[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nocy Darricka nic to nie obchodziło. Pragnął tylko pełnego kubka, aż w końcu
sobie pójdzie.
Powrócił do zimnego jedzenia na stojącym przed nim talerzu. Posiłek składał
się z żylastego mięsa i przypalonych ziemniaków, pokrytych zasmażką równie
110
apetyczną, co psia ślina. Tawerna mogła dawać takie kiepskie posiłki, bo całe
miasto kwitło dzięki najemnikom żyjącym z królewskiego skarbca. Darrick od-
gryzł kawałek mięsa i przeżuł je, patrząc jak potężny najemnik wstaje ze swojego
miejsca, z dwoma kolegami po obu stronach.
Darrick przesunął pod stołem swój kord na kolana. Przyzwyczaił się do jedze-
nia lewą ręką, żeby prawą mieć zawsze wolną.
Ty, marynarzyku zaryczał wielki najemnik, siadając nieproszony na
krześle po drugiej stronie stołu Darricka. Sposób, w jaki powiedział te słowa,
wskazywał na to, że traktował je jak obelgę.
Choć dokerzy dokuczali marynarzom, bo uważali ich zaledwie za gości, a nie
prawdziwych mieszkańców miasta, to najemnicy byli nimi w jeszcze mniejszym
stopniu. Uważali się za dzielnych wojowników, nawykłych do boju, a kiedy jakiś
żeglarz twierdził to samo, usiłowali zmniejszyć jego odwagę.
Darrick czekał, świadom, że spotkanie nie zakończy się dobrze i właściwie
mając na to nadzieję. Nie był pewien, czy na sali znalazłby się choć jeden czło-
wiek, który ująłby się za nim, ale nie obchodziło go to.
Nie powinieneś przeszkadzać dziewczynie, która zajmuje się swoimi spra-
wami, jak ta dziewka powiedział najemnik. Był to młody, szczerbaty blondyn
o szerokiej twarzy, który w większości wypadków radził sobie wyłącznie dzięki
potężnej posturze. Blizny na twarzy i rękach opowiadały o minionych bójkach.
Miał tani skórzany kaftan, a przy boku zwisał krótki miecz z owiniętą drutem
rękojeścią.
Dwaj inni najemnicy byli w podobnym wieku, ale nie mieli aż tyle doświad-
czenia. Darrick sądził, że idą za swoim druhem. Wydawało się, że pomysł rozróby
wcale im się nie podoba.
Darrick pociągnął z kufla. Nagłe ciepło wypełniło mu żołądek i wiedział już,
że tylko część tego ciepła pochodziła z wina,
To mój stół odpowiedział i nikogo tu nie zapraszałem.
Wyglądałeś na samotnego odparł wielkolud.
Sprawdz sobie wzrok poradził Darrick.
Tamten skrzywił się.
Nie jesteś zbyt towarzyski.
Nie jestem zgodził się Darrick. Teraz macie na to dowód. Najemnik
pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole i kładąc kwadratową szczękę na
złożonych palcach.
Nie lubię cię.
Darrick chwycił pod stołem rękojeść kordu i oparł się o ścianę za plecami.
Migocząca świeczka na sąsiednim stole rzucała cienie na twarz potężnego męż-
czyzny.
Syrnon powiedział jeden z jego towarzyszy. Ten człowiek ma na
kołnierzu oficerski wieniec.
111
Niebieskie oczy Syrnona zwęziły się, gdy przyglądał się szyi Darricka. Do
jego kołnierza przypięty był wieniec z dębowych liści, z dwoma granatami ozna-
czającymi jego rangę. Zakładanie go stało się takim nawykiem, że nawet o nim
zapomniał.
Jesteś oficerem na królewskim statku? spytał Syrnon.
Tak. Czyżby przerażała cię myśl o możliwej zemście króla za atak na
oficera jego marynarki? zaszydził.
Syrnon powiedział drugi mężczyzna. Lepiej zostawmy tego człowie-
ka.
Mężczyzna może by odszedł. Nie był na tyle pijany, by zapomnieć o rozumie,
a lochy Zachodniej Marchii nie słynęły z wygód.
Idz powiedział cicho Darrick, poddając się ponuremu nastrojowi, który
go przepełniał i nie zapomnij o podkuleniu ogona.
W przeszłości Mat zawsze wyczuwał, kiedy Darricka ogarnia taki nastrój i po-
trafił go z niego wyciągnąć albo prowadził w miejsca, gdzie pragnienie autode-
strukcji nie mogło się w pełni ujawnić.
Tej nocy Mata tu nie było, podobnie jak przez ostatnie dziewięć długich nocy.
Rycząc z wściekłości, Syrnon wstał i sięgnął przez stół z zamiarem chwycenia
Darricka za koszulę. Darrick pochylił się do przodu i głową uderzył najemnika
w twarz, łamiąc mu nos. Z nozdrzy Syrnona poleciała krew, mężczyzna zatoczył
się do tyłu.
Dwaj pozostali najemnicy próbowali wstać.
Darrick machnął kordem, trafiając jednego z nich płazem w skroń i pozba-
wiając go przytomności. Nim jeszcze mężczyzna zdążył upaść, Darrick zwrócił
się ku drugiemu. Najemnik sięgał do pochwy z mieczem, zanim jednak zdołał ją
wyjąć, Darrick kopnął go w pierś, posyłając na sąsiedni stół, który wywrócił się
razem z nim. Od stołu wstało czterech wojowników, przeklinając i tego, który im
przeszkodził, i Darricka.
Syrnon wyciągnął krótki miecz, sprawiając, że wszyscy wkoło pochylali się
lub odsuwali. Zabrzmiały kolejne przekleństwa.
Darrick wyskoczył na stół, przeskoczył nad ciosem Syrnona, zrobił salto do
przodu (czując zawroty głowy, gdyż sporo wypił) i wylądował za plecami wiel-
kiego najemnika. Syrnon odwrócił się i splunął krwią, przeklinając Darricka. Całą
jego twarz pokrywała krew ze złamanego nosa. Machnął mieczem w stronę głowy
marynarza.
Darrick sparował ten atak kordem, stal uderzyła o stal. Blokując ostrze prze-
ciwnika, Darrick zacisnął rękę w pięść i uderzył w głowę Syrnona. Policzek na-
jemnika pękł. Darrick uderzył przeciwnika jeszcze dwa razy, co wywołało w nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]