[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anię amerykańskiej wolności, że teraz tylko siadłszy - płacz. .. Pawlak tym razem nie
wystąpił w obronie nowego członka rodziny Pawlaków. Jechał zgnębiony i smętny. Nic go
nie obchodziło, że w powrotnej drodze September-Junior pokazuje im pomnik Kościuszki i
Humboldtpark, który kiedyś był polski, a teraz przeszedł pod władanie
Portorykańców. Nawet nie dotarło do niego, że z powodu Ani ten chłopak, który
jeszcze tydzień temu odcinał się od swego pochodzenia teraz chce im pokazać polskie
pomniki. Ocknął się dopiero z tego stanu gdy za szybą ujrzał niespodziewanie łeb konia.
Pomyślał, że to przywidzenie: skąd w tym korku na moście mógłby wśród setek aut pojawić
się koń? A jednak patrzyły na niego aksamitne oczy, widział kształtny łeb, grzywę, rozdęte
chrapy, wszystko, co mu przypominało jego ogierka...
- Ki czort?! - powiedział do siebie.
- Konie tu taksówkami jeżdżą?! Aeb konia, wieńczący smukłą szyję, obrócił się w
stronę Pawlaka. Wystawał z przyczepy, którą ciągnął samochód. Kazmierz gwałtownie
odkręcił szybę. Jakieś ciepło rozlało się wokółjego serca. Trącił Kargula łokciem pod żebro,
by zwrócić jego uwagę na ten cud: wśród tych warczących blaszanych pojazdów pojawia się
prawdziwy żywy koń! I to jako pasażer samochodu! Kargul ze wzruszenia przełknął ślinę,
jakby nagle w obcym milionowym tłumie spotkał kogoś zza miedzy. Kiedy lincoln zrównał
się z samochodem, który po sąsiednim pasie ciągnął przyczepę z koniem, zaskoczony Kargul
przeczytał napis na samochodzie: Police Department.
- A jego za co aresztowali?! Pawlak pokiwał głową, wyraznie litując się nad dolą
ogiera w tym nieludzkim świecie.
- U nas przynajmniej do koni nie czepiają sia.
- Pora nam wracać, Kazmierz. Jak u nich konie taksówkami jeżdżą, a lochy w
muzeum parsiuki rodzą, tak tu uczciwy człowiek nie ma życia!
ROZDZIAA 46
- Aj, Bożeńciu! Mieli my wrócić, póki Wisienka nie wycieli się a my tu jak gówno w
przerąblu kręcim sia! - westchnął Kargul. -Taż ja by zarutko wracał, choćby i na kolanach, ale
bez Ani -Pawlak rozłożył ręce w bezradnym geście. Wygniatali kanapę w living-roomie,
gapiąc się bezmyślnie w migające na ekranie obrazki. Bez marynarek, bez krawatów
wyglądali na zdemobilizowanych weteranów, którzy przegrali wojnę...
- Może Ania się zjawi na otwarcie klubu? - starał się ich pocieszyć Franio Przyklęk,
który ostatnio żył tym nadchodzącym wydarzeniem.
- Ot, dziermoli pan Przyklęk-zgasił jego nadzieję Kargul. -Kto tu w ogóle przyjdzie,
jak każdy może sobie w domu lepsze głupoty pooglądać? W tej chwili patrzył właśnie na
ekran telewizora, na którym w szalonym pędzie mknęły po torze zawodniczki roller-skatingu:
nogi na rolkach śmigały wzdłuż bandy, zawodniczki w hełmach, z numerami na plecach,
doganiały jedna drugą, starając się za wszelką cenę dobić rywalkę hokejowym bodiczkiem
do drewnianej bandy i połamać jej wszystkie żebra; dziki wyraz twarzy mknących po
pochyłym torze białych i czarnych dziewczyn wskazywał na to, że nikt na torze nie może
liczyć na odruch litości; ich długie pazury wyciągały się drapieżnie. twarzy prawadzącej w
tym szaleńczym wyścigu zawodniczki, jakby każda była gotowa zedrzeć jej z głowy hełn
wraz ze skalpem.
- Czego to ludzie z głodu nie wymyślą - westchnął Kargul.
- Pościg za pieniądzem, panie Władysławie - stroiciel patrzył na te zmagania z nie
mniejszym obrzydzeniem niż dziadkowie Ani.
- W jednym to socjalizm ma wyższość nad imperializmem, że nie każe kobitom tak za
groszem ganiać sia! - stwierdził Pawlak, ze zgrozą patrząc na ekran.
- Niech no tylko socjalizm dolarami zacznie płacić, to i u nas taki wyścig zacznie sia,
że tylko żebra będą trzeszczeć! Kargul dalej sięgał wyobraznią niż Pawlak, ale ten jak zwykle
musiał mieć ostatnie słowo: - U nas to prosto niemożliwe, bo skąd ty u nas takie rolki
wytrzepiesz, a?
ROZDZIAA 47
W tej chwili przed dom Johna Pawlaka zajechał taksówką September-Junior.
Zaskoczony dostrzegł swój czerwony kabriolet. Jeśli jest mustang, znaczy, że znalazła się ta
cholerna ciocia Shirley, a wraz z nią Ania! Dopadł do mustanga. W stacyjce tkwiły kluczyki.
Dotknął maski: była jeszcze ciepła. Jednym susem pokonał schodki i wpadł prosto do livingu.
Rozejrzał się naokoło. Zobaczył tylko siedzących w białych koszulach obu dziadków Ani
oraz stroiciela. Wszyscy wpatrywali się w ekran telewizora na reklamy nadawane w przerwie
sprawozdania z zawodów roller-skatingu.
- Są?! - Kto?! - Ania i Shirley?! - Taż ja by zaraz na msze dał, jakby te głupie kluzdry
przytelepały sia! - Muszą tu być! - A coż tak lata po chacie jakby co zgubiwszy? - Pawlak
podejrzliwie przyglądał się Juniorowi, który myszkował po całym mieszkaniu. Chłopak bez
słowa podprowadził go do okna i pokazał stojącego przed domem mustanga: Shirley musiała
tu być ledwie przed chwilą! Zostawiła samochód razem z kluczykami! - Znaczy to, że z niej
nie złodziejka, co by chciała cudzy majątek zacharapczyć - ucieszył się Pawlak. -Prosto
samoswoja, a nie jak te dzikie, co po tego dolara jak pies za suką gonią! Powariowały do cała!
Z obrzydzeniem spojrzał na ekran, gdzie czarna zawodniczka z numerem 22 właśnie w tej
chwili zręcznie podstawiła nogę rywalce i kopniakiem wyrzuciła ją poza bandę.
- U nas by się nadały, żeby wystać w kolejce lodówkę czy pralkę - zauważył Kargul,
widząc jak trzy zawodniczki okładają się wzajemnie pięściami.
- Taż to dzicz! - wykrzyknął Pawlak, kiedy dziewczyna z numerem 22 na plecach
wraziła dwa palce w usta rywalki i jadąc tyłem, starała się wyrwać jej górną szczękę. -It is
[ Pobierz całość w formacie PDF ]