[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co słychać u twojej matki?
- Wszystko w porządku.
- Maurice mówi tylko o niej. Zachowuje się tak, jakby odkrył skarb.
- Wiem. Moja mama sprawia podobne wrażenie.
- Co o tym myślisz?
Jo wzruszyła ramionami i wpatrzyła się ogień.
- Sama nie wiem. To trochę dziwne. Moja matka flirtuje z mężczyzną, który nie jest
moim ojcem... Ale właściwie cieszę się, że odżyła.
Odstawiła filiżankę na stół i wsunęła stopy w pantofle.
- Muszę już iść. Laura nie odrobi lekcji, jeśli jej do tego nie zagonię, a nie chcę, żeby
poszła spać zbyt pózno. Pamiętasz, że mamy jutro próbę?
- Oczywiście.
- Wczoraj ciebie nie było.
- Przeprowadzałem się, ale jutro przyjdę na pewno.
- W takim razie do zobaczenia. Dzięki za kawę.
Odprowadził ją do wyjścia. Już miała otworzyć drzwi, gdy nagle przyciągnął ją do siebie.
- O czymś zapomniałem - powiedział cicho i dotknął wargami jej ust. Były ciepłe i
wilgotne. Jo mimowolnie zaczęła odwzajemniać jego pocałunki. Tulił ją coraz mocniej,
czuła szybkie bicie jego serca i lekkie drżenie mięśni. Nagle oderwał się od jej ust i
przycisnął wargi do jej szyi. Jęknęła i przylgnęła do niego całym ciałem.
- Lepiej już idz - wyszeptał.
W jego oczach ujrzała pożądanie. Jeszcze chwila i nie potrafiłaby wyjść. Kątem oka dostrzegła
jednak światło w pokoju Laury i powoli się otrząsnęła. Odwróciła się, otworzyła drzwi i bez
słowa ruszyła ścieżką przez ogród.
Nie obejrzała się nawet za siebie. Weszła do pustego pokoju Laury i ujrzała przez okno
Eda, który wciąż stał przed wejściem do domku. Nie potrzebowała go. Nie chciała wiązać się
z kimś, kogo pociągała wyłącznie fizycznie. Nie zamierzała dać się oszukać tak jak kiedyś.
Zaciągnęła zasłony, odwróciła się od okna i omal nie przewróciła o stertę ubrań na środku
pokoju.
- Dobrze wiedziała, czym grozi kierowanie się uczuciami, a nie rozsądkiem, i nie
zamierzała się im poddać.
ROZDZIAA PITY
Następnego dnia obawiała się spotkania z Edem. Nie rozmawiała z nim przez cały ranek -
raz tylko uśmiechnął się i pomachał do niej ze swego gabinetu. Spotkali się dopiero po
południu w poradni przedporodowej. W pracy nie mieli jednak nigdy czasu na prywatne
sprawy. Znalezli go dopiero pózniej.
Ed zajrzał do kuchni, gdzie Jo gotowała wodę.
- Wypijesz herbatę? - spytała pogodnie.
- Chętnie. Wszystko w porządku?
- Prawie. Mamy kobietę, której płód chyba za wolno się rozwija. Wysłałam ją na badania.
Ale dwoje jej poprzednich dzieci też urodziło się z niedowagą.
- Może łożysko nie wykształca się zbyt dobrze. Tak się zdarza u niektórych kobiet.
Jo włożyła torebki z herbatą do kubków i zalała wrzącą wodą.
- Mleko jest w lodówce - powiedziała.
Ed wyjął karton, a potem usiadł na krześle i oparł nogi o drugie, stojące naprzeciwko.
- O której zaczyna się próba?
- Jak zawsze, o siódmej czterdzieści pięć.
- Mam po południu jeszcze sporo pacjentów. Uprzedz Roz, że mogę się trochę spóznić.
Chociaż, prawdę mówiąc, już teraz chce mi się spać. Przymknął oczy i Jo, nie mogąc się
oprzeć, zafascynowana przyglądała się jego twarzy. Miał długie rzęsy, cień zarostu na
policzkach. Wciąż czuła pod palcami szorstkość jego skóry. Z trudem powstrzymywała
się, aby nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć jego brody, szczęki i ust. Otworzył nagle oczy i
napotkał jej wzrok.
- Nie mogłem wczoraj zasnąć po tym, jak wyszłaś - powiedział cicho. - Dom wydawał
mi się taki... pusty.
- To niemądre. Przecież byłam tam tylko parę minut.
- Nawet nie wiesz, jaki masz na mnie wpływ. Uwierz mi, naprawdę za tobą tęskniłem.
- Zupełnie zwariowałeś - odparła.
- Wcale nie, ale bardzo mi się podobasz i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. - Pochylił
się do przodu i przytrzymał jej dłoń. - Cały czas o tobie myślę. Nie mogę zapomnieć
dotyku twoich ust.
Poczuła, jak oblewają fala gorąca. Cofnęła szybko rękę i wstała.
- Ed, proszę, przestań - powiedziała cicho.
- Dlaczego? Jesteś piękną kobietą, Jo. Co jest złego w stwierdzeniu tego faktu?
Odwróciła się, gotowa poprosić go, by zostawił ją w spokoju, ale szczerość i uczciwość,
jakie ujrzała w jego oczach, powstrzymały ją od tego.
- Wcale nie jestem piękna.
Uśmiechnął się lekko.
- Skoro tak uważasz...
Wstawił kubek do zlewu i wyszedł, pozostawiając Jo na środku pokoju. Umyła swoje
naczynie, postawiła je na suszarce i wytarła ręce. Stanowczo zbyt łatwo poddaje się uro-
kowi tego człowieka. Pora się tego oduczyć! Czy możecie tu podejść? Chcę, żebyśmy
przećwiczyli koniec pierwszej polowy, kiedy to Piękna spotyka Bestię po
raz pierwszy.
Ed przyglądał się Jo w roli niewinnej Pięknej, kiedy jednak mężczyzna odgrywający
Bestię po raz trzeci podczas tańca nadepnął jej na nogę, Ed poczuł się sfrustrowany.
- Czy jest tutaj ktoś, kto potrafi tańczyć?! - zawołała Roz. - Chcę tylko pokazać
Peterowi, jak to się robi.
Rozległy się śmiechy, ale nikt się nie zgłosił. Ed machnął w końcu zrezygnowany ręką i
wystąpił do przodu. Umiał tańczyć, nie był jednak pewien, czy nie straci głowy, trzymając
Jo w ramionach.
- Ed! - zawołała uradowana Roz. - Chcesz spróbować?
- Tak, chociaż nie wiem, czy zrobię to lepiej. Moja matka uczyła mnie trochę tańczyć,
kiedy byłem mały, ale całkiem możliwe, że już wszystko zapomniałem.
- Ja nigdy się nie uczyłem - wyznał Peter ze śmiechem. - Trochę się boję, że jak dalej
będę tańczyć z Jo, to trzeba będzie założyć jej gips.
- No dobrze, Ed. Poproś Piękną do tańca. Ona się zgodzi, a potem obejmij ją i zróbcie
jedno okrążenie. Poproszę muzykę.
Ed skłonił się przed Jo, a kiedy zaczęli tańczyć, wyglądało to tak, jakby robili to razem
od lat. Oboje mieli świetne wyczucie rytmu. Gdy skończyli, rozległy się oklaski.
- Powinieneś mnie zastąpić, Ed - stwierdził Peter. Ja nie potrafię śpiewać ani
tańczyć. Gram Bestię tylko dlatego, że jestem tutaj jedynym facetem, który jest wyższy od
Jo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]