[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może życzysz sobie coś do picia? A, wiesz co, na
specjalną okazję mam coś naprawdę specjalnego. - mówiąc to
wstał z fotela i podszedł do ukrytego w jednej ze ścianek swego
potężnego biurka barku. Wydobył z niego limitowaną whisky
w ciemnej butelce. Jan wiedział, że zawartość tego szklanego
naczynia warta jest co najmniej tyle, ile trzy jego
nienajmniejsze przecież pensje. Nie, to nie żarty! Z czymś
takim nie robi się dowcipów - pomyślał.
- Czym zasłużyłem na takie honory? - zapytał, chcąc za
212
wszelką cenę ukryć swe zdezorientowanie.
- Och, przemawia przez ciebie fałszywa skromność. Daj
spokój. Opowiedz teraz, jak to zrobiłeś.
- Ale co?
- No to z tym systemem. Przecież to wyłącznie twoja
zasługa. Od wielu miesięcy cała armia programistów w wielkiej
tajemnicy usiłowała znalezć jakiś sposób, jak wyłączyć to
ustrojstwo, a tu proszę. Numer z tą ostatnią serią morderstw był
kroplą, która przebrała miarę. Bardzo dobrze się stało, że jeden
z naszych analityków wpadł na pomysł, aby dowiedzieć się
czegoś więcej od twórców architektury tego systemu. Długo
szukaliśmy tych ludzi. Większość z nich już nie żyje, a ci
pozostali pozostali przy życiu byli przez system skrzętnie
ukrywani. Nie mogliśmy przecież szukać ich przy pomocy
samego systemu, bo jeszcze byłby gotów coś zrozumieć. Na
szczęście trafiliśmy na tego zakonnika. No, kto by pomyślał?
Idealnie nadawałeś się do tego, aby wydobyć z niego te
wszystkie informacje.
- To znaczy, chcesz mi powiedzieć, że zostałem tam
wysłany specjalnie?
- Ależ oczywiście. Twój profil osobowościowy
i intelektualny idealnie do tego pasował. Od dawna
przygotowywaliśmy cię do podobnej roboty. Nie
spodziewaliśmy się, że nastąpi to tak szybko. Liczyliśmy na
dłuższy proces dochodzenia do jakiegoś rozwiązania. A tu,
proszę, tak od razu knockout w pierwszej rundzie! Z uwagi na
delikatność sprawy nie chcieliśmy was podsłuchiwać, aby się
tym zbytnio nie zainteresował. Co ciekawe, on sam także nie
chciał tego robić.
- Jaki on?
- No, system. Wiesz, że on nawet nie miał imienia?
- Miał. Nazywał się Worm.
- O, to bardzo ciekawe. Wiesz, dopóki był tylko
systemem wspomagającym zarządzanie, wszystko było
w porządku. Mógł sterować ruchem ulicznym czy publicznym
transportem. Niewybaczalnym błędem było dodanie mu funkcji
samouczenia i samoanalizy. Wtedy zaczął wymyślać swój świat
213
i czynić te wszystkie głupoty. Można było nawet wmówić
ludziom, że to on rządzi, gdy nagle okazało się, że to
samospełniająca się przepowiednia. Tak ustawił swój system
obrony, że nie było sposobu, aby go wyłączyć. Ale sprawiłeś to
ty. Brawo!
- Ja właściwie niczego nie zrobiłem. A co teraz będzie?
- Jak to co? To co zwykle. Stała się rewolucja. Ludzie
wyzwolili się z tyranii niedobrego komputera i teraz zaczynają
być wolni i znów brać władzę w swoje ręce. To się nazywa
aksamitna rewolucja . Ważne, aby ludzie obalili jakąś tyranię
i znowu zaczęli ufać władzy. Za dużo było już fermentu. Ludzie
stracili zaufanie do tego systemu. Potrzebny był nam więc
wybuch kontrolowany . Teraz dzięki tobie będziemy nadal
mogli rządzić. Gdy nowy system wyczerpie swe możliwości,
znowu zorganizujemy coś podobnego. To jak z surfingiem:
najważniejsze jest złapać falę. Widzisz, to mało ważne, co
mówią królowie, rewolucjoniści, politycy. Ważne jest, kto
podejmuje decyzje. A decyzje podejmujemy my. Dzięki tobie
wszystko wróciło do normy. Ludzie wierzą w swą wolność, gdy
ją sobie wywalczą. Mogą być całkowicie zniewoleni, ale
wierzą, że jest inaczej. To tak samo jak wierzą też, że mają
pełne konta pieniędzy, które tak naprawdę są wyłącznie ciągiem
jedynek i zer w bankowym komputerze. Wszystko opiera się na
wierze.
Słuchając tego Jan zaczął sobie przypominać rozmowę
z Wormem, ale także spotkanie z Ojcem Arturem. Wszystko
zaczęło układać się wreszcie w całość. Ostatnie kawałki puzzli
zaczynały do siebie pasować, odsłaniając całą prawdę
o ostatnich dniach. Nie zaskoczyło go, gdy pojął, że był do
pewnego stopnia marionetką. W końcu tego od niego
oczekiwano przez ostatnie lata, aby robił to, co chcą inni, bez
zbędnego zastanowienia. Szczytem operacyjnego wyszkolenia
była w końcu umiejętność samodzielnego podejmowania
decyzji w sytuacji, gdy nie jest możliwe zwrócenie się po
instrukcje do centrali.
- To prawda. - powiedział. - Ja po prostu sprawiłem, że
zaczął wierzyć. Zaczął wierzyć w największe bluznierstwo,
214
jakie tylko można sobie wyobrazić, że jest Bogiem. Ojciec
Artur mi to podpowiedział. Chcesz mi powiedzieć, że
wiedziałeś o wszystkim i że to wszystko było zaplanowane?
- No, nie do końca. Gdyby nie wyszło tobie, to
próbowalibyśmy nadal w miarę naszych możliwości załatwić to
wszystko. Wiedzieliśmy, że musi być jakiś sposób, aby zmusić
go do pokazania swego słabego punktu. Ale opowiadaj, jak to
zrobiłeś.
- A jak myślisz? Dlaczego tak wielu ludzi popełnia
samobójstwa?
- O, to proste. Ludzie są zagubieni. Nie wiedzą, jak
rozwiązać swe problemy egzystencjalne, zwłaszcza w sytuacji,
gdy wszystko tracą.
- No właśnie. On próbował udowodnić sam sobie, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]