknęła oczy z przerażenia.
    Toddington wziął ją za rękę.
    - Obawiam się, że niewiele możemy zrobić, żeby powstrzymać
    rozprzestrzenianie się plotek. Gdybym tylko mógł, chętnie wziąłbym to
    wszystko na siebie.
    - Nie ma potrzeby, Toddington. Rozważyłem już wszystkie możliwości i
    znalazłem rozwiązanie. - Trevor zwrócił się do Eden. - Zostanie pani moją żoną.
    - Co takiego? - Eden podskoczyła ze zdziwienia.
    - Ryeburn, jesteś pewien tego, co mówisz? Hrabia zignorował słowa
    Toddingtona.
    - Mamy już niedaleko do Gretna Green. Możemy wziąć ślub jeszcze
    dzisiaj.
    Eden osłupiała ze zdziwienia.
    - Ale ja...
    - Gdy będzie pani hrabiną Ryeburn, nikt nie odważy się powiedzieć złego
    słowa na pani temat. Wszyscy będą opowiadać sobie tę historię jako coś
    romantycznego.
    Eden nie wiedziała, co się z nią dzieje. Poczuła, że krew tętni jej w
    skroniach, szumi jej w uszach, a w żołądku coś ją gniecie. Nie miała siły na tego
    rodzaju żarty.
    - Dlaczego miałby pan się ze mną ożenić?
    - Jak już mówiłem, czuję się odpowiedzialny za pani bezpieczeństwo jako
    gospodarz balu. Z mojej winy została pani skompromitowana.
    - Trudno o lepszy powód, by wziąć ślub - zauważyła Eden. Podniosła
    jednak wzrok na hrabiego. Czuła gorycz rozczarowania. - A jeśli odmówię?
    W oczach Trevora dostrzegła powagę.
    - Chyba naprawdę nie rozumie pani powagi sytuacji.
    - Rozumiem. - Eden podniosła się z ziemi. - Moja reputacja została
    zszargana i za chwilę wszyscy, zarówno tu, jak i w domu dowiedzą się o tym.
    Mogę więc albo ponieść konsekwencje tej kompromitacji, choć przecież
    Sterling mnie nie dotknął, albo zostać w Anglii, wychodząc za mąż za
    człowieka, który oświadczył mi się z poczucia obowiązku.
    - Tak czy inaczej zamierzałem się wkrótce ożenić. Eden nie okazała, jak
    bardzo dotknęła ją ta nowina.
    - A zatem mam zająć miejsce przeznaczone dla kogoś innego. Tylko czy
    ona panu wybaczy?
    - Nie myślałem na razie o nikim konkretnym.
    - A więc zadowoli się pan mną. - Eden ruszyła przed siebie, wiedząc, że
    jeśli się zatrzyma, zacznie płakać.
    - Panno Grant - wtrącił się lord Toddington - czy naprawdę tak bardzo
    panią przeraża perspektywa zostania hrabiną?
    Eden zatrzymała się i zgodnie z przewidywaniami zaczęła płakać.
    - A jak by pan zareagował, gdyby jedyna szansa na powrót do jako tako
    normalnego życia oznaczała jednocześnie, że nigdy nie wróci pan do domu? -
    odparła załamującym się głosem i zamknęła oczy. - Zrobię to. Poślubię lorda
    Ryeburna.
    Ciszę, która zapadła po jej decyzji, przerywał jedynie śpiew ptaków w
    koronach drzew. Eden otworzyła oczy, czując czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
    Koło niej stał lord Toddington.
    - Nie będzie pani tego żałować. Trevor podniósł się z ziemi.
    - Ruszajmy. Prześpimy się trochę w powozie, jadąc do Gretna Green.
    Eden spojrzała na prostą spódnicę i bluzkę, którą miała na sobie. Widząc
    pieniądze Ryeburna, żona oberżysty przyniosła jej wełnianą, brązową spódnicę i
    białą, lnianą bieliznę. Balowa suknia nie nadawała się do włożenia, a poza tym
    w gruncie rzeczy w tym prostym stroju Eden czuła się znacznie lepiej.
    Zmarszczyła jednak brwi. Nie tak sobie wyobrażała swoją ślubną suknię.
    Przeczesała włosy szczotką, którą kupił jej hrabia, a potem związała je
    wstążką. Nie miała żadnej innej ozdoby. Skąd miałaby ją wziąć? Wszystkie jej
    rzeczy zostały przecież w Londynie. Z westchnieniem uznała, że nie pozostało
    jej już nic innego, jak wyjść z tego pokoju i wziąć ślub z Trevorem.
    Hrabia Ryeburn czekał na dole. Nie wyglądał lepiej niż ona. Miał na sobie
    spodnie z takiej samej brązowej wełny jak jej spódnica oraz szarą koszulę, ale za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •