Indeks IndeksAndrzej Mularczyk Kochaj albo rzućDobrzyński Andrzej Ze wspomnien prokuratoraSapkowski Andrzej Miecz przeznaczeniaAndrzej Wójcikiewicz GołębicaAndrzej Danilkiewicz RekonfiguracjaDux Prabucka Ewa Co kazdy duży chłopiec wiedzieć powinienHornby Nick Był sobie chłopiecLois McMaster Bujold The Spirit Ring v2Zen Prosta droga do Satori0415923344.Routledge.When.Bad.Things.Happen.to.Other.People.Nov.1999
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Polaków. Szczupły stosunkowo garnizon rosyjski, pod dowództwem dzielnego
    pułkownika Krukowa, zdołał utrzymać miasto.
    Zamiast podtrzymać morale wojska, nieudany atak na Szable wywołał ogólne
    oburzenie przeciw Giełgudowi. Wielu oficerów głośno mówiło, \e jedynym ratunkiem
    będzie przejście granicy pruskiej.
    W takiej atmosferze o świcie 9 lipca w Kurszanach odbyła się narada wojenna,
    która miała zdecydować, co dalej czynić.
    Miała ona burzliwy przebieg. Wiele było dysput, targów, niepotrzebnych wymówek.
    Doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Dembińskim a Giełgudem. Głównodowodzący
    wyrzucał podkomendnemu, \e nie wykonywał rozkazów, ten zaś w odpowiedzi wytykał
    przeło\onemu popełnione błędy. Ostatecznie głosowano, czy podzielić się na trzy,
    czy na sześć oddziałów. Projekt Chłapowskiego, dotyczący podziału wojsk na kilka
    grup, akceptowali wszyscy, rozumiejąc, \e jest to jedyne wyjście z trudnej
    sytuacji.
    Ustalono podział na trzy oddziały. Pierwszy, pod dowództwem Rohlanda, przy
    którym pozostał Giełgud, miał iść pod Połągę, \eby zabezpieczyć port dla ciągle
    oczekiwanych okrętów angielskich, a potem prowadzić partyzantkę na śmudzi.
    Drugi, pod Dembińskim, kierowano na północ od Wilna. Trzeci, Chłapowskiego,
    otrzymał kierunek marszu na południe od Wilna, przez Trockie.
    Protokólarnie ustalono, \e wszyscy nadal podlegają rozkazom Giełguda tak długo,
    jak tylko mo\liwe będzie utrzymanie łączności. W wypadku jej zerwania ka\dy z
    dowódców miał mieć prawo do działań według własnego uznania.
    Wielka radość zapanowała w dawnym oddziale Chłapowskiego, szczególnie w 1 pułku
    ułanów, na wieść, \e znów będą walczyć pod jego dowództwem. On sam te\
    odetchnął, i\ będzie wreszcie z dala od tego bałaganu.
    Szybko sprawił wojsko do pochodu i tego samego dnia opuścił Kurszany. Zaraz za
    miasteczkiem oddział zszedł z traktu i maszerując polnymi drogami, a często
    bezdro\ami, pierwszego dnia przeszedł ponad dwadzieścia kilometrów. W
    niewielkiej kotlinie pomiędzy wzgórzami Chłapowski zatrzymał oddział, \eby
    zaczekać do nocy, zamierzając wtedy niepostrze\enie dotrzeć do Wilii i
    przeprawić się na drugi brzeg. Jeszcze z Kurszan, zaraz po naradzie, wyprawił
    zaufanego człowieka, który miał przygotować i ukryć w lesie łodzie oraz tratwy
    potrzebne do przeprawy.
    Tymczasem \ołnierze rozło\yli biwak, karmili konie, przygotowywali strawę dla
    siebie: Nagle, w pełnym bezładzie, do obozu wmaszerowała masa piechoty i jazdy.
    Był to oddział Rohlanda, który zawrócił z marszu w stronę Połągi. Moment ten
    najlepiej oddaje w swoich Pamiętnikach sam Chłapowski:
     ...Wmaszerowała jazda i piechota Rohlanda do mego obozu bez najmniejszego
    porządku i przy naszych ogniskach się rozło\yła. Byłem był pojechał do wioski o
    ćwierć mili dla wypytania się o drogę i wzięcia dobrych przewodników na noc.
    Spostrzegłem z daleka ten na nowo rozpoczynający się nieład. Jakby mi kamień
    spadł na głowę. Dopiero w kilka godzin kolumna moja wyjaśniała była. Radość i
    nadzieja na wszystkich twarzach się malowały. Słu\ba porządna. Jednym rzutem
    oka widać było, gdzie co jest w obozie. A tu znowu ta sama wrzawa i nieład co w
    wilię jak chmura czarna w obóz mi wpadła.
    Ruszyłem nazad do obozu, a\eby się wydobyć i z 10 mil od razu umaszerować, \eby
    mnie zaraz nie dogonili. A tu jedzie Giełgud koczem, za nim bryka, drugi kocz
    Tyszkiewicza i cały konwój bryk i bryczek całego sztabu w środek mojego obozu.
    Spostrzegłszy Giełguda, zszedłem z konia i powiedziałem mu o zamiarze przejścia
    w Trockie, ale \e jedną drogą dwa oddziały, zwłaszcza tak mocne, się nie ukryją.
    Giełgud pochwalił mój plan, ale oświadczył, \e ze mną pomaszeruje, a poniewa\ go
    noga bolała, za 1 szwadronem wiezć się kazał...
    Tak więc oddział Chłapowskiego, mając z sobą głównodowodzącego, ruszył dalej na
    południe. Maszerowano całą noc, wczesnym rankiem zatrzymano się na krótki popas
    i znów w pochód. Przed wieczorem oddział stanął w ukrytej nizinie, wysuwając
    naokoło gęstą linię czat.
    Chłapowski z kilkoma oficerami pojechał rozejrzeć się po okolicy, którą
    zamierzał przebyć w ciągu nocy, jednak z drogi zawrócił go oficer z obozu
    wiadomością, \e przybyli wywiadowcy, wysłani przed dwoma dniami w stronę Rosień.
    Po powrocie do obozu Chłapowski zastał ju\ wszystko w ruchu, Giełgud bowiem
    zarządził wymarsz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •