Indeks IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniM345. (Duo) Metcalfe Josie Rodzina Ffrenchow 01 Sen o szczęściu09 Dzieci szczęścia Carey Suzanne Dar Ĺźycia0103. Wentworth Sally Gra o szczęścieAnderson Gabriella Talizman szczęściaMorsi Pamela Nocny rejs 01 Dawne dniDni Mroku 5Collins, Susanne Szczęśliwe dniMorey Trish Światowe Ĺťycie Extra 324 Ślub księżniczkiLiu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 WośÂ‚anie z Mroku
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wróciły przeżycia, jak sądził, całkowicie pogrzeba-
    ne w przeszłości.
    To go przestraszyło i pierwszą naturalną reakcją
    była ucieczka.
    Nie planował tego. Popatrzył na Alex wymow-
    nie.
     Jak mogłem nie zapomnieć  w takiej gorącej
    chwili?
    Ona przeżywała to podobnie. Czytał to z jej
    rozszerzonych oczu.
    SZCZZLIWE DNI NA KRECIE 95
    Odkaszlnęła.
     Cieszę się, że wróciłeś.
    Znów skierował wzrok na tort. Ze świstem wciąg-
    nął powietrze.
     Kiedy Jason ma urodziny?
    To pytanie zbiło ją z tropu. Zamrugała i prze-
    łknęła ślinę.
     Dzisiaj.
     Nie chodzi mi o przyjęcie, tylko o datę uro-
    dzin.
     Dzisiaj.
     Dzisiaj! Rocznica śmierci Stavrosa. Zbieg
    okoliczności?
     Kończy siedem lat, tak?  Siedem świeczek
    na torcie potwierdziłoby jego przypuszczenia.
    Alex musiała poznać kogoś wkrótce po powrocie
    do domu i mniej więcej w rok pózniej urodziła
    dziecko.
     Ale tu jest osiem świeczek. W takim razie nie
    rozumiem.
    Spojrzała na niego i skinęła głową. Wyraz jej
    twarzy sprawił, że zamiast ulgi poczuł bolesny ucisk
    wżołądku.
     Popełniłam błąd. Powinnam była powiedzieć
    ci wcześniej.  Zawahała się.  Przepraszam,
    Nick... Jason jest twoim synem.
    Zapadła cisza.
    Trzasnęły siatkowe drzwi i w kuchni pojawił się
    Jason.
     Ciocia Tilly mówi, że czas na tort.  Przyjrzał
    96 TRISH MOREY
    się im badawczo.  Wszystko w porządku? Wy-
    glądacie jakoś dziwnie...
    Alex ocknęła się pierwsza. Wzięła głęboki od-
    dech i wyprostowała się.
     Wszystko w porządku. Tylko rozmawialiśmy.
    Zaraz przyniosę tort.
     Dobra.  Jason pobiegł do drzwi.  Hej, chło-
    paki!  krzyknął.  Zaraz będzie tort!
    Z ogródka dobiegły wiwaty.
    Alex wolno podeszła do stołu, starając się trzy-
    mać jak najdalej od Nicka.
    Powiedz coś, błagała go w myślach. Powiedz
    cokolwiek.
    Kiedy szykowała ciasto, w twarzy Nicka nie
    drgnął nawet jeden muskuł. Potem podszedł i wyjął
    jej nóż z ręki.
     Zostaw to mnie  rzucił tonem, który wy-
    kluczał sprzeciw.  Niech i ja coś zrobię dla mojego
    chłopca.
    Pokroił ciasto i zaniósł do ogródka.
    Alex podążyła za nim, zagryzając wargi. Nick,
    jak na razie, zachowywał się uprzejmie. W tych
    okolicznościach to już coś. Widziała jednak, że
    czuje się głęboko zraniony, i modliła się, żeby nie
    wybuchnął teraz. Poza tym czekała ją jeszcze roz-
    mowa z Jasonem.
    Wyszła za nim na zewnątrz. Na ich widok Tilly
    uniosła pytająco brew. Nick postawił ciasto na stole
    wśród ochów i achów zachwyconych chłopców
    i rozejrzał się wokoło.
    SZCZZLIWE DNI NA KRECIE 97
     Zapalisz świeczki?  zapytała Alex.
     Dziękuję, chętnie  odpowiedział grzecznie,
    ale w oczach miał chłodne oskarżenie.
    Tilly spojrzała na nią niespokojnie.
     Wszystko w porządku?
    Alex skinęła krótko i odwróciła wzrok, zanim
    ktokolwiek mógł zauważyć, że do oczu napłynęły
    jej łzy.
    Nick zapalił świeczki i chłopcy zaśpiewali ,,Sto
    lat  . Alex zrobiła zdjęcie Jasonowi dmuchającemu
    na świeczki.
     A teraz  odezwał się Nick, kiedy przebrzmia-
    ły wiwaty  wypowiedz życzenie.
    Chłopiec zmarszczył brwi, popatrzył na Nicka,
    obcego, który nagle znalazł się w centrum zaintere-
    sowania i przeniósł wzrok na matkę.
    Alex uśmiechnęła się przyzwalająco i chłopiec
    trochę się odprężył. Na kilka sekund zacisnął mocno
    powieki.
    Otworzył oczy i krzyknął:
     Wielki kawał tortu!
    Nick pokroił ciasto na duże kawałki, co chłopcy
    wyraznie docenili. Wkrótce zaczęli nadjeżdżać pierw-
    si rodzice po swoich zmordowanych, objedzonych
    i upapranych czekoladą synów.
    Po półgodzinie zostali tylko we czworo. Alex
    zabrała się do sprzątania. Czuła, że w Nicku narasta
    furia, widziała napięcie w ciemnych oczach i, cho-
    ciaż na razie jeszcze się hamował, wiedziała, że
    w końcu musi dojść do wybuchu.
    98 TRISH MOREY
    Tilly też to wyczuwała. Kończyły już zmywanie,
    Nick obserwował przez okno Jasona, kopiącego
    nową piłkę.
     Zajrzę do siebie  powiedziała Tilly, wyciera-
    jąc dłonie w kuchenny ręcznik.  Może Jason po-
    szedłby ze mną?
     Nie!  uciął Nick ostro.
    Tilly cofnęła się.
     Nie zamierzam go nigdzie wywiezć, jeżeli
    tego się obawiasz. Niedługo wrócimy. Po prostu
    mam wrażenie, że nie dokończyliście rozmowy.
    Może byłoby lepiej najpierw załatwić tę sprawę.
    Nick popatrzył na Alex. Czyżby obawiał się, że
    ona spróbuje ukryć przed nim Jasona, teraz kiedy się
    w końcu spotkali? Może zresztą, będąc na jego
    miejscu, lękałaby się tego samego?
     Jest tak, jak mówi Tilly. Daję ci słowo.
    Mruknął coś o kilku minutach i wyszedł za-
    grać z Jasonem. Obserwowała ich przez okno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •